środa, 23 grudnia 2015

2.1 cz 1.

OCZAMI PAULINY
Powiesiłam ostatnią z rzeczy na sznurku rozwieszonym pomiędzy dwoma słupkami, po czym otarłam pot z czoła i usiadłam na leżaku na przeciwko Patryka. Mój brat miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i czytał jeden ze swoich ulubionych komiksów. Westchnęłam i nałożyłam na głowę kapelusz z szerokim rondem. Pogoda jest bardzo ładna. Chyba nawet za ładna. Trzydzieści trzy stopnie w cieniu?! To trochę za dużo. Każdy topi się, jak masło. Nic się nie chce robić przy takim upale. 
- Idź po coś do pica - mruknęłam wachlując się dłonią. 
- Nóg nie masz? Sama idź - powiedział nie odrywając wzroku od czasopisma. Zmrużyłam oczy, po czym wstałam i zanim ruszyłam w stronę domu walnęłam go w głowę. Jęknął. Na moje usta wpłynął uśmiech i nucąc pod nosem weszłam do domu. Tam ... było o wiele gorzej niż na dworze. Dlatego chwyciłam jedynie z lodówki butelkę z sokiem ananasowym i ponownie wyszłam na zewnątrz przy okazji dolewając wody Donatowi. Ponownie opadłam na prze wygodny granatowy leżak ściągając top - pod spodem miałam górę od bordowego bikini.  
- Kiedy przyjeżdżają dziewczyny? - spytał. Zerknęłam na ekran telefonu. Dochodziła 15.00. 
- Daria kończy pracę o 16.00, więc pewnie około 17.00 powinny być - powiedziałam. Matury skończyły się nam tydzień temu i teraz mamy czas wolny, który skończy się dopiero w październiku, kiedy przyjdzie pora na studia. Po chwili do naszych uszu dotarł odgłos otwieranej bramy. Odchyliłam się do tyłu by zobaczyć sylwetkę naszego gościa. W naszą stronę szła szczupła blondynka ubrana na sportowo. Uśmiechnęłam się. Magda, to nasza siostra cioteczna. Nasze mamy są siostrami. Jest w wieku Patryka, ale nie chodzą do jednej szkoły.  
- Madzia! - wstałam.
- Paulinka! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że omal nie wylądowałyśmy na trawie. Donat wyszedł z cienia i zaczął skakać wokoło brązowookiej. 
- Kto cię przywiózł? - zapytałam kiedy przytulała szatyna. 
- Mama. Jechała na pogaduchy do znajomej i przy okazji mnie wysadziła - usiadła na trawie, a nasz chart ułożył sobie łeb na jej kolanach. Uwielbia ją i zawsze poprawia mu się humor jak Madzia przyjeżdża. Sama nie wiem czemu - A dziewczyny, kiedy będą? - ziewnęła i pogłaskała psa. 
- Za około dwie godziny - uśmiechnęłam się. Przez ten czas wraz z blondynką poszłyśmy na spacer i do sklepu na nasze dzisiejsze ognisko. Kiedy wróciłyśmy zajadając się lodami na patyku Patryk wychodził na rower z kumplami. My schowałyśmy wszystko do szafek i do lodówki, po czym ponownie zaległyśmy na leżakach.
Dziewczyny przyjechały równo o 17.00. Przed bramą zatrzymał się samochód należący do rodziców Oli. Cała czwórka wysiadła mając w rękach torby z żarciem oraz inne rzeczy takie jak ręczniki czy poduszki. Wszystkie zrobiłyśmy wspólnego przytulasa. Boże, jak ja uwielbiam te wariatki.

- Mam dość tej pracy - jęknęła Daria, kiedy byłyśmy już na naszym podwórku. Donat od razu do nich podleciał. Przyjrzałam się jej. Miała na sobie jeansowe szorty i bordową koszulkę na ramiączka. 
- Chyba pana Michalskiego - parsknęła Lex.
- No jasne, że jego. Zboczeniec jeden - wzdrygnęła się blondynka. Uśmiechnęłam się. ,,Kolega'' panny Karolek bardzo lubi blondynki i nasza Darunia nie jest wyjątkiem. 
- Gdzie Patryk? - zapytała Nadia głaskając zawzięcie psa. Nie wyglądał na niezadowolonego. Pieszczoch jeden. 
- Poszedł z Damianem i Radkiem na rowery - powiedziałam i rozłożyłam dodatkowe cztery leżaki. Zasiadłyśmy i zaczęłyśmy gadać o ślubie Adama. Jestem w szoku, że się żeni ale jeśli kocha tą dziewczynę i wie, że jest ona tą jedyną to będziemy go wszystkie wspierać. Przez te trzy miesiące był dla każdej dla nas wsparciem i jest naszym przybranym kuzynem. Prawdziwym dla Alex, ale mniejsza o to. Rozumiecie o co chodzi.
Tylko byłyśmy zdziwione, że zaprosił Darię. Nigdy nie widział jej na żywo, jedynie parę razy na skype.

- Załatwili nam bilety na przelot w ramach podziękowania za przybycie, więc będziemy musiały zapłacić jedynie za te powrotne - powiedziała Ola i napiła się coli. 
- A, kto z waszej rodziny się wybiera? - Klaudia zdjęła sukienkę i została w czarnym jednoczęściowym kostiumie kąpielowym. 
- Chyba tylko ciocia Klara, wujek Robert i dzieciaki. Rodzicom nie dali wolnego, młody chodzi do szkoły, a dziadkowie mówią, że nie mają siły szwendać się po świecie. 
- A rodzina Julii? 
- Prawie wszyscy mieszkając za granicą, więc powinni się pojawić. Z Polski ma przyjechać jedynie jej tata z rodziną. 
- To mało osób z waszej rodziny będzie na tym ślubie.
- Od strony wujka tylko jego brat z narzeczoną, którzy mieszkają w Irlandii - dodała brązowooka. 
- Wiem coś o tym. My w końcu nie pojechaliśmy na komunię Tośki - powiedziała Nadia. Przez najbliższe dwie godziny siedziałyśmy gadając o wszystkim i grając w państwa/miasta. Miałyśmy przy tym masę śmiechu. Jak zwykle.
Około 20.00 wrócił Patryk z Damianem - brat Magdy, jest o rok starszy od nas - i zaczęli rozpalać ognisko. My z dziewczynami weszłyśmy do domu, by wszystko naszykować. 

                                            ***
Było już ciemno, a ognisko pięknie się paliło wysyłając płomienie w stronę nieba. