wtorek, 4 sierpnia 2015

1.70 cz 1.


OCZAMI KLAUDII 
Obecnie przebywamy na mini plaży obok jeziora. Wraz z Nadią i Wiktorem siedzimy na kocu i opalamy się. Blondyn w między czasie puszcza nam muzykę relaksującą. Przez relaksującą mam na myśli polski rap. Ulubiony rodzaj muzyki kuzyna panny Brown. Chłopak ma na sobie szaro-niebieskie bermudy. Ja jestem ubrana w jednoczęściowy czarny kostium z małym wcięciem na plecach, a Nad zdecydowała się na różowo-białe bikini. 
Pozostała czwóreczka była w jeziorze. Kąpali się i grali w wodną siatkówkę. Alex i Matt przeciwko Pauli i Adamowi. 
- Jeszcze raz walniesz mnie w ryja tą piłkę, to Cię zamorduję! - krzyknął Stanley zapewne do swojego najlepszego przyjaciela. Czemu tak myślę? Ponieważ Adaś niewinnie się uśmiechał. 
- No co? To niechcący ...
- Raz? Przypadek. Dwa? Zwykły zbieg okoliczności. Ale żeby osiem razy?!?!
- Ah ten wiatr - westchnął Adam. Roześmialiśmy się. 
- Jakoś ci nie wierzę, ale niech będzie. 
- Miło już trochę zimno - powiedziała Paula i wyszła z wody. Owinęła się ręcznikiem i usiadła obok Wiktora. Spojrzałam na telefon. 20.15. 
- Dobra. Idziemy coś zjeść na miacho - rzucił Stanley i wyleciał z jeziora rzucając piłką w twarz swojego najlepszego przyjaciela. Znowu wybuchnęliśmy śmiechem. Kessler zmrużył oczy, ale nic nie powiedział. Zebraliśmy swoje klamoty, po czym wróciliśmy do domku, który od jeziora oddalony jest jedynie pół kilometra. Mieliśmy się przebrać i iść coś zjeść w ,,mieście''. Założyłam bordowe szorty i białą bokserkę, a na nogach miałam japonki. Związałam włosy w kucyk i byłam gotowa. Lex miała na sobie jeansowe ogrodniczki z krótkimi nogawkami, szary top i tenisówki. Włosy rozpuściła. Nad zdecydowała się na czarną spódniczkę z falbankami, top wiązany na szyi i sandałki. Natomiast Paula ubrała się w czarne szorty oraz kremową koszulkę z nadrukiem. Na nogi wciągnęła japonki, tak jak ja. Kiedy panowie także byli ubrani mogliśmy iść. Jezioro na którym jesteśmy znajduje się w małej miejscowości oddalonej od Londynu jakieś dwie godziny. Mieszka tu jedynie pół tysiąca mieszkańca. Przybywa ich w czasie wakacji. Weszliśmy do mini restauracji o nazwie ,,U Michaela''. Wnętrze wyglądało, jak amerykańska knajpka. Usiedliśmy przy największym stole, przy którym było osiem miejsc. Wzięliśmy do rąk karty.
- Cześć, co podać? - do stołu podszedł chłopak z krótkimi rudymi włosami i dużymi oczyma. Wyglądał na młodszego od nas. Dałabym mu piętnaście lat. Góra szesnaście. Nie więcej. Matt oraz Paulina wzięli rybę z frytkami, Adam zdecydował się na mini pizzę z tuńczykiem i oliwkami. Ja wzięłam smażony ryż z wołowiną i pomidorami, Nadia wzięła sałatkę z kurczakiem, a Ola burgera z łososia i frytki z batata. Wszyscy także wzięliśmy smoothie z bananem i mango. Pychota. 
Po kolacji poszliśmy na spacer po miasteczku. Minęliśmy dyskotekę i weszliśmy do środka. W środku była scena, na której stała około czterdziestoletnia kobieta z blond włosami. Był parkiet, stoliki z krzesełkami, automaty do gry, stół do bilarda oraz cymbergaj. Wiktor i Ola poszli do baru coś zamówić, a my usiedliśmy przy stolikach. Nie mogliśmy usiąść przy jednym, po przy każdym były tylko cztery miejsca, a same stoliki były okrągłe. Ja i Nadia usiadłyśmy przy jednym, a Adam, Matt i Paula przy następnym. 
- A teraz pora na karaoke! - krzyknęła blondwłosa kobieta. Wszyscy obecni zaczęli klaskać. - Na sam początek magnetyczny męsko-damski duet. ,,Love Sex and Magic''. Ktoś chętny? - zapytała. Nikt się nie zgłosił - Nikt? Hm. Zapraszam tego pana - wskazała na kogoś w tłumie. Po chwili na scenę wyszedł chłopak. Wyglądał na tyle lat co ja i dziewczyny. Miał kręcone czarne włosy i jasne oczy. - Wspaniale. Jak masz na imię? 
- Andrew - powiedział. 
- Ekstra. To zapraszamy dziewczynę z imieniem na literę A - cisza. - Nie ma żadnej dziewczyny z imieniem na literę A? Coś wam nie wierzę. 
- Ona! - ktoś krzyknął. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. To Wiktor pchał Olę w stronę sceny. Ta zapierała się rękoma i nogami. Oho. Pan Kubus nie przeżyje dzisiejszego dnia. W końcu stanęła obok bruneta. 
- No, to mamy duet. Twoje imię?
- Alex - mruknęła nasza przyjaciółka. Miała minę, jak po zjedzeniu cytryny.
- Wspaniale. To zaczynamy! - podała im po mikrofonie. Poleciały pierwsze dźwięki, a na ścianie zaczęły wyświetlać się słowa piosenki. 
ALEX 
Your touch is so magic to me
The strangest things can happen
The way that you react to me
I wanna do something you can’t imagine
Imagine if there was a million me’s talking sexy to you like that
You think you can handle, boy
If I give you my squeeze and I need you to push it right back
ANDREW
Baby, show me, show me
What’s your favorite trick that you wanna use on me
And I’ll volunteer
And I’ll be flowing and going
Till clothing disappears, ain’t nothing but shoes on me
Oh, baby
RAZEM
All night, show it, just you and the crowd
Doing tricks you never seen
And I BET that I can make you believe
In love and sex and magic
So let me drive my body around you
I bet you know what I mean
Cause you know that I can make you believe
In love and sex and magic ... 
- Brawa! - po ponad trzech minutach piosenka się skończyła. Alex i Andrew na serio dobrze sobie poradzili. Ich głosy do siebie pasowały. Zeszli ze sceny. Alex ruszyła w naszą stroną z nie za bardzo wesołą miną. 
- Zabije cię tleniony idioto - wymamrotała patrząc na Wiktora. Usiadła bok Nadii. Kubus wyszczerzył zęby i uśmiechnął się wesoło. 
- Dlaczego wypierasz się swojego talentu? Bardzo dobrze śpiewasz - powiedział Matt popijając swoje piwo. Panowie popijali piwo, a my colę. Do tego Wiktor i Ola zamówili dwie miski chipsów paprykowych.
- Po prostu wstydzę się śpiewać - powiedziała i założyła nogę na nogę. 
- Okej, koniec tematu. Kto idzie tańczyć? - Kubus klasnął w dłonie i porwał na parkiet Paulinę. Wzięłam łyka coli. Adam wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Podniosłam się i poszłam za, nim. Leciała jakaś szybka piosenka Rihanny. Nie trzeba było się starać. Wystarczy kręcić tyłkiem i całym ciałem. No i wydurniać się. To właśnie robiliśmy. Widziałam, że do stolika podszedł jakiś chłopak i poprosił do tańca Nadię. Niebieskooka z lekkim rumieńcem na twarzy wstała i zaczęła z, nim tańczyć. Chłopak miał blond włosy związane w koczka oraz jasne oczy. Okręcał nią z dużą wprawą. Był, to zwyczajny taniec, ale z gracją. Natomiast Alex i Matt śpiewali piosenkę wraz z Rihanną robiąc przy tym jakieś dziwne ruchy głowami i rękoma. Oni na prawdę są zaginionym rodzeństwem. 
Około 23.00 zaczęliśmy się zbierać. Będąc w domku wszyscy się umyli, po czym w piżamach usiedliśmy w altance z kubkami herbaty. Graliśmy w karty i butelkę. Kiedy na zegarach wybiła 1.00 poszliśmy spać. Ja zajmowałam łóżko z Lex. Zamknęłam oczy i prawie od razu zasnęłam. 
OCZYMA ALEX 
Kiedy wstałam na zegarkach widniała 6.10. Dziewczyny wciąż smacznie sobie spały, a Nadia nawet chrapała. Podniosłam się i ruszyłam w stronę łazienki. Złapałam za klamkę i dostałam się do środka. Zdjęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Lekko zmoczyłam się wodą i całe ciało nasmarowałam ananasowym płynem pod prysznic. Wytarłam się i ubrałam, po czym stanęłam przed lustrem. Moje ciemnobrązowe włosy sięgają już za piersi, więc pewnie po powrocie do Polski pójdę do fryzjera. Przez pobyt w Anglii trochę przytyłam. Zwłaszcza na brzuchu. Muszę się wziąć za ciebie. Nie chcę wrócić do swojej wagi sprzed wakacji. Poprawiłam koszulkę z logo The Vamps, po czym udałam się do kuchni. Zaparzyłam sobie kawy, a jako posiłek wybrałam kanapki z pomidorem. Zjadłam i postanowiłam przejść się nad jezioro. O tej porze nikogo tam nie było. No może oprócz paru osób uprawiających jogging oraz jednego wędkarza.
Usiadłam po turecku na murku i wyciągnęłam z kieszeni szortów paczkę papierosów. Eh. Durny nałóg. Muszę się go pozbyć póki młoda. Heh. Odpaliłam jednego i zaciągnęłam się. Nie mogę uwierzyć, że pojutrze wracamy do domu. Te trzy miesiące tak cholernie szybko minęły. Dopiero co postawiłyśmy stopy na brytyjskiej ziemi, dopiero co poznałyśmy Jamesa. I potem dwa miesiące pustki. Cholernej pustki. Każdego dnia próbuję sobie przypomnieć. Cokolwiek. Choćby małą część tego co się działo. I nic. Otchłań. Koncert One Direction, a potem budzę się w szpitalu. Masakra. 

- Cześć piękna. 
- Nad? - zdziwiłam się. Niebieskooka usiadła obok mnie. Miała na sobie rurki z materiału imitującego skórę, sandałki oraz koszulkę bez rękawów w drobne cekiny. Na głowie miała opaskę - Co tak wcześnie wstałaś? 
- Nie mam pojęcia. Po prostu obudziłam się i już nie mogłam zasnąć. 
- A, skąd wiedziałaś gdzie jestem? 
- Przyjaźnimy się rok. Wiem o tobie parę rzeczy - odparła i wyrwała mi papierosa z ręki. Zaciągnęła się. Zdziwiłam się trochę, ale nic nie powiedziałam. Po chwili oddała mi go i mocno ziewnęła. - Chłopaki mówili, o której wracamy do Londonu? 
- Chyba po obiedzie - zgasiłam niedopałek o murek i wyciągnęłam nogi przed siebie, by je rozprostować. 
- Do dupy trochę, że już wracamy co? 
- No. Dla mnie większa szkoda, bo 3/4 czasu tutaj spędzonego wcale nie pamiętam. 
- Na pewno sobie przypomnisz ...
- Wtedy będzie już za późno. I tak już skrzywdziłam dwóch wspaniałych facetów. Tego nikt nie cofnie. Gdybyś widziała minę Zayna, kiedy mu o tym wszystkim powiedziałam ... wyglądał jakby chciał mnie uderzyć i się popłakać równocześnie. Myślałam, że sama zacznę płakać. A muszę to wszystko powiedzieć jeszcze Danowi ... Przejebane - powiedziałam. Nastała między nami cisza. Posiedziałyśmy tak ładne pół godziny. Nie była, to krępująca cisza - A co z tobą i Horanem? - zapytałam. 
- A co ma być? - wzruszyła ramionami. - Pocałowaliśmy się parę razy, ale żadne z nas nigdy nie powiedziało drugiemu, że jakoś specjalnie mu na, nim zależy. Rozmawiałam z, nim i ustaliliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi. A co będzie dalej czas pokaże. 
- To wszystko jest do bani. 
- Daj spokój Olcia.We wszystkim należy szukać pozytywów. 
- Przykro mi Nad, ale jestem realistką. 
- I, to jest twoja wada - powiedziała. Zaśmiałyśmy się. Po chwili postanowiłyśmy się zbierać. Wstałyśmy i gadając o głupotach wróciłyśmy do domku. W kuchni zastałyśmy kuzyna niebieskookiej, Klaudię i Matta. 
- Gdzie byłyście? - spytała Miler. Mieszała jajecznicę na patelni. 
- Nad jeziorem. Przewietrzyć się - powiedziałam siadając przy stole i wgryzając się w jabłko. Nad usiadła obok mnie - Gdzie Adam i Paula? 
- Poszli do sklepu po świeże bułki i inne pierdoły - rzucił Matt zalewając sobie i Wiktorowi kawę, a Klaudii herbatę. Odblokowałam telefon. Miałam wiadomość od Dana. Przełknęłam ślinę i zaczęłam czytać. 
,,Cześć Lex. Gadałem z Zaynem. Chyba musimy porozmawiać''. 
Pięknie, po prostu pięknie. 
- Co się dzieje? 
- Patrz - podałam Brown telefon. Z każdym słowem otwierała szerzej oczy. Przymknęłam oczy i przygryzłam wnętrze policzka. 
- Czym się martwisz? I tak miałaś z, nim pogadać ... 
- Ale chciałam sama mu o tym powiedzieć. Nie chciałam żeby dowiadywał się od kogoś. A zwłaszcza od Malika - warknęłam. Jak go zobaczę, to urwę mu jaja. Na prawdę. Po tym, jak wszyscy zjedli śniadanie poszliśmy na długi spacer i się trochę pokąpać. Zostawiłam torbę oraz rzeczy na kocu i od razu wpadłam do wody. Uwielbiam pływać. Uwielbiam. Będąc dzieckiem jeździłam z dziadkiem nad jezioro pod namiot. Dziadek łowił ryby, a ja pluskałam się w wodzie. Uwielbiam, to uczucie, gdy moje ciało pokrywa przezroczysta ciecz. Uwielbiam. Chyba zaczynam nadużywać tego słowa, ale mówi się trudno i płynie się dalej. 
Po chwili dołączył do mnie Wiktor z Mattem, a dziewczyny wraz z Adasiem rozłożyli się na kocu. Kuzyn niebieskookiej wpadł na pomysł byśmy przepłynęli całe jezioro, a ja i Matt, którzy jesteśmy bliźniakami idiotami zgodziliśmy się na, to. Bo co to za życie bez ryzyka?
- Jak utoniecie, to nie będziemy szukać waszych ciał! - krzyknęła Nadia, kiedy byliśmy już dość daleko od brzegu. Parsknęliśmy. Matt wytknął jej język. Westchnęła i machnęła na nas lekceważąco ręką.
Zaczęliśmy płynąć, a gdy nie mieliśmy siły kładliśmy się na plecach. Wtedy mniej energii wkłada się w pływanie. Po mnie więcej czterdziestu pięciu minutach dotarliśmy na drugi brzeg. Wyszliśmy na mały drewniany pomost. Ta strona była bardziej dzika. Sam las. Usiedliśmy na brzegu pomostu i spuściliśmy nogi w dół. 

- Miałam, kiedyś taki sen, że pływałam po stawie na plecach i nagle kilka rąk wciągnęło mnie pod powierzchnię - powiedziałam. - Kiedy znalazłam się pod wodą od razu się obudziłam - dodałam. Miałam wtedy jakieś piętnaście lat i o mało nie posikałam się ze strachu, gdy się przebudziłam. Masakra.
- Jak byłem mały, to jeździłem z rodzicami nad jezioro. Pewnego razu płynąłem i coś złapało mnie za kostkę. Rodzice mówili, że pewnie zaplątałem się w jakieś krzaki, ale jestem pewny, że czułem czyjeś palce na mojej nodze - rzucił Wiktor, a ja dostałam gęsiej skórki. Nie boję się za wielu rzeczy, ale świadomość, że pod powierzchnią wody chowają się topielce napełnia mnie strachem. 
- Dobra koniec tego tematu, bo teraz boję się wracać - burknęłam. Matt objął mnie ramieniem i cmoknął w czoło. Nie chciało nam się za bardzo płynąć, więc postanowiliśmy obejść jezioro na piechotę. Przechodnie dziwnie na nas patrzyli, ale co tam. Po ponad godzinie wróciliśmy na plażę. Nadia i Klaudia nadal się opalały, a Pauli i Adama nigdzie nie było. 
- No w końcu - powiedziała Brownie zdejmując z nosa okulary. 
- Trochę zmęczyliśmy się pływaniem, więc wróciliśmy piechotą - odpowiedziałam i usiadłam obok Klaudii.- Gdzie pozostała dwójka? 
- Poszli do sklepu - rzuciła Nad. Parę minut później wrócili. Zakupili chipsy, cukierki, lody i także coś do picia. Od razu zwędziłam im z torby fantę cytrynową. Pycha.
Po następnej godzinie postanawiamy się zbierać po drodze wchodząc do knajpki na mały obiad. Kiedy znajdujemy się już w domku zaczynamy się pakować. Jedzenie, które zostało rozdzielamy na cztery - ja i dziewczyny, Adam, Matt i Wiktor, mam nadzieję, że ogarniacie. O 16.00 zamknęliśmy bramę i ruszyliśmy w drogę powrotną do Londynu. 
Panowie odwieźli nas pod dom i obiecali, że pojutrze przyjadą nas pożegnać. O mało się nie popłakałyśmy, gdy wspomnieli o naszym powrocie. Do dupy, to wszystko.
A ja mam jeszcze jedną trudną rzecz do zrobienia. Muszę porozmawiać z Danem. Super po prostu super. 

,,Cześć Dan, masz rację. Musimy pogadać. Spotkamy się?''. 
,,Jasne. Jestem w domu chłopaków, mamy próby przed trasą. Wpadnij''. 
,,Okej, na razie''. 
Odpisałam mu, po czym poszłam do pokoju się przebrać. Założyłam ciemne jeansowe szorty z wysokim stanem, białą koszulkę z nadrukiem, którą włożyłam w spodnie, a na stopy czarne vansy. Związałam włosy w kucyk i chwytając w rękę czarny sweterek zeszłam na dół. Poprawiłam torebkę na moim ramieniu i udałam się na pobliski przystanek autobusowy. Cholernie się denerwowałam. Nie chciałam zranić Dana ani Zayna, ale nie mogłam inaczej. Możemy być przyjaciółmi jednak związek na odległość wcale mnie nie kręci. Jeśli, kiedyś się jeszcze spotkamy i uczucia pozostaną wciąż tak same, to nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć.
Autobus nadjechał, więc weszłam do środka. Skasowałam bilet i stanęłam trzymając się uchwytu. Po piętnastu minutach wysiadłam. Założyłam na nos pilotki, po czym ruszyłam w stronę domu chłopaków. Z każdym metrem trzęsłam się z nerwów coraz bardziej. Po pięciu minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi. Wiecie, kto mi otworzył? Osoba, na którą byłam zła. Pan Malik. Dobrze zgadliście. A większa złość ogarnęła mnie, gdy poczułam, że podniecam się jego widokiem. Miał na sobie nisko opuszczone wąskie dresy oraz czarny top z wycięciami pod pachami. I do tego rozwichrzone włosy i lekki zarost. I, jak mam być na niego zła? No powiedzcie mi. 

- Malik - burknęłam. 
- Cliver - skinął na mnie głową - O co chodzi? 
- Przyszłam do Dana - założyłam ręce na piersi. Zauważyłam, że dwudziestolatek na parę sekund zawiesił wzrok na moim dekolcie. 
- Po co? - oparł się w luzackiej pozie o framugę. 
- To chyba nie twój interes - odpowiedziałam patrząc na niego z ironicznym uśmiechem. Zmrużył oczy. 
- Racja. W końcu nie jestem dla ciebie nikim ważnym. 
- Nie pierdol Zayn. Dobrze wiesz co do ciebie czuje - warknęłam zaciskając dłonie w pięści, po czym go wyminęłam i weszłam do środka. Nie zdążyłam jednak przejść daleko, bo poczułam na nadgarstku jego rękę. Po chwili byłam oparta o ścianę, a mulat oparł dłonie po obu stronach mojej głowy. Nasze twarze dzieliły centymetry. Cholera Przełknęłam ślinę. Jego oczy są takie ... stop! Ochłoń idiotko!
- Najchętniej bym cię pocałował ...  a jeszcze chętniej przełożył przez kolano i sprał na kwaśne jabłko ... jesteś taka powalona kretynko, a i tak nie umiem o tobie zapomnieć - szepnął mi do ucha. Kurwa mać. 
- Zayn, odsuń się - powiedziałam i nawet głos mi nie zadrżał. Brawo Cliver. Uśmiechnął się wesoło, ale jego oczy były smutne. 
- Jasne. Nie narzucam się - mrugnął do mnie, po czym wszedł wgłąb mieszkania. Stałam tam ładne parę minut, by się uspokoić, po czym poszłam na poszukiwania Dana.



I mamy kolejny rozdział.
Sorry że tak długo ale nie miałam internetu i dopiero dzisiaj zabrałam się za pisanie. Jeszcze jeden rozdział i epilog, po czym kończymy. Nie wiem co z drugą częścią bo nikt nie napisał komentarza. To chyba znaczy, że mam się za to nie brać.
Dzięki anonimom i do usłyszenia.