sobota, 28 lutego 2015

1.68 cz 1.




OCZAMI NADII
Nie wierzyłam własnym uszom. Co?! On sobie chyba żartuje.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma. No dobra. Chłopak jest przystojny. Metr osiemdziesiąt trzy, brązowe włosy z grzywką opadającą na oczy i te oczy. Na początku myślałam, że są zielone. Dopiero niedawno zauważyłam, że mają barwę morza. Zielono-niebieskie. Ma też poczucie humoru i przyjemny charakter, ale ... nie interesował mnie w ten sposób. 

- Chuck, ja ... - i wtedy poczułam jego usta na swoich. Zamarłam. Po trzech sekundach odsunął się ode mnie i lekko uśmiechnął. Otrząsnęłam się. - Chuck. Lubię Cię, ale, jak ... przyjaciela. 
- Ale ...
- Słuchaj. Na prawdę mi tym schlebiasz, ale ja na serio ... nie czuje do Ciebie nic więcej oprócz ... czysto przyjacielskich relacji. - odchrząknęłam. 
- Ja ... - chłopak wyglądał na zawstydzonego, ale także zawiedzionego. Westchnął. - Masz rację. Nie wiem, czemu sobie pomyślałem, że mogłabyś być mną zainteresowana. W końcu kręci sie wokół Ciebie Horan. 
- Ja ...
- Zapomnijmy o tym, okej? Ja będę uciekał. Na razie. - nie patrząc na mnie przeszedł na drugą stronę ulicy, po czym ruszył w stronę Skateparku. Wspaniale. Kopnęłam z frustracji w znak drogowy. Kiedy trochę się uspokoiłam wróciłam do środka. Reszcie powiedziałam, że Chuck musiał jechać pomóc w czymś rodzicom. Nie chciałam się im na razie tłumaczyć. Powiem im ... kiedy indziej. Na razie sama jestem w szoku. 
Pół godziny później wraz z dziewczynami wróciłyśmy do domu, gdzie zastałyśmy Olę siedzącą na blacie w kuchni i zajadającą się nutellą. 
- Jak tam śniadanko z panem Malikiem? - zapytałam stając obok niej. 
- Fajnie. Zjadłam najlepsze naleśniki na świecie. - powiedziała. - A wy, gdzie byłyście? Zbiorowa orgia beze mnie? 
- Ty, to zawsze myślisz, że jak kogoś nie ma, to bierze udział w orgii. 
- Wy się śmiejecie, a ja na serio coś takiego przeżyłam. Mój kolega zapomniał o naszym wyjściu do kina, a potem okazało się, że uprawiał miłość z trzema dziewczynami i facetem. Jak ja, to usłyszałam, to myślałam, że się posikam ze śmiechu. - wyznała, a ja o mało nie zadławiłam się piciem. Klaudia dostała ataku radości, a Paula stała wryta w ziemię z uśmiechem psychopaty na ustach.
- Kiedy, to było? - zapytałam. 
- W tamte wakacje. 
- Znamy ... tego chłopaka? - zainteresowała sie Klaudia. 
- Tak. - Alex wyszczerzyła zęby. Zmarszczyłam czoło, by nagle szeroko otworzyć buzię. Nie. To nie może być prawda. 
- Chyba nie mówisz o Karolu? - zachichotała Kenn, a Ola pokiwała głową z uśmiechem. Ja pierdykam. 
Kim jest Karol? To syn przyjaciółki mamy naszej Oli. Jest od nas dwa lata starszy i z Olą znają się od małego. 
- Teraz nie będę mogła na niego patrzeć ... - nie dokończyłam, ponieważ przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Odebrałam. 
- Halo? 
- Cześć Brownie. 
- Wiktor! W końcu dzwonisz. Myślałam, że nie żyjesz. - rzuciłam. 
- Aż tak dobrze nie ma. Dzisiaj przylatuję do Londynu. Przyjdziecie po mnie na lotnisko? - zapytał. 
- No jasne. O, której będziesz?
- Przylot jest na 17.30. - powiedział. 
- Okej, to do zobaczenia. - rozłączyłam się. 
O 16.30 zaczęłyśmy szykować się do wyjścia. Założyłam obcisłe granatowe rurki, białe tenisówki oraz koszulę w kratę, a włosy związałam w luźnego warkocza. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. 
Olcia miała na sobie jeansowe rurki, czarne trampki, szary top i skórzaną kurtkę. Włosy rozpuściła. Sięgały jej już obojczyków. 
- Co tam Calineczko? 
- Trochę mnie już wnerwia, to przezwisko panno Leszczyńska. - z każdym kolejnym słowem uśmiechała się szerzej, a ja zrobiłam sie czerwona. 
- Ty ...
