poniedziałek, 23 lutego 2015

Imagin IV / Zayn

Przejechałam ręką po moim zaokrąglonym brzuchu. Siedziałam na ławce przed grobem mojego brata. Benji zmarł rok temu na raka.
- Czas tak szybko płynie Ben. Tęsknię za Tobą. Za rodzicami też. Jestem sama. - szepnęłam z trudem powstrzymując łzy.
- Kaylee?
Odwróciłam się. Na chodniku stał chłopak. Wysoki z ciemną karnacją, czarnymi włosami i kawowymi oczyma. Ubrany był w czarne spodnie, tego samego koloru buty i skórzaną kurtkę oraz niebieski sweter znajdujący się pod kurtką. W dłoniach trzymał znicz. Przełknęłam ślinę. Moje serce zabiło szybciej.
- Hej Zayn. - wstałam. Płaszcz zasłaniał mój brzuch.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Pięć miesięcy. - rzuciłam, na co kiwnął głową. Zayn Malik. Najlepszy przyjaciel mojego brata zza czasów liceum.
- Wyładniałaś. Nie wiedziałem, że to w ogóle możliwe. - szepnął, a ja mimowolnie się zarumieniłam. 
Po śmierci Bena byłam załamana. Był ostatnią osobą jaka mi została. Pojawił się Zayn. Zaczęliśmy się spotykać. On nigdy nie sprawiał wrażenia, abyś coś do mnie czuł. Niestety ja się w, nim zakochałam. W lipcu wyjechał do Londynu i nasz kontakt się urwał. Jego widok sprawił mi ból.
- E tam. - burknęłam. Podszedł bliżej i postawił zapalony znicz na grobie. 
- Ale ten czas szybko leci, co?
- Bardzo. - szepnęłam. - Czemu wróciłeś?
- Specjalnie na rocznicę wziąłem wolne. Co słychać? - zapytał. 
- Jakoś leci. - poprawiłam czarną smerfetkę znajdującą się na mojej głowie. Pociągnęłam nosem. Nadchodziła zima. I święta. Drugie spędzone samotnie, bez rodziny. 
- Coś się w Tobie zmieniło Lee. 
- Ja ... - przełknęłam ślinę. Tylko on mnie tak nazywał. 
- Ej, dobrze się czujesz? 
- Tak. 
- Na pewno? 
- Na pewno. Ja będę lecieć. 
- Ale ...
- Miło było Cię znowu zobaczyć Zayn. 
- Nadal masz ten sam numer? - zapytał. Pokiwałam głową, po czym dałam mu całusa w policzek i opuściłam cmentarz. Położyłam ręce na brzuchu. 
- To był Twój tatuś kochanie. Przystojny, dowcipny i tak strasznie opiekuńczy. Wciąż go kocham maleństwo. Ale on nie może się o Tobie dowiedzieć. - szepnęłam. Po około dwudziestu minutach byłam pod domem. Weszłam do środka i w tej samej chwili zaczął padać deszcz. 
- Kaylee ?!  
- Tak! - odkrzyknęłam. Do przedpokoju weszła pani Wilson. Jest moją sąsiadką i trochę mi pomaga. Ma pięćdziesiąt pięć lat i pracuje w szpitalu jako położna. 
- Jak się czujesz? 
- Lepiej. - ściągnęłam płaszcz i botki. Zostałam w szarych rajstopach i luźnej czarnej sukience z długimi rękawami. 
- Ale coś się stało. - przyznała. 
- W pewnym sensie ... Spotkałam Zayna. 
- Oh. Powiedziałaś mu? 
- Nie. Nie mogłam.

                               
       ***

Dwa dni później dostałam wiadomość od mulata. 

"Cześć Lee. Miałabyś jutro czas?''
''Chyba tak, a co?'' - odpisałam. 
"Poszłabyś ze mną na kawę?'' - cholera. Przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam co zrobić. Moje ciało sparaliżował strach. 
"Okej. O, której? "
"Przyjadę do Ciebie o 13.00"
"Okej, na razie''

Odłożyłam telefon na stół i zagryzłam warg. Co ja zrobiłam. Co ja zrobiłam do cholery?! Poczułam ruch dzidziusia.
- Wiem maleństwo, chcesz mieć tatę, ale to nie takie proste. - mruknęłam i pogłaskałam się po brzuchu.
Cały dzień przesiedziałam przed telewizorem oglądając TV. Czytałam także książkę. Teraz miałam na, to mnóstwo czasu. Coraz ciężej było mi się ruszać. To dopiero szósty miesiąc, a czuję się jakbym miała już urodzić. 

