niedziela, 21 września 2014

1.60


OCZAMI KLAUDII 
Impreza trwała na całego. 
Tańczyliśmy, chłopaki robili konkurs picia soku pomidorowego co wyglądało dość nieładnie i graliśmy w karaoke. Po dwóch godzinach się znudziliśmy i pojechaliśmy do chińczyka na małą kolację. Razem z Paulinką wzięłyśmy sajgonki, Poppy wybrała curry z krewetkami, James wziął orientalny rosół z kaczki, a Brian tatar z tuńczyka.
Cała knajpka miała przyjemny wystrój. Meble i inne rzeczy miały kolor albo czerwony albo złoty. To wszystko genialnie ze sobą współgrało. 
Obsługa? Prawie sami Chińczycy. Jedynie jedna dziewczyna wyglądała na Brytyjkę. 
- Ciekawe, jak tam idzie naszym dzielnym kobietom. - powiedziała Paulina. 
- Alex zapewne kłóci się o, to żeby mogła sama prowadzić, a Nadia dostaje zawału. 
- To bardzo prawdopodobne. - zaśmialiśmy się wesoło. 
Chwilę później przyniesiono nam nasze zamówienia. Sajgonki pachniały przepysznie. I tak też wyglądały. Ugryzłam jednego. Wyczułam jakieś pyszne mięsko i warzywka. Drugą umoczyłam w sosie. Były genialne. 
Widziałam, że reszcie także smakowało, to co zamówili. 
Jamesowi aż uszy się trzęsły. Mimowolnie parsknęłam przez co przesłał mi spojrzenie pt,,To nie śmieszne''. Mrugnęłam do niego. 
Po kolacji poszliśmy na nocny spacer po centrum Londynu. Robiliśmy nocne zdjęcia przy London Eye, Big Benie i na Tower Bridge.
Kiedy zrobiło się zimnej poszliśmy do kręgielni. Bawiliśmy się na serio wspaniale. 
Śmialiśmy się właśnie z Feldmana, który nie zbił ani jednego kręgla, gdy zadzwonił mój telefon. Uspokoiłam się lekko i odeszłam w cichsze miejsce, by odebrać. 
- Halo? - powiedziałam próbując opanować rozbawienie. 
- Klaudia? - ten głos sprawił, że na serio się przestraszyłam. 
- Nadia? Co się stało? - miała zbolały głos pełen bólu i mogłam się założyć, że płacze. 
- Ola ... ona ... - wybuchnęła płaczem. Serce mi zabiło szybciej.
- Co z nią?! Co jest Nad?! - krzyknęłam. 
- Miała wypadek. Potrącił ją samochód. Jest tutaj w szpitalu i ... jest nieprzytomna. - rozpłakała się jeszcze bardziej, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. To nie nie może być prawa. To tylko sen. To nie może być prawda. Nie może. 
- Nad? Postaramy się przyjechać, jak najszybciej. Nie dzwoń na razie do nikogo, okej? - poprosiłam ją. 
- Okej. Tylko szybko. - wymamrotała. 
- Pewnie. Do zobaczenia. - rozłączyłam się i jeszcze przez moment stałam w bezruchu. W końcu otrząsnęłam się i pobiegłam do reszty. Opowiedziałam im co się stało. Byli przerażeni i w kompletnym szoku tak, jak ja. 
Paulina rozpłakała się. James mocno ją przytulił.
Postanowiliśmy podjechać na chwilę do naszego domu i jechać prosto do Cardiff. 
Wzięłyśmy potrzebne rzeczy, czyli jakieś ciuchy na zmianę itp. , wyłączyłyśmy gaz, bezpieczniki i inne pierdoty i szybko wpakowałyśmy się do samochodu. James odwiózł Poppy do domu, ponieważ nie chciał narażać się jej rodzicom, po czym wraz z Brianem wzięli ze swoich domów ubrania na zmianę. 
Jim skierował samochód w stronę autostrady, którą dojedziemy szybciej niż normalną drogą. Cała się trzęsłam. Bałam się o nią. Boże ... co jeżeli coś się jej stanie???? Jak miałybyśmy, to powiedzieć jej rodzicom? Boże ...
Po chwili byliśmy na autostradzie. James jechał, jak najszybciej, ale i tak mieliśmy przed sobą minimum dwie godziny jazdy. 
OCZAMI NADII 
To było najgorsze dziesięć sekund mojego życia.
Najpierw radosna Alex tańcząca na drodze. 
Następnie rozpędzony samochód wyjeżdża zza zakrętu i jedzie prosto na nią. Potem widzimy, jak kierowca forda uderza w jej sylwetkę. Ciemnowłosa z impetem odbija się od maski i odlatuje na metr od samochodu.
Samochód zatrzymał się i wysiadł z niego około trzydziestoletni facet z dredami. Zaczyna krzyczeć na nieprzytomną Cliver, że jest powalona i co ona robi o tej porze na drodze. Adam podbiegł do niego i zaczął się z, nim kłócić natomiast Matt poleciał zobaczyć z Olą. Ja stałam ciągle w tym samym miejscu i cała się trzęsłam. 
Chłopaki zadzwonili po policję i pogotowie. 
Policjanci zgarnęli wariata drogowego na posterunek, a Alex musiała od razu zostać zawieziona do szpitala i zbadana.
Wzięliśmy adres i pojechaliśmy za karetką. Całą drogę ryczałam, jak bóbr, a Matt przytulał mnie i głaskał po głowie.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze ... - próbował mnie uspokoić. 
Po chwili dojechaliśmy do szpitala, w którym przebywała Ola.
- Dzień dobry. My do dziewczyny, którą przed chwilą przywieziono z wypadku samochodowego. - powiedział Adam do recepcjonistki. 

- Państwo z rodziny? - zapytała. Miała jakieś czterdzieści lat i urodę prosto z Afryki.
- Ja jestem jej kuzynem, a oni, to przyjaciele. 

- No dobrze. A jej rodzice? Albo dziadkowie? 
- Właśnie, to jest problem. Jesteśmy tutaj na wakacjach u jego rodziców. Jej rodzina jest w Polsce. - wyjaśniłam. 
- Rozumiem. A mógłby pan zadzwonić do swoich rodziców? Bo inaczej nie będę mogła was o niczym informować. 
- Oczywiście. - Adam poszedł zadzwonić. Jego mama powiedziała, że przyjadę, jak najszybciej. - Będą za dwie godziny. Z Londynu jest kawałek drogi. 
- Okej. To teraz wypełnijcie kartę pacjentki. - podała nam arkusz i długopis. Usiedliśmy na krzesełkach i zabraliśmy się za wypisywanie. 
KARTA PACJENTA 
IMIONA : ALEKSANDRA MARIA ŁUCJA
NAZWISKO: CLIVER
DATA URODZENIA: 08.04.1996 r.
IMIONA RODZICÓW: WIOLETTA I PRZEMYSŁAW
CHOROBY I UCZULENIA: uczulenie na kredę oraz rumianek. 