- Idziemy? - na dole pojawiła się pozostała dwójka. - Nad, co ty taka czerwona? - zapytała Miler.
- Nie ważne. Chodźmy już. - mruknęłam wychodząc z domu. Alex się zaśmiała. Paulina zamknęła dom, po czym ruszyłyśmy w stronę lotniska. Kiedy dotarłyśmy na miejsce zegary wskazywały 17.05. Do przylotu Wiktora zostało ponad dwadzieścia minut. Nie chciało nam się bezczynnie siedzieć, dlatego poszłyśmy do miejscowego baru. 
Kupiłyśmy coś do przekąszenia i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Nawet nie wiem, kiedy zleciał ten czas, a my stałyśmy w hali przylotów i wypatrywałyśmy Wikusia. 
- Jest. - Paulina zaczęła machać. Stanęłam na palcach. Kubus szedł jakieś sześć metrów od nas. Miał na sobie wąskie jeansy, koszulę w kratę i adidasy. Ruszyłam biegiem w jego stronę.
- Wikuś! - rzuciłam się mu na szyję. Objął mnie i zakręcił wokół własnej osi.  - Hej wariatko. - odstawił mnie. Podeszły dziewczyny. Przytulił je. - Oluś, ty moja kaleko. - cmoknął ją w czubek głowy. - Jak się czujesz? 
- Nie jest tak źle. - powiedziała. Postanowiliśmy pójść coś zjeść. Stanęło na Burger Kingu. Ja zamówiłam sobie Crispy Chickena. Ola i Wiktor Big Kinga, Klaudia hamburgera, a Paula Angry Wrapa. Pyszności. 
Zajadając się rozmawialiśmy o rodzicach Wiktora, plotkach z Polski i ostatnich trzech tygodniach w Londynie. Czas szybko leciał i, nim się zorientowaliśmy była 19.30. Wiktor musiał jechać do akademika odebrać kluczyk, więc postanowiłyśmy go odprowadzić. 
Było takie jakieś czterdzieści minut od Burger Kinga. To około dwupiętrowy budynek w kolorze jasnozielonym. W niektórych oknach paliło się światło. Wiciu mocno nas przytulił, obiecał, że jutro do nas wpadnie, po czym wszedł do środka, a my udałyśmy się w drogę powrotną. 
OCZAMI PAULINY
Po powrocie do domu nie miałyśmy na nic siły, dlatego zaległyśmy na kanapie przed telewizorem, jak zazwyczaj. 
- Dziewczyny?
- Mmm?
- My za osiem dni będziemy już w Polsce. - wymamrotała Nadia. Nastała cisza. To straszne. Dopiero co tutaj przyjechałyśmy. Poznałyśmy Jamesa, potem One Direction, Dana, Matta no i Adama oraz Poppy. Masakra. Najbardziej boję się tego, że mój związek z Jamesem tego nie przetrwa. Kocham go. Tak strasznie go kocham. 
- A okej. Wczoraj byłyśmy na kręglach z Kacprem i jego kumplami. Zabrałam się też za kupowanie książek. Dobrze, że kończą się nam niektóre przedmioty. 
- Fizyka idzie w odstawkę. - powiedziałam. Zaśmiałyśmy się. 
- Szkoda, że nie będzie już biologii ...
- I informatyki. Można było złapać dobrą ocenę za nic. - rzuciła Klaudia. 
Pogadałyśmy jeszcze z godzinę, po czym Daria musiała jechać do dziadków. Zrobiłyśmy sobie coś do zjedzenia i do 3.00 oglądałyśmy MTV. 
Miałam dziwny sen. Najpierw siedziałam w kinie, następnie akcja przeniosła się w góry, a na końcu stałam na samym szczycie wieży z zegarem.
Odwróciłam się tyłem i spadłam w dół. Leciałam i leciałam i, gdy miałam walnąć w chodnik ... obudziłam się. 
Usiadłam na łóżku i zaczęłam szybciej oddychać. 
Przełknęłam ślinę. Boże, jak ja nienawidzę mieć snów. Tych dobrych też. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8.40. Ekstra. Spróbowałam jeszcze zasnąć, ale mi się nie udało. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej jeansowe rurki do łydek, czarne vansy i koszulę w kratę. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie nie było nikogo. Nic dziwnego. W końcu poszłyśmy spać dość późno. Wstawiłam wodę na kawę, po czym wyszłam na chwilę na podwórko. Świeże i lekko wilgotne powietrze. Musiało padać w nocy.
Będę tęsknić za tym miejscem. Chciałabym, kiedyś zamieszkać w Wielkiej Brytanii. Tęskniłabym za rodziną, ale mogłabym ich odwiedzać. 

Po chwili musiałam wrócić do środka, bo czajnik zaczął gwizdać. Zalałam kawę i zabrałam się za smażenie jajecznicy ze szczypiorkiem. 
- Dobry ... - do kuchni weszła Ola. Miała na sobie czarne dresy z niskim stanem oraz biały top z wycięciem pod pachami. Włosy związała w niechlujnego koczka. 
- Wyspałaś się? 
- Czuję się jakbym chlała przez całą noc. - wymamrotała i wpakowała sobie do buzi całe ciastko. Zaśmiałam się. 
- Chcesz kawy? 
- Gdybyś była tak miła. - rzuciła. Do drugiego kubka także wsypałam kawę i wlałam do niego wrzątku. Olcia dolała sobie do niej mleka i dwie płaskie łyżeczki cukru. Do jedzenia wybrała kanapki z szynką i pomidorem. 
- Mamy jakieś plany na dzisiaj? 
- Doprowadzić się do porządku. - powiedziała przełykając kanapkę. 
- A oprócz tego? - zapytałam, na co wzruszyła ramionami. 
- Możemy zapolować ...
- Zapolować? Alex dwóch facetów o Ciebie walczy, a ty chcesz polować na kolejnego? Nie za dużo tych przyjemności? - parsknęłam. 
- Nie chodziło mi o facetów, ale jak chcesz. - roześmiałyśmy się. 
Przesiedziałyśmy ze sobą najbliższe godziny gadając i jedząc ciastka. Po tym czasie Klaudia i Nadia zeszły z łóżek. 
Kończyły jeść, kiedy zadzwonił telefon Nadii. Dziewczyna pobiegła na górę odebrać. Wróciła po pięciu minutach. 
- Dzwonił Wiktor. Razem ze znajomymi idą dzisiaj do klubu ,,Meduza''  i pytają się, czy idziemy z nimi. - powiedziała. - I możemy, kogoś zabrać, jak coś. 
- O, której? 
- O 19.00 pod nas podjedzie. 
- Możemy iść. 
Postanowiłyśmy zabrać ze sobą Jamesa, Adama, Matta i Briana. Zobaczymy się z nimi na miejscu. Czas pozostały nam do wyjścia wypełniłyśmy sprzątaniem i wygłupianiem się. Tańczyłyśmy do najnowszych piosenek disco polo wcielając się w różne postacie i przebierając się. Nadia ubrana w same majtki, koszulę Klaudii i słomiany kapelusz tańczyła na schodach coś podobnego do tańca erotycznego. Ja próbowałam poderwać Olę odkurzaczem, a Klaudia ubrana w moją bluzkę udawała robota. 
Coś mi się wydaję, że nie jesteśmy normalne. 
O 18.00 zjadłyśmy szybką kolację i poszłyśmy się szykować. Założyłam czarną sukienkę przed kolano z rozkloszowanym dołem i koronkowymi rękawami 3/4 oraz niskie szpilki. Włosy rozczesałam i związałam w kucyk. Do tego lekko makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół. Alex miała na sobie jeansowe szorty z wyższym stanem, bordowy top sięgający pępka z nadrukiem oraz czarne martensy. Włosy tak, jak ja związała w wysokiego kucyka. Usta pomalowała bezbarwną pomadką, a rzęsy tuszem. 
Klaudia ubrała się w ciemnozieloną sukienkę bez rękawów sięgającą ud z koronkowym dołem oraz czarne czółenka. Włosy zostawiła rozpuszczone, a makijaż pasował do stroju.Natomiast Nadia wybrała rozkloszowaną spódniczkę z materiału przypominającego skórę, czarne rajstopy oraz baleriny i jeansową koszulę wsadzoną w spódniczkę. Włosy związała we francuskiego warkocza. 
Chwilę później podjechał pod nas Wiktor. Ale nie był pieszo. Tylko samochodem. Okej. 
- Wiki ... skąd masz, to auto? 
- Ukradł. Wiedziałam, że w końcu, to nastąpi. - powiedziała Ola wsiadając na miejsce pasażera. Zaśmialiśmy się. 
- Należy do brata mojego znajomego. - wyjaśnił. Na miejscu byliśmy po dziesięciu minutach. Przy wejściu spotkaliśmy Jamesa, Adama i Matta. Brian nie mógł przyjechać, bo musiał zająć się siostrą. 
- Chodźmy do środka. - powiedział Wiktor. Ochroniarze nie sprawdzili, czy ja i dziewczyny mamy osiemnaście lat. Na szczęście. Blondyn zaprowadził nas pod bar, gdzie umówił się z kumplami. Było ich dwóch. 
- Chłopaki? To moje siostrzyczki i ich koledzy. Alex, Nadia, Klaudia, Paula, James, Matt i Adam. Kochani? To Peter i Felix. - rzucił. 
- Hej. 
- Cześć. - odpowiedzieliśmy. 
Pierwszy z nich miał kręcone rude włosy schowane pod czarnym full capem oraz niebieskie oczy, a drugi był brązowookim szatynem. Później okazało się, że rudy, to Peter, a szatyn jest Felixem. 
Na samym początku zamówiliśmy sobie coś do picia. Wraz z dziewczynami nie brałyśmy nic alkoholowego. Tak na wszelki wypadek. Panowie kupili :
- mi colę z lodem.
- Klaudii Zieloną Wdowę ( bezalkoholowy drink z Blue Curacao, soku pomarańczowego i kostek lodu). 