Następnego dnia wstałam o 11.00. To aż woła pomstę o nieba. Jak ja mogę tyle spać? Poszłam do kuchni zrobić sobie coś na śniadanie. Jedząc jajecznicę siedziałam na salonie i oglądałam ,,Jak poznałem waszą matkę?". Po dwóch odcinkach zaczęłam się szykować. Założyłam pudrowo-różową tunikę i jeansową spódniczkę ze specjalnym podwyższeniem. Na nogi wsunęłam czarne wiązane botki do łydek.
Związałam swoje włosy w kucyk, po czym założyłam płaszczyk i czekałam na Malika. Przyjechał pięć minut później. 
- Cześć.
- Hej. - rzuciłam z uśmiechem. Miał na sobie wąskie czarne spodnie, trapery, biały sweter i skórzaną kurtkę. 
- Ładnie wyglądasz. - powiedział. 
- Dziękuję. - wyszeptałam i zarumieniłam się. Oblizał górną wargę, a moje serce zaczęło szybciej bić. 
- Już zapomniałem, jak ty uroczo się rumienisz. 
- Zayn ... 
- Przepraszam. - odchrząknął. - Chodź. - weszliśmy do jego srebrnego Citroena c6.Włączył radio i ruszył w stronę centrum.
Zajechaliśmy pod kawiarnię ,,Karmelowy Most,,. Przepuścił mnie w drzwiach i odebrał mój płaszczyk. Zajęliśmy jeden ze stolików przy oknie. 

- Pójdę zamówić. Poczekaj. - ruszył w stronę lady. Zerknęłam na swój brzuch, aby sprawdzić, czy nie rzuca się w oczy. Było okej. 
- Proszę. - postawił przede mną filiżankę oraz ciasto marchewkowe. Do moich nozdrzy doleciał zapach zielonej herbaty i mango. 
- Oh, pamiętałeś. 
- No jasne. Jakbym mógł zapomnieć. - sobie wziął zwykłą kawę i szarlotkę. Wzięłam łyka i zaczęliśmy rozmawiać. 
- Gdzie pracujesz? 
- Bar. Jestem Dj-em. Nie zarabiam kokosów, ale przynajmniej robię, to co lubię. A, ty? Studiujesz? 
- Eee ... nie. 
- Czemu? 
- Chciałam zrobić sobie rok przerwy. - skłamałam. 
- Oh, okej. 
- A co u Twoich rodziców? Dawno ich nie widziałam. Dziewczynek też.
- A w porządku. 
Siedzieliśmy tam z dwie godziny. Tak dobrze mi się z, nim rozmawiało. To durne uczucie zaczęło rosnąć. 
- Zayn? Trochę źle się czuję. Mógłbyś mnie odwieźć? 
- Pewnie, chodźmy. - wstaliśmy i wsiedliśmy do samochodu. Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Odprowadził mnie pod same drzwi. 
- Do zobaczenia. - nachylił się ( ja mam metr pięćdziesiąt osiem, a on metr osiemdziesiąt trzy ), a jego wargi wylądowały na moim policzku. 
- Cześć. - weszłam do domu. Zdjęłam kurtkę i poszłam do kuchni wziąć tabletkę. Czułam mdłości, jak to, każdego dnia.

                                        ***

Zayn wrócił do Londynu, dlatego nie widziałam go od tygodnia. Do Wigilii zostało osiem dni. Wcale się nie cieszyłam. 
Siedziałam przed TV z kubkiem herbaty i talerzem risotto. Na ekranie leciało The Voice Of UK, a za oknem było już dawno ciemno. 
Dochodziła 20.00, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli podniosłam się z kanapy. Coraz bardziej bolał mnie kręgosłup.
Otworzyłam drzwi. 