NUMER TELEFONU RODZINY: 702 456 003-numer cioci. 
- Proszę. - wypełnioną kartę oddaliśmy pani Hill. 
- Dziękuję. A teraz usiądźcie. U Aleksandry jest doktor. - powiedziała z dużym, ale współczującym uśmiechem. Razem z Adamem usiedliśmy na krzesełkach natomiast Matt poleciał do tutejszego bufetu po coś do picia. 
- Musimy zadzwonić do dziewczyn. - powiedział Kessler łapiąc mnie za rękę. Pokiwałam głową i z bijącym sercem wybrałam numer Klaudii. Powiedziała, że przyjadą, jak najszybciej się da. Gdy się rozłączyłam przyszedł Matty. Podał mi kubek z ciepłą herbatą. Sobie i Adamowi wziął napój energetyczny. 
- Nie martw się Brownie. Ola jest silną dziewczyną. - powiedział Adam. 
- Wiem, ale strasznie się o nią boję. - wymamrotałam. - Co jeżeli ...
- Nawet o tym nie myśl. Alex z tego wyjdzie. - powiedział twardo Stanley. 
Pokiwałam głową, ale do końca nie byłam tego pewna. Nigdy nie można być, czegoś pewnym na sto procent.
Pół godziny później z jednej z sal wyszedł doktor naszej przyjaciółki.
Wyglądał na jakieś pięćdziesiąt lat. Miał siwawe już brązowe włosy oraz duże jasne oczy ukryte za okrągłymi okularami. 

Ubrany był w spodnie od garnituru, niebieską koszulę i lekarski kitel. 
- Państwo z rodziny tej potrąconej dziewczyny?  - zapytał. 
- Tak, jesteśmy jej kuzynami. - skłamał nie do końca Adam. - Co z nią?
- Parę zadrapań, złamane jedno żebro i lewa ręka. Do tego przy zderzeniu z asfaltem musiała uderzyć w głowę, ponieważ utworzył się mały krwiak przy postawie czaszki. 

- O, boże ... - zakryłam usta dłonią. W moich oczach znowu pojawiły się łzy. Stanley automatycznie objął mnie ramieniem. 
- Nie musicie się martwić. Wszystko już jest w porządku, ale przez parę dni będzie nieprzytomna. Jej organizm musi odpocząć. - uspokoił nas. Trochę odetchnęłam.
Godzinę później przyjechali państwo Kessler. Pani Dominika mocno mnie przytuliła, a pan Leon zaczął rozmawiać z chłopakami. 

- Co z nią? - zapytał. Opowiedzieli im rozmowę z doktorem. Zostawili nas i poszli zamienić z, nim parę słów. 
- Nie jesteś głodna? - zapytał mnie Matt. 
W tym samym momencie zaburczało mi w brzuchu. 
- Czyli jest. Chodź. Adam tutaj poczeka w razie, gdyby przyjechały dziewczyny. 
- Okej. 
Razem z Mattem poszliśmy do bufetu. 
Było, to średniej wielkości pomieszczenie o żółtych ścianach. Znajdowały się tutaj okrągłe czteroosobowe stoliki z krzesełkami. Za ,,barem'' stała młoda dziewczyna. 
- Hej, co podać? - zapytała. Miała dziwny akcent. Rozejrzałam się po półkach. 
- Jest coś ciepłego, czy coś takiego? 
- Oczywiście. Mamy kanapki, zupę pomidorową, frytki i pieczonego kurczaka. 
- To poproszę tą zupę. - powiedziałam. Matt wziął sobie kanapkę z szynką i serem. 
Do tego oboje kupiliśmy sobie po butelce soku. Usiedliśmy prze jednym ze stolików. Dziesięć minut później wracaliśmy pod salę naszej przyjaciółki. Matt usiadł obok mamy Adasia, a ja udałam się do toalety. Przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam potwornie. Miałam opuchnięte i zapłakane oczy, smugi tuszu na policzkach i potargane włosy. Za pomocą szpitalnego mydła i papieru toaletowego zmyłam tusz, po czym obmyłam twarz wodą. Było lepiej. Zrobiłam siku i wróciłam do reszty.
Kiedy piętnaście minut później nie mogłam usiedzieć i chodziłam w tę i z powrotem po całym korytarzu na nasze piętro wpadły dziewczyny. 

Zatrzymały się i spojrzały na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Także na nie spojrzałam, po czym mocno je przytuliła. Rozpłakałyśmy się. 
- Co z nią? - zapytał Feldman. Otarłam łzy z policzków. 
- Złamane żebro i ręka ... mały krwiak, którym już się zajęli. Teraz jest nieprzytomna. - powiedziałam i przytuliłam roztrzęsioną Klaudię. Poszliśmy do Kesslerów i Matta.
- Jestem pewien, że nic takiego, by się nie stało, gdyby ten facet tak nie zapierniczał. Mogę się założyć, że ze stówę jechał. - Matt wyglądał na wkurzonego. 
- Mam nadzieję, że policja go zabrała? - zapytała Paulina. 
- Tak. Rozmawiałam z jednym z nich i powiedział, że będą robić testy na zawartość alkoholu w jego krwi. - odparł Adaś. Miałam ochotę zajebać tego ciula. 
- A co z jej rodzicami? Będziemy do nich dzwonić? 
- Należałoby, ale jeszcze nie teraz. Nie ma potrzeby żeby Wiola i Przemek się zamartwiali. - powiedziała pani Dominika. Zgodziliśmy się. 
OCZAMI NARRATORA 
Dochodziła 22.00, więc czas wizyt już minął. Jednak doktor Rolls zgodził się, aby w szpitalu zostały cztery osoby. Wybrano Nadię, Klaudię, Paulinę i Adama. 
Reszta miała wrócić do Londynu i przyjechać rano. 
Adam i Paulina nie spali i robili za poduszki za dwóch pozostałych dziewczyn. Paulina pogłaskała Nadię po głowie i westchnęła. 
- Ten dzień będzie na szczycie najgorszych dni w moim życiu. 
- Masz taką listę? - zdziwił się. Klaudia leżąca głową na jego kolanach poruszyła się. 
- Tak. Na pierwszym miejscu jest dzień, w którym dowiedziałam się, że dziewczyny nie mogą bić facetów. Ale i tak niektóre łamią te zasady. - powiedziała dla przełamania smutnej atmosfery. Zaśmiał się. 
- Ej, powinniśmy zadzwonić do Dana. - powiedział w pewnym momencie. Paulina zamarła. No tak. Dan. On i reszta chłopaków powinni wiedzieć co się stało. 
- Rano Adi, rano. - rzuciła i mocno ziewnęła. 
- Jak chcesz, to się prześpij. W razie, czego was obudzę. 
- Tak? Dziękuję. Jesteś kochany. - ponownie ziewnęła, po czym oparła głowę na ramieniu Adama i po chwili zasnęła. Chłopak przez chwilę siedział w bezruchu, ale w końcu zmęczenie wzięło górę i także zasnął. 
Jakiś czas później obok nich przechodziła jedna z pielęgniarek. Spojrzała na nich ze współczuciem, po czym, każdego z nich przykryła kocem przyniesionym z kantorka. 
- Biedni. - poklepała Nadię po głowie i poszła na obchód. 
Rano pierwsza przebudziła się Klaudia. Przetarła oczy i rozejrzała się. Leżała na krzesełkach z głową na kolanach Adama. Podniosła się i ziewnęła. Zegar wiszący nad jednymi z drzwi wskazywał 7.20. Pięknie. Pod krzesełkami leżały torby z ciuchami na zmianę, które wczoraj przywiozły. Sięgając po jedną z nich szturchnęła Kesslera. 
- Co jest? - wysapał rozglądając się zaspanym wzrokiem po korytarzu. 
- Sorki Adaś ...
- Klaudia? Która godzina? - zapytał nie wykonując gwałtownych ruchów, aby śpiąca oparta o jego ramię Paulina się nie obudziła. 
- Wpół do 8.00. Pójdę się przebrać, okej? 
- Jasne. 
Podniosła torbę z podłogi i poszła do toalety. Weszła do jednej z kabin. Ściągnęła z siebie ciuchy i przebrała się w inne, czyli wąskie jeansy i biały T-Shirt z nadrukiem. Rozczesała włosy, przemyła twarz i ''umyła'' zęby, po czym wróciła do przyjaciół. Dziewczyny już nie spały. Nadia wyglądała, jak siedem nieszczęść. 
- Ja chcę prysznic. - jęknęła. 
- Nie tylko, ty. - powiedziałam. Dziewczyny poszły się przebrać, a my z Adamem poszliśmy zapytać się co z Olą. Nadal była nieprzytomna, ale jej stan był stabilny. Uspokojeni zeszliśmy do bufetu na śniadanie. Ja wzięłam kanapkę z serem, wędliną oraz sałatą i ciepłą owocową herbatę natomiast Adaś zamówił jajecznicę oraz kawę. Dziewczyny, które dołączyły do nas dwadzieścia minut później wzięły kanapki. Nad z serem i wędzonym kurczakiem, a Paula z łososiem i ogórkiem. 
Po zjedzeniu wróciliśmy pod salę naszej przyjaciółki. W tym samym momencie ze środka wyszedł doktor Rolls. 
- Dzień dobry ...
- Dzień dobry dzieciaki. Wasza przyjaciółka jest bardzo dzielna. Za góra trzy dni powinna się obudzić. - powiedział. 
- A ... moglibyśmy ją zobaczyć? - zapytała cicho Nadia. 
- Oczywiście. Tylko nie wszyscy na raz. - rzucił i uśmiechając się zostawił ich. Najpierw weszła Nadia z Pauliną. Nieśmiało ruszyły w stronę jedynego łóżka w tym pomieszczeniu. Ich przyjaciółka leżała nieruchomo pod kołdrą. Była poprzypinana do różnych kabelków. Jej skóra była strasznie blada. Miała rozciętą wargę, parę siniaków na twarzy i prawej ręce natomiast na lewej i na żebrach znajdował się gips. 
Nadia przełknęła ślinę żeby się nie rozpłakać. Serce jej pękało, gdy patrzyła w jakim stanie jest jej przyjaciółka. Paulina usiadła na stołku i złapała szatynkę za rękę. Rozpłakała się. Brownie przycupnęła obok i mocno ją przytuliła. 
- Będzie dobrze Kenn, będzie dobrze. - wyszeptała patrząc kątem oka na nieprzytomną siedemnastolatkę. Była zła. I, to cholernie mocno. Gdyby nie szli na ten durny spacer nic takiego, by się nie stało. Szkoda, że nie można cofnąć czasu. 
Z sali wyszły po piętnastu minutach robiąc tym miejsce Klaudii i Adamowi. Siedzieli i gadali, gdy na piętro wbili rodzice Adama, James i Matt. Pani Dominika trzymała w ręku koszyk natomiast panowie mieli plecaki. 
- Cześć. I co z nią? - zapytał James całując Paulę na przywitanie. 
- Wszystko w porządku, ale nadal jest nieprzytomna. Doktor powiedział, że za góra dwa dni powinna się obudzić. - odparła Nadia. 
- Jesteście głodni? - zapytała pani Dominika wyciągając z koszyka ciepłe rogaliki z dżemem. - Przed chwilą kupione w pobliskiej cukierni. 
- Ja się skuszę. - rzuciła Paula odbierając jednego i wgryzając się w niego.
Godzinę później do szpitala wparowała dwójka policjantów w celu przesłuchania poszkodowanej i świadków wypadku. Doktor powiedział im, że Ola jest nieprzytomna, więc funkcjonariusze prawa zabrali na sobą Nadię, Adama i Matta. Przesłuchanie trwało około czterdziestu minut. Po zapisaniu protokołu poprosili o informowanie ich o stanie pacjentki, po czym opuścili szpital. 

- Powiedzieli, że ten koleś co potrącił Olę miał we krwi ponad promil alkoholu we krwi. I, że jechał bez prawa jazdy. - rzucił Matt, kiedy wrócili do reszty. W Wielkiej Brytanii dopuszczalna ilość, to 0,8 promila co jest dziwne, bo w Polsce wynosi 0,2.
- No, to pięknie. Mam nadzieję, że zamkną go na trochę. - powiedziała pani Kessler podając Klaudii kubeczek z ciepłą herbatą. 
Przez najbliższe godziny nie działo się nic nadzwyczajnego, ale nie mogli zostawić jej samej. Nawet, jeżeli była nieprzytomna. Około 14.00 przyjechał Brian z Poppy. Adam miał zabrać dziewczyny do Londynu, aby się umyły itp. , po czym mieli wrócić. 
- Jak coś, to dzwońcie. - powiedziała Paulina i zajęła miejsce pasażera. Klaudia i Nadia usiadły z tyłu, a Adaś naturalnie za kierownicą. 
- Oczywiście. Jedźcie ostrożnie. - powiedziała pani Dominika. Ruszyli. 



Cześć. 
Cóż ... to był jeden z najbardziej emocjonalnych rozdziałów w mojej ,,karierze''. Nie łatwo mi o tym pisać, ale taka jest kolej rzeczy. 
Pytajcie, na serio lubię odpowiadać na wszelkie pytania. 
Myślicie, że Alex się obudzi? 
Pozdrawiam. 

















wtorek, 16 września 2014

1.59


OCZAMI ALEX
Następnego dnia wstałam jako pierwsza. 
Przebrałam się i zeszłam do kuchni. 
Włączyłam radio i zabrałam się za robienie, jakiegoś dobrego śniadanka. 
Zdecydowałam się na zwykłą jajecznicę z szynką. Po wstawieniu wody na kawę zabrałam się do pracy. Mieszając jajka nuciłam pod nosem razem z Jaredem Leto.
Kiedy kończyłam swoje pyszne śniadanko do kuchni wpadła Klaudia. 

- Cześć. - dała mi całusa w czubek nosa i podbiegła do lodówki. Wyciągnęła z niej żółty ser i parówki. Dziwne połączenie, ale okej. 
- Co dzisiaj robimy? - zapytałam wkładając talerz do zlewu i dolewając sobie kawy. 
- Nie wiem. Może ... 
- Hejka! - do kuchni wpadła pozostała dwójeczka. Nadia dopadła płatki śniadaniowe natomiast Paulina zdecydowała się na owsiankę. 
- Co dzisiaj porabiamy? 
- Mogłybyśmy iść na zakupy. - powiedziała Paulina zasiadając przy stole. Zgodziłyśmy się. Poleciałam na górę się przebrać. 
Założyłam obcisłe jasne jeansy, czarne trampki oraz biały T-Shirt z nadrukiem przedstawiającym Ciasteczkowego Potwora. Związałam włosy w kucyk, wzięłam do ręki torebkę i zbiegłam na dół. Jedynie Paulinie udało się wyrobić przede mną. Miała na sobie pudrowo-różową tunikę z napisem ,,It's my life'', jeansowe szorty oraz czarne vansy. Włosy zostawiła rozpuszczone. 
- Ślicznie wyglądasz kochanie. Nic dziwnego, że Gordon się w Tobie zakochał. Tylko jeszcze trzeba, to powiedzieć Ernestowi ...
- Czy, ty chcesz dostać w tą piękną buźkę? Nawet nie wypowiadaj tego imienia. - warknęła na co zachichotałam, jak psotna dziewczynka.
Kimże jest Ernest Twardowski? 

Sąsiad Klaudii, który bez pamięci zakochał się w naszej Paulince. Najlepsze jest, to, że chłopak ma czternaście lat. Normalnie chce się płakać. I nie ze szczęścia. My mamy niezłą polewkę z jego uroczych wierszy i prezentów, ale Paula już nie za bardzo. 
- On jest uroczy i na pewno się załamie, gdy się dowie o Jamesie. - westchnęłam odsuwając się na bezpieczną odległość. Na szczęście na dół zbiegła Klaudia, bo inaczej na pewno bym tego nie przeżyła. Chwalić króla elfów.
Panna Miler założyła łososiowy kombinezon z krótkimi nogawkami, białe sandałki i jeansowy kardigan. Włosy związała w warkocza. 

- Coś mnie ominęło? - zapytała. 
- Nic ciekawego. - rzuciłam szybko. Klaudia przeniosła spojrzenie z Pauliny na mnie. 
- Znam, to spojrzenie. - powiedziała.
- Gadałyśmy o Erneście. - powiedziałam. Nie chciałam się z nią kłócić. Może nie wygląda, ale jest niebezpieczna, kiedy ktoś ją denerwuje. Kiedyś kopnęła chłopaka w jajka, bo ten wepchnął się przed nią w kolejce. A, to niby ja jestem agresywna. Jaki ten świat niesprawiedliwy. 
- O Erneście? - wyszczerzyła zęby na co Paula wymruczała pod nosem parę przekleństw. Zaśmiałyśmy się. 
Chwilę później na dół zeszła Nadinka. Miała na sobie brązowe rurki, czarne botki oraz szarawą koszulę. Włosy rozpuściła. 
- Możemy iść. 
Pojechałyśmy do Centrum Handlowego. Na początku wstąpiłyśmy do Empiku i Fuńciaka, czyli sklepu w, którym wszystkie rzeczy są jedynie za funta.
Następnie przyszedł czas na zakupy ciuchowe. Klaudia i ja poszłyśmy do House, a Paulina i Nadia do New Yorkera, a potem miałyśmy spotkać się w Primarku. 
- To jest ładne. - Klaudia wzięła z wieszaka sukienkę. Miała kolor świeżej trawy, a z tyłu był złoty ekspres. Przyłożyła ją do siebie. Sięgałaby jej do ud. 
- Ładna. - poparłam ją. 
- Zaraz ją przymierzę. Idziemy dalej. 
Efekt końcowy? Każda z nas miała po dwie rzeczy. Poszłyśmy do Primarka, gdzie czekały na nas dziewczyny. Tylko Paulina miała torbę. 
- Co jest? Nic nie kupiłaś? Przecież ...
- Kupiłam kolczyki. - przerwała mi Nad. Pokiwałam głową, po czym  z uśmiechem otarłam czoło z ,,potu'' na co wywróciła oczyma. Weszłyśmy do Primarka. Tam dopiero się obłowiłyśmy. Nigdy nie kupiłam tyle rzeczy na raz. 
Po zakupach poszłyśmy do kawiarni ,,Cinnamon''.
Zamówiłam kawę z mlekiem i karmelem oraz ciasto dyniowe. Klaudia wzięła herbatę jagodową oraz szarlotkę natomiast Nadia i Paula zdecydowały się na lemoniadę cytrynowo-miętową oraz lody. Paulinka na czekoladowe, a Nadinka na sorbet malinowy. 

- Fajne miejsce. - powiedziała niebieskooka, kiedy czekałyśmy na zamówienia. 
- Takie klimatyczne, co nie? - zgodziłam się. 
Po czterdziestu minutach zaczęłyśmy zbierać się do domu.
Kiedy się rozpakowałyśmy zabrałyśmy się za robienie jakiegoś prostego obiadu. Stanęło na zapiekance ryżowej z dynią, mięsem mielonym i pomidorami.
Po zjedzeniu usiadłyśmy w salonie przed telewizorem. 