- Nadii Mocquiri ( bezalkoholowa wersja popularnego drinka na bazie rumu, czyli Daiquiri ).
- Alex mojito, oczywiście bezalkoholowe. 
Zajęliśmy jeden ze stolików w kącie klubu. Popijając gadaliśmy i od czasu do czasu szliśmy na parkiet potańczyć. 


Rozdział dodany trochę późno. 
Wybaczcie ale na nic nie miałam ostatnio czasu. Zaczynamy sie zbliżać ku końcowi. Jeszcze z pięć rozdziałów i epilog. 
Zadawajcie pytania.
Pozdrawiam <3



poniedziałek, 23 lutego 2015

Imagin IV / Zayn

Przejechałam ręką po moim zaokrąglonym brzuchu. Siedziałam na ławce przed grobem mojego brata. Benji zmarł rok temu na raka.
- Czas tak szybko płynie Ben. Tęsknię za Tobą. Za rodzicami też. Jestem sama. - szepnęłam z trudem powstrzymując łzy.
- Kaylee?
Odwróciłam się. Na chodniku stał chłopak. Wysoki z ciemną karnacją, czarnymi włosami i kawowymi oczyma. Ubrany był w czarne spodnie, tego samego koloru buty i skórzaną kurtkę oraz niebieski sweter znajdujący się pod kurtką. W dłoniach trzymał znicz. Przełknęłam ślinę. Moje serce zabiło szybciej.
- Hej Zayn. - wstałam. Płaszcz zasłaniał mój brzuch.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Pięć miesięcy. - rzuciłam, na co kiwnął głową. Zayn Malik. Najlepszy przyjaciel mojego brata zza czasów liceum.
- Wyładniałaś. Nie wiedziałem, że to w ogóle możliwe. - szepnął, a ja mimowolnie się zarumieniłam. 
Po śmierci Bena byłam załamana. Był ostatnią osobą jaka mi została. Pojawił się Zayn. Zaczęliśmy się spotykać. On nigdy nie sprawiał wrażenia, abyś coś do mnie czuł. Niestety ja się w, nim zakochałam. W lipcu wyjechał do Londynu i nasz kontakt się urwał. Jego widok sprawił mi ból.
- E tam. - burknęłam. Podszedł bliżej i postawił zapalony znicz na grobie. 
- Ale ten czas szybko leci, co?
- Bardzo. - szepnęłam. - Czemu wróciłeś?
- Specjalnie na rocznicę wziąłem wolne. Co słychać? - zapytał. 
- Jakoś leci. - poprawiłam czarną smerfetkę znajdującą się na mojej głowie. Pociągnęłam nosem. Nadchodziła zima. I święta. Drugie spędzone samotnie, bez rodziny. 
- Coś się w Tobie zmieniło Lee. 
- Ja ... - przełknęłam ślinę. Tylko on mnie tak nazywał. 
- Ej, dobrze się czujesz? 
- Tak. 
- Na pewno? 
- Na pewno. Ja będę lecieć. 
- Ale ...
- Miło było Cię znowu zobaczyć Zayn. 
- Nadal masz ten sam numer? - zapytał. Pokiwałam głową, po czym dałam mu całusa w policzek i opuściłam cmentarz. Położyłam ręce na brzuchu. 
- To był Twój tatuś kochanie. Przystojny, dowcipny i tak strasznie opiekuńczy. Wciąż go kocham maleństwo. Ale on nie może się o Tobie dowiedzieć. - szepnęłam. Po około dwudziestu minutach byłam pod domem. Weszłam do środka i w tej samej chwili zaczął padać deszcz. 
- Kaylee ?!  
- Tak! - odkrzyknęłam. Do przedpokoju weszła pani Wilson. Jest moją sąsiadką i trochę mi pomaga. Ma pięćdziesiąt pięć lat i pracuje w szpitalu jako położna. 
- Jak się czujesz? 
- Lepiej. - ściągnęłam płaszcz i botki. Zostałam w szarych rajstopach i luźnej czarnej sukience z długimi rękawami. 
- Ale coś się stało. - przyznała. 
- W pewnym sensie ... Spotkałam Zayna. 
- Oh. Powiedziałaś mu? 
- Nie. Nie mogłam.

                               
       ***

Dwa dni później dostałam wiadomość od mulata. 

"Cześć Lee. Miałabyś jutro czas?''
''Chyba tak, a co?'' - odpisałam. 
"Poszłabyś ze mną na kawę?'' - cholera. Przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam co zrobić. Moje ciało sparaliżował strach. 
"Okej. O, której? "
"Przyjadę do Ciebie o 13.00"
"Okej, na razie''

Odłożyłam telefon na stół i zagryzłam warg. Co ja zrobiłam. Co ja zrobiłam do cholery?! Poczułam ruch dzidziusia.
- Wiem maleństwo, chcesz mieć tatę, ale to nie takie proste. - mruknęłam i pogłaskałam się po brzuchu.
Cały dzień przesiedziałam przed telewizorem oglądając TV. Czytałam także książkę. Teraz miałam na, to mnóstwo czasu. Coraz ciężej było mi się ruszać. To dopiero szósty miesiąc, a czuję się jakbym miała już urodzić. 

Następnego dnia wstałam o 11.00. To aż woła pomstę o nieba. Jak ja mogę tyle spać? Poszłam do kuchni zrobić sobie coś na śniadanie. Jedząc jajecznicę siedziałam na salonie i oglądałam ,,Jak poznałem waszą matkę?". Po dwóch odcinkach zaczęłam się szykować. Założyłam pudrowo-różową tunikę i jeansową spódniczkę ze specjalnym podwyższeniem. Na nogi wsunęłam czarne wiązane botki do łydek.
Związałam swoje włosy w kucyk, po czym założyłam płaszczyk i czekałam na Malika. Przyjechał pięć minut później. 
- Cześć.
- Hej. - rzuciłam z uśmiechem. Miał na sobie wąskie czarne spodnie, trapery, biały sweter i skórzaną kurtkę. 
- Ładnie wyglądasz. - powiedział. 
- Dziękuję. - wyszeptałam i zarumieniłam się. Oblizał górną wargę, a moje serce zaczęło szybciej bić. 
- Już zapomniałem, jak ty uroczo się rumienisz. 
- Zayn ... 
- Przepraszam. - odchrząknął. - Chodź. - weszliśmy do jego srebrnego Citroena c6.Włączył radio i ruszył w stronę centrum.
Zajechaliśmy pod kawiarnię ,,Karmelowy Most,,. Przepuścił mnie w drzwiach i odebrał mój płaszczyk. Zajęliśmy jeden ze stolików przy oknie. 

- Pójdę zamówić. Poczekaj. - ruszył w stronę lady. Zerknęłam na swój brzuch, aby sprawdzić, czy nie rzuca się w oczy. Było okej. 
- Proszę. - postawił przede mną filiżankę oraz ciasto marchewkowe. Do moich nozdrzy doleciał zapach zielonej herbaty i mango. 
- Oh, pamiętałeś. 
- No jasne. Jakbym mógł zapomnieć. - sobie wziął zwykłą kawę i szarlotkę. Wzięłam łyka i zaczęliśmy rozmawiać. 
- Gdzie pracujesz? 
- Bar. Jestem Dj-em. Nie zarabiam kokosów, ale przynajmniej robię, to co lubię. A, ty? Studiujesz? 
- Eee ... nie. 
- Czemu? 
- Chciałam zrobić sobie rok przerwy. - skłamałam. 
- Oh, okej. 
- A co u Twoich rodziców? Dawno ich nie widziałam. Dziewczynek też.
- A w porządku. 
Siedzieliśmy tam z dwie godziny. Tak dobrze mi się z, nim rozmawiało. To durne uczucie zaczęło rosnąć. 
- Zayn? Trochę źle się czuję. Mógłbyś mnie odwieźć? 
- Pewnie, chodźmy. - wstaliśmy i wsiedliśmy do samochodu. Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Odprowadził mnie pod same drzwi. 
- Do zobaczenia. - nachylił się ( ja mam metr pięćdziesiąt osiem, a on metr osiemdziesiąt trzy ), a jego wargi wylądowały na moim policzku. 
- Cześć. - weszłam do domu. Zdjęłam kurtkę i poszłam do kuchni wziąć tabletkę. Czułam mdłości, jak to, każdego dnia.

                                        ***

Zayn wrócił do Londynu, dlatego nie widziałam go od tygodnia. Do Wigilii zostało osiem dni. Wcale się nie cieszyłam. 
Siedziałam przed TV z kubkiem herbaty i talerzem risotto. Na ekranie leciało The Voice Of UK, a za oknem było już dawno ciemno. 
Dochodziła 20.00, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli podniosłam się z kanapy. Coraz bardziej bolał mnie kręgosłup.
Otworzyłam drzwi. 

- Zayn? 
- Cześć Kaylee. - wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i przekręciłam zamek. Odwróciłam się w jego stronę. 
- Dostałeś urlop? Fajnie, że przyjechałeś. - rzuciłam. Nie odzywał się. Patrzył na mnie dziwnym i lekko zdezorientowanym wzrokiem. 
- Zayn ...
- Ty ... jesteś ... jesteś w ciąży? - wysapał. 
Cholera. Miałam na sobie bokserkę i bawełniane spodnie. Brzuch był na widoku. Przełknęłam ślinę. Czułam łzy w oczach. 
- Zayn ...
- Jesteś ... cholera. Nie było mnie pięć miesięcy, a ty ...
- Co? - pisnęłam. 
- Albo nie tylko ze mną spotykałaś się po śmierci Bena. 
- Czy, ty siebie słyszysz?! To Twoje dziecko pacanie! Ty jesteś ojcem! Tylko z Tobą się kochałam. - wyszeptałam, po czym nie patrząc na niego weszłam do kuchni. Usiadłam na krzesełku i ukryłam twarz w dłoniach. 
- Kaylee? - mulat ukucnął przede mną i odsunął moje dłonie na bok. Odwróciłam wzrok. - Spójrz na mnie, proszę mała. - szepnął. Zwróciłam na niego swoje niebieskie oczy. Przejechał ręką po moim policzku. 
- To nasze dziecko? 
- Tak.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? 
- Nie wiem. Myślałam, że tak będzie lepiej. Przecież nie jesteśmy parą, ani nie żywimy do siebie ... 
- Nie, nie mów tego. Myślisz, że mógłbym z Tobą spać, gdybym nic do Ciebie nie czuł? Nie mógłbym Cię wykorzystać Maluchu. - powiedział. Potem poczułam jego usta na swoich. Przymknęłam oczy, a motyle w moim brzuchu poderwały się do lotu. - Tak bardzo tęskniłem za Twoimi słodkimi ustami Kaylee. Lubię Cię. Bardzo. - szepnął. 
- Ja Ciebie też Zayn. 
- Mogę ...
- Tak. - położył rękę na moim brzuchu. W tym samym momencie maluch zaczął kopać. Oczy Zayna rozbłysły. Uśmiechnęłam się. 
- Wie, że jego tatuś tu jest. 
- Ja ... boże ... jestem w szoku. - zrobił coś co sprawiło, że zamarłam. Przyłożył głowę do mojego brzucha. Przeczesałam jego czarne włosy. 
- Znasz płeć? - zapytał. 
- Nie, jutro idę na USG. Chcesz pójść ze mną? 
- Bardzo chętnie. - powiedział. Usiedliśmy w salonie. Przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem, a drugą dłoń ułożył na moim brzuchu. Cmoknął mnie w głowę. Przymknęłam oczy. Pachniał swoimi ulubionymi perfumami i papierosami. 
- Chciałbym tak siedzieć cały czas. 
- Kiedy wracasz do Londynu?
- Za dwa dni. - westchnął. Podniosłam głowę i pocałowałam go w kącik ust. Zachichotał i pogłaskał mnie po policzku. 
- A zostaniesz na noc? - trochę się spiął - Jeśli nie chcesz ...
- Chcę Kaylee. Bardzo. - wyznał. Uśmiechnęłam się. Dwadzieścia minut później zaczęliśmy zbierać się do spania. Dałam mu spodenki oraz koszulkę Bena, po czym wysłałam go do łazienki. Sama byłam już w piżamie. 
- Już. - odwróciłam się. Ciuchy pasowały na niego, jak ulał chociaż Ben był od niego niższy. Miał wilgotne włosy i zarumienione policzki. Weszliśmy pod kołdrę. Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Objął mnie ramieniem i pogłaskał po brzuchu. Dzidziuś znowu kopnął. 
- Cieszę się, że tu jestem Kay. Bardzo się cieszę. Przez te pięć miesięcy ciągle o Tobie myślałem. Nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale gdy tydzień temu Cię zobaczyłem, to moje serce zaczęło szybciej bić. - szepnął. Boże. Wtuliłam się w niego mocniej. Czułam, jak energicznie bije mu serce. Najpiękniejsza kołysanka na świecie. 
- Dobranoc Zay. 
- Dobranoc Kay. - szepnął.



I mamy kolejny Imagin.
Chcecie kolejną część, czy mam go tak zostawić?
Pozdrawiam i do usłyszenia. 
























czwartek, 5 lutego 2015

1.67

OCZAMI ALEX  - Szkoda, że wracacie do szkoły. - powiedział, gdy szliśmy w stronę miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód. 
- Nic się na, to nie poradzi. Kto będzie denerwował nauczycielkę od matematyki, jeżeli nie ja i Nadia? - rzuciłam, na co zaśmiał się wesoło. 
- No tak. Polska byłaby niczym bez waszej matematycznej impotencji. - ukłonił się przede mną, jak przed królową. Roześmiałam się i puknęłam go w ramię.
Wyszczerzył zęby. 
Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Słuchając muzyki lecącej z radia ruszyliśmy w stronę Londynu. Śpiewałam piosenkę wraz z Rihanną przez co Dan patrzył na mnie trochę sceptycznie, ale, gdy po aucie rozniósł się głos Jasona Derulo śpiewał razem ze mną. 
- Kiedy macie koncert? - zapytałam. 
- Za tydzień. W Manchesterze. - powiedział skręcając w prawo na rondzie. 
- Fajnie. Jestem fanką Manchesteru United. Nie tak, jak Barcelony, czy Arsenalu, ale bardzo ich lubię. 
- To tak, jak moja siostra. Zawsze chciała jechać na mecz, ale jakoś nie było okazji. - powiedział i wzruszył ramionami. 
- A nie możesz jej kupić tego biletu? Przecież masz kasę. 
- Ona nie lubi, gdy kupuję jej coś droższego. - wyjaśnił. - W tamtym roku chciałem zapłacić za jej obóz, to o mało mnie nie pobiła. 
- Aha, no to rzeczywiście kiepsko. Ale nie dziwię się jej. Gdyby, ktoś z mojej rodziny albo bliski przyjaciel miał tyle pieniędzy, to też dziwnie bym się czuła, gdyby co chwila coś mi kupował. - odparłam. 
Niedługo potem byliśmy już w Londynie. Zrobiło się już ciemno, chociaż była dopiero 21.00. 
Dan wysadził mnie przed domem. Dałam mu całusa w ... usta, podziękowałam za miłe popołudnie, po czym weszłam do mieszkania. Nadia z Klaudią siedziały w salonie i oglądały telewizję. 
- Jestem. 
- Jak było? 
- Fajnie. Pojechaliśmy do Bristolu na małą wycieczkę krajoznawczą. Śliczne miasto. A wy co porabiałyście? 
- Siedziałyśmy na tyłkach oraz byłyśmy na zakupach. - poinformowała mnie Klaudia. Zajadała się chipsami paprykowymi. 
- To super. Kupiłyście coś fajnego? 
- Jak, to zawsze my. - roześmiałyśmy się wesoło. 
Paulinka wróciła godzinę później, kiedy nasza trójka umyta i przebrana w piżamy siedziała w kuchni i wpychała w siebie nachosy. O 22.00. Ekstra. Wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą. 
- Nie mam siły. Już nigdy nie będę jeździć rowerem. James zapiernicza na tej maszynie, że aż się kurzy. - wymamrotała siadając przy stole i kładąc głowę na blacie. Poklepałam ją po ramieniu i uśmiechnęłam się. 
Następnego ranka zostałam obudzona przez Malika i jego natarczywą próbę obudzenia mnie, która udała się po trzecim razie. Zaprosił mnie na śniadanie. Powiedział, że przyjedzie po mnie za czterdzieści minut. Jęknęłam w poduszkę i podniosłam się z mojego wygodnego łóżeczka. 
Czy ten człowiek nie ma co robić? Mógłby sobie pospać. Ja także. 
Podeszłam do szafy, aby wybrać jakieś ciuchy na dzisiejszy dzień. Zdecydowałam się na czarne rurki, tenisówki w tym samym kolorze, bordowy top z nadrukiem oraz skórzaną kurtkę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. 
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i zeszłam na dół. Tak, jak podejrzewałam nikogo tam nie było. Zjadłam banana oraz kawę z mlekiem i cukrem, która powinna postawić mnie na nogi. Nie jadłam nic więcej, bo przecież Zayn zabiera mnie na śniadanie. 
Równo o 9.00 podjechał po mnie pan Gwiazda. Nikomu nie mówicie, ale nogi lekko się pode mną ugięły, gdy go zobaczyłam. Miał na sobie wąskie czarne spodnie, trampki także czarne, biały T-Shirt oraz jeansową kurtkę. 
- Cześć Lexie. - szepnął i cmoknął mnie w czoło, a ja całkowicie zapomniałam, że byłam na niego zła, że mnie tak wcześnie obudził. 
- Hej Zayn, gdzie jedziemy? 
- Do bardzo fajnego miejsca. Naleśnikarnia nazywa się ,,Beauté''* i podaje najlepsze naleśniki na świecie. - powiedział odpalając samochód. Uśmiechnęłam się. Dyskretnie pociągnęłam nosem. Wnętrze jego samochodu pachniało przepięknie. Aż mi się zakręciło w głowie. A, jeżeli to jego perfumy? Przełknęłam ślinę. 
- Co słychać? Co porabiałaś po powrocie ze szpitala?
- Nic ciekawego. Wczoraj spotkałam się z Danem. - zauważyłam, że zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że knykcie mu zbielały. - A, ty? 
- Przygotowujemy się do ostatniego koncertu przed powrotem na trasę. Kolejne pół roku harówki, a potem przerwa i kolejna trasa. Masakra. - mruknął skręcając w prawo na skrzyżowaniu. Uśmiechnęłam się. 
- Wolałabym trasę od dwóch lat nauki. Ja na serio nie wiem, jak ja wytrzymam ten czas do matury. Prędzej oszaleję. - wyznałam. - Nasi nauczyciele robią wszystko byśmy znienawidzili tą ,,cudowną'' placówkę. Mówię Ci, że ten wypadek podczas burzy nie był wcale przypadkowy. 
- Czyli według Ciebie ktoś wynajął burzę, aby przewróciła drzewo na waszą szkołę? - zapytał z ironicznym uśmiechem. 
- Dokładnie. - rzuciłam, na co zaśmiał się dźwięcznie. 
- Jesteś niesamowita. - powiedział ciepłym głosem. Poczułam ciepło na policzkach. Boże, co się ze mną dzieje? Przecież ja się nie rumienię!!!!
OCZAMI KLAUDII
Kiedy ubrana i wyspana zeszłam na dół moją uwagę przykuła mała karteczka w kolorze truskawek leżąca na kuchennym blacie. Podniosłam ją na wysokość swoich zielonych oczu i zaczęłam czytać. Zmarszczyłam czoło, po czym uśmiechnęłam się wesoło. Śniadanko z Zaynem. Jak uroczo. 
Nucąc pod nosem usłyszaną ostatnio piosenkę zabrałam się za śniadanie. Wstawiłam wodę na herbatę oraz rondelek z parówkami. Dawno nie jadłam parówek. Trzeba, to zmienić. 
- Hej. - do kuchni wpadły dziewczyny. Nadia od razu podleciała do lodówki, natomiast Paula naszykowała sobie kubek z kawą. Fuj. 
- A, gdzie Aleksandra? 
- Zayn zabrał ją na śniadanie. - powiedziałam wyciągając moje paróweczki na talerz. Mniam. Do tego trochę ketchupu i kromka chlebka z masełkiem. 
- No nareszcie zaczął coś robić. Zaylex rządzi! -rzuciła Nadia, na co roześmiałyśmy się głośno. - Natomiast Alan jest do dupy ...
- Czemu Alan? - zainteresowałam się. 
- Al od Alex i an od Dan. Alan. - wyjaśniła Brown. Dobre. 
- W tym wypadku Liam i Klaudia, to .. Kliam. - rzuciła Paula. Pokiwałam głową z lekko ironicznym uśmiechem. 
- Super. Brzmi, jak jakaś choroba weneryczna. - odparłam wgryzając się w chłodną już parówkę. Zaśmiały się. - Czyli Paula i James, to ...
- Jamlina. - odparła Nadia. Wybuchnęłyśmy śmiechem. 
- Prawie, jak wędlina. - wzięłam łyka herbaty, bo parówka utknęła mi w gardle. Znowu śmiech.
- Nadia i Niall, czyli ... Nidia. Wy jesteście przynajmniej normalni. Jak Nidia ukaże się w gazetach lub internecie, to nie będzie takiego wstydu, jak z Klimem i Jamliną. - rzuciłam. Po śniadaniu i naszych rozkminach umysłowych postanowiłyśmy pójść na długi, dotleniający spacer. 
Londyn jest przepiękny i na serio jest mi żal go opuszczać. Niestety głupia szkoła musiała wszystko zrujnować. 
Dotarłyśmy pod Big Bena, po czym skręciłyśmy w stronę parku. Po drodze wpadłyśmy do Skate Parku zobaczyć, czy spotkamy Adama lub Matta. 
OCZAMI ALEX 
Naleśnikarnia ,,Beauté'' znajdowała się na przedmieściach Londynu, z daleka od tego całego miejskiego zgiełku. 
Na zewnątrz ściany były jasnobrązowe, a dach ciemny prawie czarny. W oknach wiszą koronkowe i wyjęte z lat 30. firanki do połowy szyby.W środku znajdowała się drewniana podłoga, drewniane stoliki przykryte niebieskimi obrusami oraz krzesełka z poduszeczkami pasującymi kolorystycznie do obrusów. Całe miejsce wyglądało magicznie i pachniało ciepłym masłem, owocami i oczywiście naleśnikami. 
Usiedliśmy przy jednym z dwuosobowych stolików. Od razu chwyciłam kartę. Lokal oferował najróżniejsze warianty smakowe. Na słodko i słono. Do wyboru, do koloru. Miałam mały dylemat co wybrać. 
- Dzień dobry. Nazywam się Lena. Co podać? - podeszła do nas dziewczyna nie mająca więcej niż osiemnaście lat. Miała krótkie kręcone włosy w kolorze blond oraz duże zielone oczy. Nad górną wargą mieścił się kolczyk. Ubrana była w bordową spódniczkę przed kolano, czarne baleriny oraz białą koszulę na krótki rękaw. 
- Ja poproszę naleśniki z kurczakiem oraz sosem pomidorowym. A, ty Lex? 
- Ja chcę numer 4. - powiedziałam uśmiechając się. 
- Oczywiście. Za pięć minut wracam. - powiedziała i zniknęła w lokalnej kuchni. Spojrzałam na krajobraz za oknem. Niedaleko znajdował się park. 
- Fajnie, że zgodziłaś się ze mną przyjść. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Poczułam ciepło w brzuchu. 
- Nie miałam wyjścia. Wybudziłeś mnie ze snu. - sarknęłam splatając nasze palce. Uśmiechnął się uroczo, a mi zrobiło się gorąco. Uniósł nasze dłonie do swojej twarzy i umieścił pojedynczy całus na wierzchu mej dłoni. Boże. 
- Lubię Cię Lex. Tak bardzo mi na Tobie zależy, że to aż boli, wiesz? Będę o Ciebie walczył do końca życia. Nie mogę stracić Cię po raz drugi. - szepnął.
Nie skończył mówić, ponieważ przyszła kelnerka z naszymi zamówieniami.
Moje naleśniki wyglądały bajecznie. Były z syropem klonowym, bananem i borówkami. 
- Życzę smacznego. - uśmiechnęła się szeroko i odeszła. Od razu chwyciłam za widelce, by zająć myśli czymś innym niż wyznanie Malika. 
- Pyszne. - powiedziałam już po pierwszym gryzie. 
- Moje też dobre. - odparł. 40 minut później zaczęliśmy się zbierać. 
- Pójdziemy jeszcze na spacer? Nie chcę już się z Tobą rozstawać.
- Okej. - zgodziłam się. Poszliśmy do parku i po obejściu go trzy razy usiedliśmy na ławeczce. Mulat ciągle trzymał mnie za rękę. Obecnie miział mnie po wnętrzu dłoni, a ja patrzyłam na jego twarz. On jest tak piękny. Wręcz doskonały. Czemu taki facet, gwiazda i w ogóle zainteresował się mną? To na pewno jest sen. Pewnie obudzę się zaraz we własnym łóżku w Polsce i będę musiała iść na matematykę z Warmińską. 
- Lex? 
- Hm? 
- Jak jest po polsku ,,lubię Cię''?
- Lubię Cię. - przestawiłam się na polski. Zmarszczył czoło i przez piętnaście minut starał się powtórzyć. - Całkiem okej. 
- A ,,Polska''? 
- ,,Polska''. - powiedziałam, po czym powtórzyłam. 
- Ploslka ...
- Prawie ...
- ,,Polska''. - powiedział. Zastygłam, bo doskonale mu, to wyszło. 
- Super! - potargałam mu włosy. Ucieszył się i  mnie przytulił. Wtuliłam twarz w jego szyję. Pachniał papierosami, wodą kolońską i czekoladą. Przymknęłam oczy. 
- Alex? - szepnął. 
- Tak? - także szepnęłam. 
- Mam zamiar Cię pocałować. - chwycił twarz w dłonie i wpił się w moje wargi. Jęknęłam, po czym zarzuciłam mu ręce na kark i oddałam pocałunek. Nie wiem po jakim czasie się od siebie odsunęliśmy. Kilka sekund, minuta, godzina, rok. Nic się nie liczyło. Tylko ja i on. 
- Może lepiej będzie, jak Cię odwiozę. - mruknął składając pojedynczy i lekki, jak skrzydła motyla całus za moim uchem. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc pokiwałam jedynie głową. 
OCZAMI NARRATORA 
Dziewczyny spotkały w Skate Parku jedynie Adama. Matt miał coś do załatwienia i pan Kessler musiał przyjść sam. Po czterdziestu minutach dołączył do nich Chuck. Razem z Adamem pokazali dziewczynom parę nowych trików, po czym cała piątka udała się do pobliskiej kawiarni na kawę. Albo, jak w przypadku Nadii i Klaudii na herbatę. Oprócz tego, każdy wziął sobie coś słodkiego do zjedzenia. 
- Adaś, a ty chodzisz na jakieś studia? - zapytała Klaudia wgryzając się w pączka z kremem toffi.
- Teraz zacznę ostatni rok. Mówiłem wam. 
- Nie pamiętam. Musiałam być pijana. - rzuciła panna Miler. W pewnym momencie Brownie zachciało się siku. Dlatego też udała się do toalety. Wychodząc zauważyła Chucka opartego o ścianę. 
- Co tam? 
- Możemy pogadać? - zapytał. Trochę się zdziwiła, ale wyszła z, nim przed kawiarnię. Polka patrzyła na niego wyczekująco. Przyjrzała się mu. Jest przystojny, ale Nialla i tak nie przebije. 
- To, o co chodzi? 
- Myślałem nad tym i ... podobasz mi się. 



Rozdział dodany. Po prawie trzech tygodniach. Przepraszam, ale nie miałam czasu pisać. Jednak ktoś mnie przycisnął i dodałam. 
Zadawajcie pytania.
Podawajcie ulubione cytaty. 
Pozdrawiam i do usłyszenia za ... jakiś czas <3