- Zayn? 
- Cześć Kaylee. - wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i przekręciłam zamek. Odwróciłam się w jego stronę. 
- Dostałeś urlop? Fajnie, że przyjechałeś. - rzuciłam. Nie odzywał się. Patrzył na mnie dziwnym i lekko zdezorientowanym wzrokiem. 
- Zayn ...
- Ty ... jesteś ... jesteś w ciąży? - wysapał. 
Cholera. Miałam na sobie bokserkę i bawełniane spodnie. Brzuch był na widoku. Przełknęłam ślinę. Czułam łzy w oczach. 
- Zayn ...
- Jesteś ... cholera. Nie było mnie pięć miesięcy, a ty ...
- Co? - pisnęłam. 
- Albo nie tylko ze mną spotykałaś się po śmierci Bena. 
- Czy, ty siebie słyszysz?! To Twoje dziecko pacanie! Ty jesteś ojcem! Tylko z Tobą się kochałam. - wyszeptałam, po czym nie patrząc na niego weszłam do kuchni. Usiadłam na krzesełku i ukryłam twarz w dłoniach. 
- Kaylee? - mulat ukucnął przede mną i odsunął moje dłonie na bok. Odwróciłam wzrok. - Spójrz na mnie, proszę mała. - szepnął. Zwróciłam na niego swoje niebieskie oczy. Przejechał ręką po moim policzku. 
- To nasze dziecko? 
- Tak.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? 
- Nie wiem. Myślałam, że tak będzie lepiej. Przecież nie jesteśmy parą, ani nie żywimy do siebie ... 
- Nie, nie mów tego. Myślisz, że mógłbym z Tobą spać, gdybym nic do Ciebie nie czuł? Nie mógłbym Cię wykorzystać Maluchu. - powiedział. Potem poczułam jego usta na swoich. Przymknęłam oczy, a motyle w moim brzuchu poderwały się do lotu. - Tak bardzo tęskniłem za Twoimi słodkimi ustami Kaylee. Lubię Cię. Bardzo. - szepnął. 
- Ja Ciebie też Zayn. 
- Mogę ...
- Tak. - położył rękę na moim brzuchu. W tym samym momencie maluch zaczął kopać. Oczy Zayna rozbłysły. Uśmiechnęłam się. 
- Wie, że jego tatuś tu jest. 
- Ja ... boże ... jestem w szoku. - zrobił coś co sprawiło, że zamarłam. Przyłożył głowę do mojego brzucha. Przeczesałam jego czarne włosy. 
- Znasz płeć? - zapytał. 
- Nie, jutro idę na USG. Chcesz pójść ze mną? 
- Bardzo chętnie. - powiedział. Usiedliśmy w salonie. Przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem, a drugą dłoń ułożył na moim brzuchu. Cmoknął mnie w głowę. Przymknęłam oczy. Pachniał swoimi ulubionymi perfumami i papierosami. 
- Chciałbym tak siedzieć cały czas. 
- Kiedy wracasz do Londynu?
- Za dwa dni. - westchnął. Podniosłam głowę i pocałowałam go w kącik ust. Zachichotał i pogłaskał mnie po policzku. 
- A zostaniesz na noc? - trochę się spiął - Jeśli nie chcesz ...
- Chcę Kaylee. Bardzo. - wyznał. Uśmiechnęłam się. Dwadzieścia minut później zaczęliśmy zbierać się do spania. Dałam mu spodenki oraz koszulkę Bena, po czym wysłałam go do łazienki. Sama byłam już w piżamie. 
- Już. - odwróciłam się. Ciuchy pasowały na niego, jak ulał chociaż Ben był od niego niższy. Miał wilgotne włosy i zarumienione policzki. Weszliśmy pod kołdrę. Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Objął mnie ramieniem i pogłaskał po brzuchu. Dzidziuś znowu kopnął. 
- Cieszę się, że tu jestem Kay. Bardzo się cieszę. Przez te pięć miesięcy ciągle o Tobie myślałem. Nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale gdy tydzień temu Cię zobaczyłem, to moje serce zaczęło szybciej bić. - szepnął. Boże. Wtuliłam się w niego mocniej. Czułam, jak energicznie bije mu serce. Najpiękniejsza kołysanka na świecie. 
- Dobranoc Zay. 
- Dobranoc Kay. - szepnął.



I mamy kolejny Imagin.
Chcecie kolejną część, czy mam go tak zostawić?
Pozdrawiam i do usłyszenia. 
























1 komentarz:

  1. Bardzo fajny imagin.
    Przeczytałam go zanim zabrałam się za rozdziały, bo uwielbiam imaginy <3
    Romantycznie - coś co lubię.
    Nie wiem czy drugą część.
    Ja chętnie poczytam, wiesz o tym :)
    Decyzję pozostawiam Tobie

    OdpowiedzUsuń