sobota, 28 lutego 2015

1.68 cz 1.




OCZAMI NADII
Nie wierzyłam własnym uszom. Co?! On sobie chyba żartuje.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma. No dobra. Chłopak jest przystojny. Metr osiemdziesiąt trzy, brązowe włosy z grzywką opadającą na oczy i te oczy. Na początku myślałam, że są zielone. Dopiero niedawno zauważyłam, że mają barwę morza. Zielono-niebieskie. Ma też poczucie humoru i przyjemny charakter, ale ... nie interesował mnie w ten sposób. 

- Chuck, ja ... - i wtedy poczułam jego usta na swoich. Zamarłam. Po trzech sekundach odsunął się ode mnie i lekko uśmiechnął. Otrząsnęłam się. - Chuck. Lubię Cię, ale, jak ... przyjaciela. 
- Ale ...
- Słuchaj. Na prawdę mi tym schlebiasz, ale ja na serio ... nie czuje do Ciebie nic więcej oprócz ... czysto przyjacielskich relacji. - odchrząknęłam. 
- Ja ... - chłopak wyglądał na zawstydzonego, ale także zawiedzionego. Westchnął. - Masz rację. Nie wiem, czemu sobie pomyślałem, że mogłabyś być mną zainteresowana. W końcu kręci sie wokół Ciebie Horan. 
- Ja ...
- Zapomnijmy o tym, okej? Ja będę uciekał. Na razie. - nie patrząc na mnie przeszedł na drugą stronę ulicy, po czym ruszył w stronę Skateparku. Wspaniale. Kopnęłam z frustracji w znak drogowy. Kiedy trochę się uspokoiłam wróciłam do środka. Reszcie powiedziałam, że Chuck musiał jechać pomóc w czymś rodzicom. Nie chciałam się im na razie tłumaczyć. Powiem im ... kiedy indziej. Na razie sama jestem w szoku. 
Pół godziny później wraz z dziewczynami wróciłyśmy do domu, gdzie zastałyśmy Olę siedzącą na blacie w kuchni i zajadającą się nutellą. 
- Jak tam śniadanko z panem Malikiem? - zapytałam stając obok niej. 
- Fajnie. Zjadłam najlepsze naleśniki na świecie. - powiedziała. - A wy, gdzie byłyście? Zbiorowa orgia beze mnie? 
- Ty, to zawsze myślisz, że jak kogoś nie ma, to bierze udział w orgii. 
- Wy się śmiejecie, a ja na serio coś takiego przeżyłam. Mój kolega zapomniał o naszym wyjściu do kina, a potem okazało się, że uprawiał miłość z trzema dziewczynami i facetem. Jak ja, to usłyszałam, to myślałam, że się posikam ze śmiechu. - wyznała, a ja o mało nie zadławiłam się piciem. Klaudia dostała ataku radości, a Paula stała wryta w ziemię z uśmiechem psychopaty na ustach.
- Kiedy, to było? - zapytałam. 
- W tamte wakacje. 
- Znamy ... tego chłopaka? - zainteresowała sie Klaudia. 
- Tak. - Alex wyszczerzyła zęby. Zmarszczyłam czoło, by nagle szeroko otworzyć buzię. Nie. To nie może być prawda. 
- Chyba nie mówisz o Karolu? - zachichotała Kenn, a Ola pokiwała głową z uśmiechem. Ja pierdykam. 
Kim jest Karol? To syn przyjaciółki mamy naszej Oli. Jest od nas dwa lata starszy i z Olą znają się od małego. 
- Teraz nie będę mogła na niego patrzeć ... - nie dokończyłam, ponieważ przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Odebrałam. 
- Halo? 
- Cześć Brownie. 
- Wiktor! W końcu dzwonisz. Myślałam, że nie żyjesz. - rzuciłam. 
- Aż tak dobrze nie ma. Dzisiaj przylatuję do Londynu. Przyjdziecie po mnie na lotnisko? - zapytał. 
- No jasne. O, której będziesz?
- Przylot jest na 17.30. - powiedział. 
- Okej, to do zobaczenia. - rozłączyłam się. 
O 16.30 zaczęłyśmy szykować się do wyjścia. Założyłam obcisłe granatowe rurki, białe tenisówki oraz koszulę w kratę, a włosy związałam w luźnego warkocza. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. 
Olcia miała na sobie jeansowe rurki, czarne trampki, szary top i skórzaną kurtkę. Włosy rozpuściła. Sięgały jej już obojczyków. 
- Co tam Calineczko? 
- Trochę mnie już wnerwia, to przezwisko panno Leszczyńska. - z każdym kolejnym słowem uśmiechała się szerzej, a ja zrobiłam sie czerwona. 
- Ty ...
- Idziemy? - na dole pojawiła się pozostała dwójka. - Nad, co ty taka czerwona? - zapytała Miler.
- Nie ważne. Chodźmy już. - mruknęłam wychodząc z domu. Alex się zaśmiała. Paulina zamknęła dom, po czym ruszyłyśmy w stronę lotniska. Kiedy dotarłyśmy na miejsce zegary wskazywały 17.05. Do przylotu Wiktora zostało ponad dwadzieścia minut. Nie chciało nam się bezczynnie siedzieć, dlatego poszłyśmy do miejscowego baru. 
Kupiłyśmy coś do przekąszenia i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Nawet nie wiem, kiedy zleciał ten czas, a my stałyśmy w hali przylotów i wypatrywałyśmy Wikusia. 
- Jest. - Paulina zaczęła machać. Stanęłam na palcach. Kubus szedł jakieś sześć metrów od nas. Miał na sobie wąskie jeansy, koszulę w kratę i adidasy. Ruszyłam biegiem w jego stronę.
- Wikuś! - rzuciłam się mu na szyję. Objął mnie i zakręcił wokół własnej osi.  - Hej wariatko. - odstawił mnie. Podeszły dziewczyny. Przytulił je. - Oluś, ty moja kaleko. - cmoknął ją w czubek głowy. - Jak się czujesz? 
- Nie jest tak źle. - powiedziała. Postanowiliśmy pójść coś zjeść. Stanęło na Burger Kingu. Ja zamówiłam sobie Crispy Chickena. Ola i Wiktor Big Kinga, Klaudia hamburgera, a Paula Angry Wrapa. Pyszności. 
Zajadając się rozmawialiśmy o rodzicach Wiktora, plotkach z Polski i ostatnich trzech tygodniach w Londynie. Czas szybko leciał i, nim się zorientowaliśmy była 19.30. Wiktor musiał jechać do akademika odebrać kluczyk, więc postanowiłyśmy go odprowadzić. 
Było takie jakieś czterdzieści minut od Burger Kinga. To około dwupiętrowy budynek w kolorze jasnozielonym. W niektórych oknach paliło się światło. Wiciu mocno nas przytulił, obiecał, że jutro do nas wpadnie, po czym wszedł do środka, a my udałyśmy się w drogę powrotną. 
OCZAMI PAULINY
Po powrocie do domu nie miałyśmy na nic siły, dlatego zaległyśmy na kanapie przed telewizorem, jak zazwyczaj. 
- Dziewczyny?
- Mmm?
- My za osiem dni będziemy już w Polsce. - wymamrotała Nadia. Nastała cisza. To straszne. Dopiero co tutaj przyjechałyśmy. Poznałyśmy Jamesa, potem One Direction, Dana, Matta no i Adama oraz Poppy. Masakra. Najbardziej boję się tego, że mój związek z Jamesem tego nie przetrwa. Kocham go. Tak strasznie go kocham. 
- A okej. Wczoraj byłyśmy na kręglach z Kacprem i jego kumplami. Zabrałam się też za kupowanie książek. Dobrze, że kończą się nam niektóre przedmioty. 
- Fizyka idzie w odstawkę. - powiedziałam. Zaśmiałyśmy się. 
- Szkoda, że nie będzie już biologii ...
- I informatyki. Można było złapać dobrą ocenę za nic. - rzuciła Klaudia. 
Pogadałyśmy jeszcze z godzinę, po czym Daria musiała jechać do dziadków. Zrobiłyśmy sobie coś do zjedzenia i do 3.00 oglądałyśmy MTV. 
Miałam dziwny sen. Najpierw siedziałam w kinie, następnie akcja przeniosła się w góry, a na końcu stałam na samym szczycie wieży z zegarem.
Odwróciłam się tyłem i spadłam w dół. Leciałam i leciałam i, gdy miałam walnąć w chodnik ... obudziłam się. 
Usiadłam na łóżku i zaczęłam szybciej oddychać. 
Przełknęłam ślinę. Boże, jak ja nienawidzę mieć snów. Tych dobrych też. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8.40. Ekstra. Spróbowałam jeszcze zasnąć, ale mi się nie udało. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej jeansowe rurki do łydek, czarne vansy i koszulę w kratę. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie nie było nikogo. Nic dziwnego. W końcu poszłyśmy spać dość późno. Wstawiłam wodę na kawę, po czym wyszłam na chwilę na podwórko. Świeże i lekko wilgotne powietrze. Musiało padać w nocy.
Będę tęsknić za tym miejscem. Chciałabym, kiedyś zamieszkać w Wielkiej Brytanii. Tęskniłabym za rodziną, ale mogłabym ich odwiedzać. 