Gdy oglądałyśmy trzeci odcinek jakiegoś durnego serialu zadzwonił mój telefon. 
- Halo? 
- Cześć Lexie. Co porabiacie? 
- Siedzimy i oglądamy serial o perypetiach grubego psychola, który chce się umówić z Jennifer Lopez. Czyli, jak widzisz dzień, jak co dzień. - powiedziałam na co on i dziewczyny zaśmiali się wesoło. - A co chcesz? 
- Jedziemy z Adamem do Cardiff na tor motocyklowy. Może chcecie się zabrać?
- Fajnie!!! - oczy mi się zaświeciły. - Zapytam dziewczyn i napiszę Ci SMS-a. 
- Okej. Jak coś, to podjedziemy po was za pół godziny. - powiedział i rozłączył się. Odwróciłam się do dziewczyn z ogromnym uśmiechem. 
- Co ten pajac znowu wymyślił? - westchnęła Klaudia. 
- Razem z Adasiem jadą do Cardiff na tor motocyklowy i pytają się, czy też jedziemy.
- Mi się nie chce. - mruknęła Miler, po czym ziewnęła. 
- Mi też nie. Nadię zabierz. - rzuciła Paula. 
- Jak mus, to mus. - powiedziała Brownie i podniosła się. Pisnęłam i rzuciłam się jej na szyję przez co o mało nie wylądowałyśmy na podłodze. 
- Przez tą Twoją głupotę wylądujemy w szpitalu. - burknęła. Wyszczerzyłam zęby. Pobiegłyśmy na górę się przebrać. Zostałam w tych samych spodniach i trampkach, ale zamiast T-Shirtu założyłam sweterek w biało-granatowe baski i skórzaną ramoneskę kupioną dzisiaj w Primarku. Rozpuściłam włosy i byłam gotowa. Wzięłam torebkę i zbiegłam na dół, gdzie czekała na mnie już Nadusia. Miała na sobie ciemnozielone rurki, te same botki co wcześniej oraz biały T-Shirt i rozpinany czarny sweter.
Dwanaście minut później przyjechali panowie. Samochodem Adiego tak na marginesie. 

Dałyśmy im po całusie w policzek i usiadłyśmy z tyłu. 
- Co wam się zebrało na te motory? - zapytałam szukając w torebce gum. 
- A jakoś tak. Kolega nam polecił. Powiedział, że, to wspaniała sprawa. 
- A umiecie chociaż jeździć? - Nadia wyglądała na nieprzekonaną. 
- W tym momencie mnie obraziłaś. - prychnął Matty i założył ręce na piersi. Niebieskooka próbowała ukryć uśmiech. Ja natomiast parsknęłam. 
- Przepraszam po prostu ... nie wiedziałam. 
- Nic się nie stało. - powiedział Adam, po czym włączył radio.
Cała droga zleciała nam dość szybko. 

OCZAMI PAULINY 
Kiedy dziewczyny nas zostawiły postanowiłyśmy zrobić masę popcornu i pooglądać parę fajnych filmów. Najpierw obejrzałyśmy ,,Blue Jasmine''. Film opowiada o przechodzącej kryzys gospodyni domowej, która przenosi się z Nowego Yorku do San Francisco, gdzie odnawia kontakt ze swoją siostrą. Następnie włączyłyśmy ,,Przyjaciele z Francji'', a na końcu ,,X-Mena''. Byłyśmy w połowie, kiedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W progu stał mój chłopak wraz z Brianem i Poppy.
- O , hej. 
- Cześć kochanie. Możemy wejść? - zapytał Gordon.
- Jasne. Zapraszam. - powiedziałam i przepuściłam ich w drzwiach. James dał mi całusa. Poszliśmy do salonu. Przywitali się z Klaudią i usiedli na kanapie. 
- A, gdzie Alex i Nadia? - zapytała blondynka. 
- Pojechały z Adamem i Mattem do Cardiff na tor motocyklowy. - powiedziałam siadając na podłodze przy fotelu Klaudii. 
- Super. Byłem tam z rok temu. Zajebiste miejsce. - rzucił mój chłopak.
Jakieś dziesięć minut później postanowiliśmy zrobić sobie pięcioosobową imprezę. Ja, Poppy i Jim poszliśmy przygotować coś do żarcia, a Brian i Klaudusia wybierali muzykę. Razem z blondynką zabrałyśmy się za robienie ziołowego popcornu. Natomiast James ... 

- Kochanie? Co, ty robisz? 
- No co? Dobre będzie. - burknął. W jednej z szafek znalazł paczkę krakersów oraz wielki słoik Nutelli. I zaczął robić mini kanapki. Boże. 
- Ciekawie, to ... wygląda. - Poppy hamowała uśmiech cisnący się jej na usta. Parsknęłam i wstawiłam wodę na herbatę. Oprócz herbaty mieliśmy wino niskoprocentowe oraz lemoniadę i piwo, które ... przywieźli panowie. Oni chyba dobrze wiedzieli co się będzie dzisiaj działo.
Kiedy żarcie było gotowe przenieśliśmy się do salonu, gdzie nasi przyjaciele kłócili się o, to, czy puścić Coldplay, czy The Kiss.
- Do The Kiss nie da się tańczyć. - zaprotestował James. 

- Da. Jeżeli jesteś nieźle powalony. - rzuciłam na co wszyscy zareagowaliśmy śmiechem. Chwilę później zaczęła się impreza. Nasze tańce niektórzy mogliby uznać za nie co szalone. Podczas, gdy leciała piosenka ,,Gangam Style'' Brian wyglądał jakby zwiał z psychiatryka. Na serio. Jednak najlepszym momentem imprezy był ,,dramatyczny'' taniec mojego chłopaka do piosenki ,,Give me love'' Eda Sheerana.
Boże ... o mało się nie popłakałam. Ze śmiechu. On jest walnięty. Na serio. 
OCZAMI NARRATORA
W Cardiff znaleźli się po dwóch godzinach. 
Tor motocyklowy znajdował się niedaleko Bute Park.
Zaparkowali i poszli wykupić ,,bilety''. 

Musieli poczekać na swoją kolej, więc kupili sobie po hot dogu i usiedli na trybunach otaczających cały tor. 
- Ja na, to coś nie wsiądę. - mruknęła Brown wskazując jedną z maszyn. 
- Daj spokój Brownie. Fajnie będzie. Pojedziesz z Adasiem, a ja zabiorę Alex. 
- Obyście mieli rację. Jestem za młoda na śmierć. 
Czterdzieści minut później przyszła ich kolej. Odebrali kombinezony oraz kaski, po czym ruszyli w stronę początku toru. Adam wsiadł na jeden z dwóch motorów natomiast Nadia wsiadła za, nim i mocno wczepiła się w jego plecy. 
- Kessler ...
- Tak Naduś? 
- Jeżeli zginiemy, to będę Cię prześladować całe nasze poza ziemskie życie. 
- Okej. - zaśmiał się i odpalił. Chwilę później pruli w stronę drugiego końca toru. Matt wsiadł na drugi motor, a Ola wgramoliła się za niego. 
- Mam jechać wolno? 
- Nie pierdol Stanley tylko jedź!!! - powiedziała z ogromnym uśmiechem. Zaśmiał się i spełnił jej gorącą prośbę. Krzyknęła i wyrzuciła ręce w górę. 
- Trzymaj się mnie idiotko, bo zlecisz! 
- Nie bądź baba Matty!- zaśmiała się, ale grzecznie złapała go w pasie. Po dwudziestu minutach skończył się im czas. 
- Ekstra było! - krzyknęła Cliver. - Co nie, Nadi? 
- Nie wierzę, że, to mówię, ale w stu procentach się z Tobą zgadzam. 
- I widzisz? Nie trzeba było trząść portkami. 
Postanowili pójść coś zjeść, a następnie udać się na spacer po Cardiff. Adam zaprowadził ich do jakieś amerykańskiej knajpy. Matt wziął sobie Chowder z wędzonym łupaczem, porem i kukurydzą. Adaś skusił się na hamburgera, a Nadia Gumbo z owocami morza. Natomiast Alex zdecydowała się na tachos z łososiem. 
Po zjedzeniu spacer. Spacerowali ulicami Cardiff wygłupiając się i gadając. Dochodzili do rzeki Taff, gdy Alex wpadła na pomysł. 
- Mam ochotę potańczyć. 
- Zdurniałaś. - parsknął Matt.
- No co? Jest tu tak spokojnie. Nie jeżdżą samochody, nie ma żadnych ludzi. Dawajcie, proszę. - spojrzała na nich z miną zbitego szczeniaczka. Zgodzili się. Kessler zapuścił muzykę, a panna Alex zaczęła tańczyć. Pozostała trójka miała niezły ubaw.
Tak się wczuła, że znalazła się jakieś pięć metrów od swoich przyjaciół. Robiła mnóstwo figur, wygibasów i innych pierdół.
Matt, Adam i Nadia uśmiechali się pod nosem i szli za nią. 

Nagle zamarli.
W następnej chwili wydarzyły się następujące rzeczy: krzyk, przerażenie i głośny huk.



Cześć

Krótki, ale trudno.
Nie wiem co powiedzieć. 
Dalsze rozdziały będzie mi się pisało z bólem serca. 
Co sądzicie?
Piszcie.
Pozdrawiam, Aleks.


























środa, 10 września 2014

ALBUM 28

Paulina ze swoją mamą Iwoną.
Pokój Nadii w Polsce.

Klaudusia i kakao ze Starbucks.

Nadia i jej sąsiadka Hania.












Alex i Louis zdjęcie z ukrycia ;) Przed wyjazdem nad jezioro.












Pyyyyszne <3









Paulina i jej kuzynka Magda na wspólnych wakacjach nad morzem.
















Nadia, Klaudia, Ola i Olive w Newcastle.

Nowa miłość Klaudii.





Ola jedzie rowerem do dziadków. Zdjęcie zrobione przez jej brata.











ONE DIRECTION odpoczywa w lesie.











Ola i jej kuzynka Nina.













Piękny Londyn









Paulina z kuzynką i bratem.




















niedziela, 7 września 2014

1.58




OCZAMI KLAUDII  
Po wyjściu Pauliny postanowiłyśmy trochę ogarnąć. 
Powycierałyśmy kurz, odkurzyłyśmy, umyłyśmy okna. 
Po god
zinie skończyłyśmy, więc przebrałyśmy się i pojechałyśmy na jakiś obiad. 
Zamówiłyśmy pizzę z salami, serem i pieczarkami. 
- Ciekawe, gdzie nasz Romeo zabrał Paulinę. - powiedziałam biorąc łyka wody z cytryną. 
- Nie mam pojęcia. Ale modlę się, aby Paula go nie zabiła. Inaczej już nigdy nie porozmawiam z Black Veil Brides. - rzuciła Cliver opierając brodę na dłoni. Roześmiałyśmy się wesoło. Ona jest walnięta. 
Po chwili kelner przyniósł nasze zamówienie. Podziękowałyśmy mu serdecznie, po czym chwyciłam pierwszy kawałek. Ser niesłychanie się ciągnął. 
- Ślinka sama napływa do ust. - mruknęła Nadia chwytając swój kawałek. 
Po zjedzeniu pizzy i koszyczka ciasteczek czekoladowych poszłyśmy na spacer do parku, gdzie spotkałyśmy Poppy z Fizzy'm psem Jamesa.
- Hej mała. - powiedziałam.
- Cześć dziewczyny. Gdzie macie Paulinę? - zapytała. 
- Na randce z panem Gordonem. - powiedziała Brownie. 
- A no tak, coś tam mówił, że chce ją przedstawić rodzicom. 
- Co?! 
- No, zabrał ją do Falmouth, aby poznała jego rodzinkę. 
- Oho, to mogę się założyć, że nie wróci do Londynu żywy. Paulina do zachlasta. 
- Może nie będzie tak źle. 
OCZAMI NARRATORA
Reszta rodzinki przybyła około godzinkę po przyjeździe Pauliny i Jamesa.
Tata Jima miał szopę brązowych włosów przepasanych już siwizną oraz duże brązowe oczy, które odziedziczył po, nim James oraz Jules. 

Natomiast najmłodsza latorośl rodziny Gordonów miała sięgające połowy pleców proste brązowe włosy oraz szare oczy swojej mamy. 
Tak, jak pani Jenna oraz Jules bardzo przyjemnie i serdecznie.
Po pysznym obiedzie James pokazał Pauli swój stary pokój. 
Do Londynu przeprowadził się dwa lata temu.
Ściany niebieskie, a meble brązowe. Mnóstwo plakatów The Kiss oraz Manchester City.
- Fajny. - przysiadła na jego łóżku.
- Pamiętam, jak błagałam rodziców o pokój na poddaszu. Zgodzili się dopiero, gdy urodziła się Hannah. - usiadł obok niej i złapał ją za rękę. - Nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś. Strasznie się cieszę. 
- Ja też, Bałam się ale Twoja rodzina jest wspaniała. 
- Polubili Cię. 
- Super. - uśmiechnęła się. 
Położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Pachniał drzewem sandałowym i miętą. 
Chwilę później zeszli na dół na ciasto. 
Po zjedzeniu pysznego ciasta cytrynowego Paula i James wzięli jego siostry na spacer. 
- Tutaj pierwszy raz się całowałem. - wskazał na plac zabaw po lewej stronie. - Miałem z dwanaście lat. Było dość dziwnie ... 
- Czemu? 
- Bo strasznie się śliniła. 
- Fuuj! - wzdrygnęła się Hann. Paulina zaśmiała się i objęła czternastolatkę ramieniem. 
Poszli też do lodziarni na pyszne lody. 
James wybrał jedną kulkę waniliową, a dwie jagodowe. Hannah wzięła trzy o smaku różanym, a Jules, każdą inną, czekoladową, koksową i malinową. Natomiast Paula wybrała dwie karmelowe i jedną ananasową. 
Usiedli w parku niedaleko i rozmawiali o wszystkim. 
OCZAMI NADII 
Po spacerze wróciłyśmy do domu. 
Trochę się nam nudziło, bo całe One Direction pojechała do Belgii na koncert charytatywny, a potem jadę na parę dni do swoich domów. 
Dlatego Olcia zadzwoniła do Adasia i Matta żeby wpadli. 
Siedziałyśmy w salonie, kiedy przyjechali. 
- Co tam dziewczęta? - Matt klapnął pomiędzy mną, a Klaudią. 
- Nudzi się nam. Paulina pojechała na randkę ze swoim księciem, a nas zostawiła same. 
- O jakie wy biedne. - Stanley położył głowę na ramieniu Miler i pogłaskał ją po dłoni. 
- Dlatego was zaprosiłyśmy. Macie jakieś pomysły? - zapytała Alex podciągając nogi pod brodę i obejmując je ramionami. 
- Może pójdziemy do klubu? - zaproponował Kessler. 
- No nie wiem ...
- Daj spokój Nad, to super pomysł! Nigdzie dawno nie byłyśmy. Poczekacie chwilę? Przebierzemy się. - brązowooka podniosła się i zaczęła ciągnąć mnie i Klaudię na górę.
- Jasne. 
Chwilę później szykowałyśmy się do wyjścia. 
Otworzyłam szafę w celu znalezienia jakiś fajnych ciuchów. W końcu zdecydowałam się na czarne szorty z wyższym stanem, miętowy top oraz czarne botki na lekkim obcasie. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Pomalowałam rzęsy tuszem, do tego puder oraz róż i jasnoróżowa pomadka. 
Wzięłam torebkę z najważniejszymi rzeczami i zeszłam na dół. 
Olcia siedziała już w salonie z chłopakami. 
Miała na sobie jeansowy kombinezon z krótkimi nogawkami, czerwone trampki oraz skórzaną kurtkę. Włosy opadały na ramiona, a z makijażu wychwyciłam jedynie tusz.
- Klaudia jeszcze się ubiera?
- Aha. Nie mogła się zdecydować co założyć ...
- Już idę! 
Po schodach zbiegła nasza Klaudynka. 
Ubrała się w bordową sukienkę przed kolano z krótkimi rękawami, jeansową kurtkę i czarne baleriny. Włosy związała w luźnego warkocza. Makijaż miała podobny do mojego.
Trzy minuty później siedzieliśmy w samochodzie kuzyna Oli, który miał nie pić. Klub ,,DarcyMoon'' znajdował się na obrzeżach miasta. 
Weszliśmy do środka bez żadnego problemu. 
Chłopaki zamówili nam colę z lodem, Matt wziął piwo, a Adam pinacoladę bez alkoholu. Bawiliśmy się bardzo dobrze. Tańczyliśmy, wygłupialiśmy się i wypiliśmy tonę coli i zjedliśmy masę chipsów i innych głupot. Tańczyłam właśnie z Adamem do jednej z piosenek Biebera, a Ola wywijała z Mattim. Natomiast Klaudię wyrwał jakiś blondyn. 
W klubie była niesamowita atmosfera. 
Po dwóch godzinach Adam odwiózł nas do domu, gdzie nie przebywała jeszcze Paulina. 
- Coś długo jej nie ma. - powiedziałam siadając na kanapie i włączając telewizor. 
- Bez przesady. Tylko trzy godziny. - Klaudia usiadła obok mnie, a Olcia zajęła fotel. Zaczęłyśmy oglądać ,,Hotel Romansów''*. Po dwóch odcinkach się nam znudziło, więc przełączyłyśmy na ,,So you think you can dance''**. 
Około 16.00 wróciła Paulina. 
- Jak było? 
- Superowo. Jego rodzina jest przesympatyczna. - odparła rzucając się na kanapę. - A wy co porabiałyście moje skarby? - spytała. 
- Byłyśmy z Adasiem i Mattem na balandze. - rzuciła Klaudynka. 
- Oho ... mam nadzieję, że nie bawiłyście się za dobrze. Nie chcę robić za niańkę dla małego Anglika. - rzuciła uśmiechając się ironicznie. Zaśmiałam się lekko. 
Resztę dnia spędziłyśmy oglądając polskie filmiki na YouTube. Ciekawe. 
OCZAMI NARRATORA 
Trzy dni później chłopcy z One Direction nie przebywali jeszcze w Londynie. Każdy z nich spędzał weekend w rodzinnym domu. Niall jako jedyny nie mieszka w Wielkiej Brytanii tylko w Irlandii.
Tęsknił za swoimi przyjaciółmi, ale cieszył się tymi paroma dniami spędzonymi z rodzinką. Jego rozwiedli się jakieś sześć lat temu. Od tego czasu mieszkał z mamą. Jednak, gdy dostał się do zespołu w domu spędzał bardzo mało czasu. 
Tata Bobby mieszkał w Mullingar tak samo, jak jego mama Maura i ojczym Chrism. Natomiast brat Greg i bratowa Denise zamieszkali w Dublinie. Niall niedługo ma zostać wujkiem***. 
Aktualnie spędzał czas ze swoim kumplem z dzieciństwa, Fredem. Chłopaki są w tym samym wieku, różnią się jedynie wyglądem. Tobbson jest szarookim brunetem. 
- To opowiadaj co tam słychać. - rzucił brunet. Siedzieli w pobliskim pubie pijąc piwo i zajadając się rybą z frytkami. 
- Wszystko okej. Te dwa miesiące mamy dość luźne, ale przynajmniej trzy razy w tygodniu mamy próby. W połowie września wracamy na Trasę Koncertową, a tak, to wszystko po staremu. - wzruszył ramionami blondyn. 
- A dziewczyny? Od związku z Holly chyba z nikim się nie spotykałeś. - Fred wziął łyka piwa. Horan zagryzł wargę. - Oho, czyżby jakaś ślicznotka zawróciła w głowie naszemu gwiazdorowi? - mruknął i potargał włosy wokaliście. 
- Przestań. - burknął niebieskooki i zatopił usta w kuflu piwa. 
- No daj spokój stary. Jestem Twoim kumplem, możesz mi powiedzieć wszystko. Jak ma na imię? - zapytał podekscytowany.
- Nadia. 
- Nadia? Ładne. Takie egzotyczne. Jest Brytyjką? 
- Nie. Polką. 
- Uu, wyrwałeś Polkę? Szacun. Podobno są przepiękne. 
- Bo są. Ona i jej cztery przyjaciółki są dla nas od niedawna, jak siostry. Jednak ... Mi spodobała się Nad. Byliśmy nawet na randce. Liamowi drgnęło serce z powodu Claudii. Harry polubił Nathalie, która okazała się kłamczuchą, a Zayn ... on, to ma przewalone. Jest z Perrie, która jest z, nim tylko, aby Little Mix się wybiło, a nie może z nią zerwać. 
- A on polubił, którąś z nich? 
- Tak, Alex. Oni tak do siebie pasują, że, to dziwne. Niestety ... Alex chodzi z Danem. 
- Z Danem? Waszym Danem? To niezła telenowela. 
- I, to jaka. - westchnął Niall. Po tej ciekawej rozmowie poszli na mecz.
W tym samym czasie Zayn wrócił z ,,randki'' z Perrie i siedział w kuchni ze swoimi siostrami i mamą. Ojciec był w pracy.
Doniya wraz z mamą robiły obiad, Waliyha przeglądała internet, a on i Safaa grali w warcaby. Cieszył się, że jest w domu, ale myślami był w Londynie. 

- Kochanie? 
- Tak mamo? 
- Wszystko, okej? Od dwóch dni chodzisz cały zamyślony. Jeżeli nie chcesz tutaj być, to wróć do Londynu. - powiedziała. Jego mama Tricia była najwspanialszą kobietą na całym świecie. Zawsze marzył, aby jego przyszła żona była taka, jak ona. Opiekuńcza i kochana. Do tego umiała wspaniale gotować. 
- Mamo, bardzo się cieszę, że tu jestem. Straszliwie się za wami stęskniłem. Po prostu ... jest pewna sprawa, która zaprząta moje myśli. - wstał i mocno ją przytulił. Pachniała wanilią i jaśminem. - Kocham Cię mamo. Was wszystkim kocham. 
- Wiem o tym skarbie. My Ciebie też. - potargała mu włosy. - Wiesz, że możesz nam powiedzieć o wszystkim? - zapytała na co pokiwał głową i jeszcze raz mocno ją przytulił. Po zjedzeniu obiadu postanowił pójść na cmentarz.
Na grobie swojego dziadka, który zmarł trzy lata temu podczas jego występów w X Factorze przychodził jedynie podczas pobytu w Bradford. 

Zatrzymał się przed nagrobkiem swojego dziadka.
Walter Alfred Brannon
ur.22.09.1935 r.
zm.03.03.2010 r.
,,السماح لهم بالعيش في سلام"" ****

Zapalił znicz i usiadł na ławce. Przymknął oczy, aby się pomodlić. Malik jest muzułmaninem, natomiast jego dziadek był katolikiem, dlatego odmówił ,,Ojcze nasz'', modlitwę, którą nauczyła go jego mama, gdy był mały. 

- Cześć dziadku. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale wiesz, jak jest. Próby, koncerty. Tak, jak zawsze... Powiem ci o, czymś, ale obiecaj, że nikomu nie wygadasz. Zawsze miałeś długi język ... Poznałem dziewczynę. Polkę. Ma na imię Alexandra. Jest prześliczna. Ma cięty język i jest feministką. Kocham jej poczucie humoru. Jest tylko jeden problem, a właściwie dwa. Chodzę z Perrie, a ona z Danem, naszym gitarzystą. Nie jestem na nią zły, bo ja także zawiniłem. Może, gdybym zerwał ten durny związek z Perrie, to może byłbym na jego miejscu. Jestem idiotą. Zakochałem się w niej dziadku. Na prawdę. Nic na, to nie poradzę. Nie mogę kazać jej zerwać z Danem. Byłbym największym dupkiem na całym świecie. Wiem, że ona też coś do mnie czuje, ale Whitlock też nie jest jej obojętny. Ta cała miłość jest strasznie pokręcona. - powiedział i wlepił wzrok w zdjęcie swojego dziadka. - Chciałbym z Tobą pogadać. Na pewno byś mi pomógł. Tak, jak zawsze. - szepnął pod nosem. W tym samym momencie zaczął padać deszcz. Czyżby jakiś znak?
W tym samym momencie Liam był na rybach ze swoim tatą Geoffem. Świetnie się bawili.
- Jak z Danielle? Trzeba było ją zabrać ...
- Nie jestem już z Danielle tato. Zerwaliśmy jakieś trzy tygodnie temu.
- Oh, a, czemu zerwaliście? - zdziwił się Payne senior. Liam zarzucił wędkę. 
- Nie układało się nam, a do tego nasze fanki utrudniały jej życie. Wyzywały ją od dziwek itp. Nie chciałam, aby przeze mnie miała zniszczone życie. 
- Rozumiem. Trudne macie, to życie synu. - powiedział Geoff i poklepał syna po ramieniu. Liam pokiwał głową i zaczął wpatrywać się w tafle jeziora. Z jednej strony tęsknił za Danielle. Na prawdę mu na niej zależało jednak ... teraz wyższe miejsce w jego sercu zajmowała niska zielonooka siedemnastolatka. Nie miał pojęcia, czemu tak bardzo się nią zainteresował. I nie miał pojęcia, kiedy tak na prawdę zaczęło mu na niej zależeć. W tym samym momencie poczuł drgnięcie wędki. Zaczął zwijać żyłkę. Na haczyku wisiał średniej wielkości okoń.
- Barwo synku. Widzę, że nie straciłeś drygu. 
- Tego się nie zapomina. - powiedział odczepiając rybę i wkładając ją do wiadra. Kochał wędkarstwo. Znajdowało się na jego liście pięciu rzeczy potrzebnych do przeżycia. 
A co ze Stylesem i Tomlinsonem? 
Harry pomagał w piekarni w której, kiedyś pracował, a Lou spędzał czas z Eleanor i swoimi siostrzyczkami. 
A no tak, jest jeszcze Daniel. Nasz pan Whitlock przebywał ze swoim młodszym rodzeństwem w Wesołym Miasteczku i ciągle myślał o Alex.  


* film wymyślony przeze mnie.
** brytyjski odpowiednik ,,You can dance. Po prostu tańcz''. 

*** w rzeczywistości mały Theo urodził się 16 lipca 2013 r. , ale ja na potrzeby bloga zmieniłam datę jego narodzin.
**** z arab. Niech żyje w pokoju. 



Za wszelkie błędy przepraszam. 
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział. 
Zadawajcie pytania.
Jeszcze rozdział lub dwa i stanie się coś co zaważy na całej historii. 

Pozdrawiam :)