środa, 15 października 2014

1.62


OCZAMI NARRATORA 
Daniel siedział ze swoimi siostrami i bratem nad jeziorem. 
Dziewczyny się kąpały, a on i Jack budowali zamek z piasku. 
- Beznadziejny jest ten piach. - burknął dziewięciolatek, kiedy ich budowla po raz kolejny się rozpadła. Dan uśmiechnął się pod nosem. 
- To nie jest piasek na zamki. Obiecuje Ci, że pojedziemy niedługo na plażę. Tam sobie pobudujesz. - powiedział i potargał mu włoski. Chłopiec rzucił się mu na szyję. 
Wracając do domu wstąpili na lody. Dzieciaki poszły zamówić, a Dan usiadł przy stoliku. Nie zdążył zrobić żadnego ruchu, gdyż przerwał mu odgłos jego dzwoniącej komórki. Wyciągnął telefon z kieszeni szortów i odebrał. 
- Halo? 
- Cześć Dan. 
- James? - trochę się zdziwił. - Co słychać? 
- ... mam ważną sprawę. - jego głos brzmiał podejrzanie. 
- Jim? Stało się coś? - Dan trochę się zaniepokoił. 
- Alex miała wypadek ... leży nieprzytomna w szpitalu. Pomyśleliśmy, że powinieneś wiedzieć. - powiedział Gordon, a Danielowi pękło serce. 
- Boże ... w którym szpitalu? - zapytał roztrzęsionym głosem. 
- W Cardiff. Była z Adamem, Mattem i Nadią na torze motocyklowym i wtedy ...
- Rozumiem. Postaram się, jak najszybciej przyjechać ... James? 
- Tak? 
- Bardzo z nią źle? - cisza. - Jim ...
- Dowiesz się, jak przyjedziesz. Na razie
Rozłączył się. Daniel powstrzymywał łzy. 
Kiedy dzieciaki wróciły udali się szybko do domu. Jego rodzeństwo oraz rodzice byli zszokowani tym co się wydarzyło. Dwudziestolatek spakował parę rzeczy i ruszył w stronę Cardiff. Jechał, jak najszybciej. 
Po trzech godzinach był na miejscu. Zaparkował i wbiegł do szpitala. 
Pani recepcjonistka powiedziała mu, gdzie leży jego dziewczyna, więc pojechał na tamto piętro. Z daleka zauważył Jamesa, Matta i rodziców Adama oraz Briana i Poppy. 
- Dzień dobry. - powiedział. Pani Dominika mocno go przytuliła. - Co z nią? - zapytał witając się z chłopakami i panem Leonem oraz dając całusa w policzek piętnastolatce. - I, gdzie dziewczyny? 
- Jest nieprzytomna, ale jej stan jest stabilny. Ma złamaną rękę i jedno żebro. Ten koleś nieźle w nią zasadził.  A dziewczyny pojechały z Adamem się umyć itp. - rzucił Matt.
- A mogę do niej wejść? - Dan spojrzał na twarze obecnych. 
- Teraz jest u niej pielęgniarka. Poczekaj chwilę. - powiedział James i klepnął go pokrzepiająco w ramię. 
Dziesięć minut później z sali panny Cliver weszła przełożona i pozwoliła Anglikowi wejść do środka. Był przerażony, ale przekroczył próg i odważnie ruszył w stronę łóżka. Jego dziewczyna leżała nieruchomo i była przypięta do kroplówki i aparatury. Poczuł łzy napływające mu do oczu, ale powstrzymał je. Złożył pocałunek na jej czole, po czym usiadł na krzesełku stojącym przy łóżku. Nieśmiało złapał ją za rękę. Jej dłoń była strasznie zimna. 
- Cześć, Kochanie. Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale mam, to, gdzieś. Jestem przerażony. Musisz z tego wyjść. Nie wyobrażam sobie życie bez Ciebie Lexie. - szepnął. - Sprawiłaś, że moje życie nabrało sensu. Musisz się obudzić wariatko. Dla mnie, dla dziewczyn. Dla wszystkich. Wszyscy nie przeżyją jeśli coś Ci się stanie. - przełknął ślinę i przymknął oczy. Pół godziny później zrobił miejsce doktorowi. Wyszedł na korytarz, po czym usiadł na krzesełku i schował twarz w dłoniach. Po chwili poczuł drobną dłoń na ramieniu. 
- Nie martw się Dan. Będzie dobrze. Alex, to silna dziewczyna. 
- I co z tego Matt? To nie daje gwarancji, że jeśli się obudzi, to ...
- Nawet nie waż się kończyć tego zdania Danielu. - powiedziała pani Dominika. Wyglądała na zdeterminowaną, aby obudzić siedemnastolatkę siłą. - Obudzi się. Trzeba tylko czasu. 
- Oby pani Kessler, oby. - szepnął. 
OCZAMI PAULINY 
Będąc w domu wynajęłyśmy sobie dwa pokoje w jednym z hoteli w Cardiff. Na wszelki wypadek żebyśmy mieli, gdzie spać.  Spakowałyśmy trochę ciuchów i innych potrzebnych rzeczy i czekałyśmy na Adama, który, także pojechał po ubrania dla siebie i rodziców. 
- Dziewczyny ... co my powiemy wujkowi i cioci? Przecież oni się załamią. 
- Nie myślmy teraz o tym. Może wybudzi się niedługo i ...
- I co? Mamy ich okłamywać? Alex przyzna się, że miała wypadek i była w śpiączce dopiero, gdy minie parę lat? Nie uważacie, że, to nie fair wobec nich? - niestety Klaudia miała rację. Westchnęłam i przeczesałam włosy palcami. Miałam dość. Byłam wypompowana i niewyspana. Ciągle przed oczyma miałam naszą nieprzytomna przyjaciółkę. 
Kessler przyjechał pół godziny później. Wsiadłyśmy, a on odpalił. 
- Dzwonił do mnie Matt. Dan niedawno przyjechał. 
- I co? Jak się trzyma? - zapytałam. 
- Był w kompletnym szoku tak, jak, każdy z nas, ale teraz podobno już jest lepiej. - wyjaśnił i zatrzymał się na światłach. Po drodze weszliśmy jeszcze do Starbucksa na kawę, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Po dojechaniu do Cardiff na samym początku pojechaliśmy do hotelu Maria, aby się zameldować i zostawić tam rzeczy. Pierwszy pokój, który miałyśmy zajmować my miał ładne jasnozielone ściany oraz białe meble. Natomiast drugi pokój, w którym spać mieli panowie utrzymany był w odcieniach brązu i szarości. Zostawiliśmy klucze w recepcji i pojechaliśmy do szpitala. Przed salę Alex siedział Dan, Brian, Poppy i Matt. 

- Cześć ... - Nadia jako pierwsza podeszła do Whitlocka i go przytuliła. 
- Jak się trzymasz? - zapytałam lekko go obejmując. 
- Zdezorientowany. I wciąż mam nadzieję, że, to tylko sen. - powiedział puszczając Klaudię. Położyłam mu dłoń na ramieniu. 
- A, gdzie reszta? - zapytałam. 
- Wrócili do Londynu. Twoi rodzice Adaś muszą otworzyć w końcu restaurację, a do Jamesa zadzwoniła mama. Podobno Hannah złamała rękę. - powiedziała Poppy.
- Oh. To dobrze, że pojechał. - powiedziałam i postanowiłam do niego zadzwonić. Okazało się, że złamała ją spadając z roweru. Obiecał, że jutro przyjedzie, ale na noc zostanie w domu. 
- Ej, powinniśmy zadzwonić do reszty zespołu. - powiedziałam. 
- Cholera. Rzeczywiście. - zgodzili się ze mną. Na pierwszy ogień poszedł Liam. Klaudia do niego zadzwoniła. On ma obdzwonić resztę zespołu. Oddzwonił do nas po pół godzinie i powiedział, że Malik nie odbiera od żadnego z nich. 
- Może, gdzieś wyszedł i zapomniał telefonu. - rzuciła Poppy. 
- Możliwe, ale trzeba próbować. - tym razem Nadia wykręciła jego numer. Po piętnastu minutach daliśmy sobie spokój. Pod salą została Klaudią z Brianem, a my zeszliśmy do bufetu coś zjeść. Nie miałam ochoty jeść, ale siłą woli wpakowałam w siebie cały talerz jajecznicy z boczkiem. I wypiłam dwa kubki ciemnej i mocnej kawy. 
Kiedy wszyscy zjedli wróciliśmy pod salę naszej przyjaciółki. Posiedzieliśmy tam jeszcze z dwie godziny, po czym postanowiliśmy iść do hotelu trochę się przespać. Dałyśmy jej lekarzowi oraz pielęgniarkom numer Klaudii i Adam w razie, gdyby się obudziła i pojechaliśmy. Odebraliśmy klucze i wjechaliśmy na odpowiednie piętro. 
- To do jutra chłopaki. 
- Kolorowych snów dziewczyny. - chłopcy dali naszej czwórce po całusie w policzek i zniknęli w swoim pokoju. My weszłyśmy do swojego. Każda usiadła na jednym z czterech łóżek. Nastała cisza. 
- Dobra. Myjmy się i idźmy spać. Nic nie zrobimy zamartwiając się. - powiedziałam. Przytaknęły mi. Nadia dała Poppy jakiś podkoszulek i szorty, bo dziewczyna nie miała nic do spania. Jedynie ciuchy na przebranie. Umyłam się jako pierwsza.
 Kiedy dziewczyny szykowały się do spania ja usiadłam na podłodze i otworzyłam laptopa. Nim się spostrzegłam oglądałam nasze zdjęcia zrobione przed przyjazdem do Londynu. Alex jako kosmiczna księżniczka na balu przebierańców. Ja, Alex i Weronika na wycieczce do Krakowa. Cała nasza czwórka, brat cioteczny Klaudii i jego kumple na zimowym spacerze. Czułam, że zaraz się popłaczę, dlatego też przymknęłam na chwilę oczy i policzyłam do pięciu. Nie powinnam się zamartwiać. Ona się obudzi. Na pewno się obudzi. Nie może się nie obudzić. 
Chwilę później wszystkie były już umyte i mogłyśmy iść spać. 
- Dobranoc. 
- Dobranoc. 
- Kolorowych snów. 
- Do jutra. 
Weszłyśmy pod kołdrę i nie minęło więcej niż pięć minut, a wszystkie już spałyśmy. Musiałyśmy być niesamowicie zmęczone. 
OCZAMI NARRATORA
Paulina otworzyła swoje zielone oczy i mocno ziewnęła. Rozejrzała się po hotelowym pokoju, w którym dzisiaj spały. Klaudia stała w samej piżamie nad swoją torbą i wybierała ciuchy na dzisiaj. Poppy wyszła właśnie z łazienki, a Nadia jeszcze spała. Kennedy przeciągnęła się i wstała z łóżka. 
- Hejka piękne. 
- Cześć Kenn. Poczekasz chwilę? Przebiorę się i ...
- Pewnie. Nie ma pośpiechu. 
Klaudia uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami toalety. Poppy złożyła ciuchy, w których spała w kostkę i położyła je obok torby Brown. Paulina wyciągnęła z torby zwykłe jeansowe rurki i czarną bluzę wkładaną przez głowę z napisem CHILL. Spojrzała na piętnastolatkę, która sprawdzała coś w telefonie. Kuzynka jej chłopaka ubrana była w czarne legginsy, trochę dłuższy kremowy sweter oraz tenisówki w kolorze legginsów. 
- Mogę Ci coś powiedzieć Popps? 
- Trochę się boję, ale jasne. - spojrzała na nią. 
- Jesteś bardzo ładna. 
- Ja? Ty chyba coś ćpałaś. - prychnęła. 
- Mówię na serio. Na prawdę. Po za tym na pewni nie tylko ja tak uważam. Sporo facetów też pewnie ma Cię za niezłą laskę. - powiedziała, na co Lorens trochę się zawstydziła. Chwilę później z łazienki wyszła Klaudia. Miler miała na sobie brązowe rurki, czarne baleriny oraz sweterek w szaro-czarne paski. Włosy związała w kucyk. 
- To lecę, a wy budźcie tego śpiocha. - Kennedy wskazała głową na śpiącą nadal Nadię, po czym weszła do łazienki. Po krótkim prysznicu przebrała się i wróciła do pokoju. Brown już nie spała i wybierała ciuchy do ubrania. 
- Już wstałaś? 
- Bez przytyków Kenn. Dobrze wiesz, że kocham kołderkę, a kołderka kocha mnie. - rzuciła, na co pozostała trójka roześmiała się radośnie. Niebieskooka wyszczerzyła zęby i weszła do toalety. Klaudia parsknęła i schowała piżamę do torby. Pięć minut później Brownie wróciła do nich w pełni ubrana. Miała na sobie czarne rurki, tego samego koloru vansy oraz jeansową koszulę. Włosy zostawiła rozpuszczone. Zostawiły torby w pokoju i wyszły na korytarz. Zamknęły drzwi i zeszły na dół na śniadanie. Hotelowa jadalnia znajdowała się na parterze. Usiadły przy jednym ze stolików, który miał osiem miejsc i chwyciły w ręce kartę dań. 
- Dzień dobry. Co paniom podać? - podeszła do nich kelnerka. Miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Była ładną zielonooką brunetką. 
- Ja poproszę omlet z warzywami. - powiedziała Paulina. 
- Ja jajecznicę z szynką. 
- Owsianka z malinami. - rzuciła Nadia. 
- Naleśniki z czekoladą. - Poppy uśmiechnęła się radośnie. 
- Oczywiście. Zaraz podam. - brunetka posłała w ich stronę uśmiech, po czym odeszła od stolika. Jakieś pięć minut później do jadalni przyszli panowie i dosiedli się do dziewczyn. 
- Jak się spało? 
- Dość dobrze. Tylko trochę twarde mają łóżka. - poskarżyła się Nadia. 
- Moja biedna Nadia. Zaraz pójdę do dyrektora tego mienia i mu nawrzucam. - Matt już zaczynał się podnosić, ale Brown wsadziła mu dwa palce w żebro. Zasyczał i usiadł rozmasowując bolące miejsce. - Jesteś niebezpieczna. - warknął. 
- Wiem, dlatego nie podskakuj Stanley. - mruknęła. Wszyscy się roześmiali. Po śniadaniu od razu pojechali do szpitala. Niestety nic nie wskazywało na, to, że Alex miałaby się dzisiaj obudzić.
- Ale nie martwcie się. Dam sobie rękę uciąć, że do środy się obudzi. - powiedział doktor i poszedł do innych pacjentów. 
- Do środy? Przecież dzisiaj dopiero niedziela. - jęknęła Nadia. Reszta miała strasznie smutne miny. Bali się. 




Jestem.
Trochę długo, ale miałam jakąś blokadę. 

Jak wam się podoba? 
Zadawajcie pytania.
Obstawiajcie, kiedy obudzi się Alex i czy Zayn odbierze ten durny telefon.
Pozdrawiam <3