Po chwili musiałam wrócić do środka, bo czajnik zaczął gwizdać. Zalałam kawę i zabrałam się za smażenie jajecznicy ze szczypiorkiem. 
- Dobry ... - do kuchni weszła Ola. Miała na sobie czarne dresy z niskim stanem oraz biały top z wycięciem pod pachami. Włosy związała w niechlujnego koczka. 
- Wyspałaś się? 
- Czuję się jakbym chlała przez całą noc. - wymamrotała i wpakowała sobie do buzi całe ciastko. Zaśmiałam się. 
- Chcesz kawy? 
- Gdybyś była tak miła. - rzuciła. Do drugiego kubka także wsypałam kawę i wlałam do niego wrzątku. Olcia dolała sobie do niej mleka i dwie płaskie łyżeczki cukru. Do jedzenia wybrała kanapki z szynką i pomidorem. 
- Mamy jakieś plany na dzisiaj? 
- Doprowadzić się do porządku. - powiedziała przełykając kanapkę. 
- A oprócz tego? - zapytałam, na co wzruszyła ramionami. 
- Możemy zapolować ...
- Zapolować? Alex dwóch facetów o Ciebie walczy, a ty chcesz polować na kolejnego? Nie za dużo tych przyjemności? - parsknęłam. 
- Nie chodziło mi o facetów, ale jak chcesz. - roześmiałyśmy się. 
Przesiedziałyśmy ze sobą najbliższe godziny gadając i jedząc ciastka. Po tym czasie Klaudia i Nadia zeszły z łóżek. 
Kończyły jeść, kiedy zadzwonił telefon Nadii. Dziewczyna pobiegła na górę odebrać. Wróciła po pięciu minutach. 
- Dzwonił Wiktor. Razem ze znajomymi idą dzisiaj do klubu ,,Meduza''  i pytają się, czy idziemy z nimi. - powiedziała. - I możemy, kogoś zabrać, jak coś. 
- O, której? 
- O 19.00 pod nas podjedzie. 
- Możemy iść. 
Postanowiłyśmy zabrać ze sobą Jamesa, Adama, Matta i Briana. Zobaczymy się z nimi na miejscu. Czas pozostały nam do wyjścia wypełniłyśmy sprzątaniem i wygłupianiem się. Tańczyłyśmy do najnowszych piosenek disco polo wcielając się w różne postacie i przebierając się. Nadia ubrana w same majtki, koszulę Klaudii i słomiany kapelusz tańczyła na schodach coś podobnego do tańca erotycznego. Ja próbowałam poderwać Olę odkurzaczem, a Klaudia ubrana w moją bluzkę udawała robota. 
Coś mi się wydaję, że nie jesteśmy normalne. 
O 18.00 zjadłyśmy szybką kolację i poszłyśmy się szykować. Założyłam czarną sukienkę przed kolano z rozkloszowanym dołem i koronkowymi rękawami 3/4 oraz niskie szpilki. Włosy rozczesałam i związałam w kucyk. Do tego lekko makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół. Alex miała na sobie jeansowe szorty z wyższym stanem, bordowy top sięgający pępka z nadrukiem oraz czarne martensy. Włosy tak, jak ja związała w wysokiego kucyka. Usta pomalowała bezbarwną pomadką, a rzęsy tuszem. 
Klaudia ubrała się w ciemnozieloną sukienkę bez rękawów sięgającą ud z koronkowym dołem oraz czarne czółenka. Włosy zostawiła rozpuszczone, a makijaż pasował do stroju.Natomiast Nadia wybrała rozkloszowaną spódniczkę z materiału przypominającego skórę, czarne rajstopy oraz baleriny i jeansową koszulę wsadzoną w spódniczkę. Włosy związała we francuskiego warkocza. 
Chwilę później podjechał pod nas Wiktor. Ale nie był pieszo. Tylko samochodem. Okej. 
- Wiki ... skąd masz, to auto? 
- Ukradł. Wiedziałam, że w końcu, to nastąpi. - powiedziała Ola wsiadając na miejsce pasażera. Zaśmialiśmy się. 
- Należy do brata mojego znajomego. - wyjaśnił. Na miejscu byliśmy po dziesięciu minutach. Przy wejściu spotkaliśmy Jamesa, Adama i Matta. Brian nie mógł przyjechać, bo musiał zająć się siostrą. 
- Chodźmy do środka. - powiedział Wiktor. Ochroniarze nie sprawdzili, czy ja i dziewczyny mamy osiemnaście lat. Na szczęście. Blondyn zaprowadził nas pod bar, gdzie umówił się z kumplami. Było ich dwóch. 
- Chłopaki? To moje siostrzyczki i ich koledzy. Alex, Nadia, Klaudia, Paula, James, Matt i Adam. Kochani? To Peter i Felix. - rzucił. 
- Hej. 
- Cześć. - odpowiedzieliśmy. 
Pierwszy z nich miał kręcone rude włosy schowane pod czarnym full capem oraz niebieskie oczy, a drugi był brązowookim szatynem. Później okazało się, że rudy, to Peter, a szatyn jest Felixem. 
Na samym początku zamówiliśmy sobie coś do picia. Wraz z dziewczynami nie brałyśmy nic alkoholowego. Tak na wszelki wypadek. Panowie kupili :
- mi colę z lodem.
- Klaudii Zieloną Wdowę ( bezalkoholowy drink z Blue Curacao, soku pomarańczowego i kostek lodu). 

- Nadii Mocquiri ( bezalkoholowa wersja popularnego drinka na bazie rumu, czyli Daiquiri ).
- Alex mojito, oczywiście bezalkoholowe. 
Zajęliśmy jeden ze stolików w kącie klubu. Popijając gadaliśmy i od czasu do czasu szliśmy na parkiet potańczyć. 


Rozdział dodany trochę późno. 
Wybaczcie ale na nic nie miałam ostatnio czasu. Zaczynamy sie zbliżać ku końcowi. Jeszcze z pięć rozdziałów i epilog. 
Zadawajcie pytania.
Pozdrawiam <3



1 komentarz:

  1. Biedny Chuck.
    No ale nie musiał od razu jej całować.
    Ale cóż, zakochany jest po prostu.
    Z jednej strony to słodkie :3
    Ciekawe jak to będzie wyglądać dalej :)
    Ta historia z Karolem. Haha. Rozbawiła mnie :P
    Twoja wyobraźnia mnie zadziwia, oczywiście pozytywnie :D
    Szkoda, że dziewczyny będą musiały wrócić do kraju.
    No ale cóż, nic nie trwa wiecznie.
    Jeju, ten sen Pauliny był straszny. Współczuję jej :\
    Noo, dziewczynki poszły balować do klubu. Hehe.
    Tylko żeby się nie upiły xD
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń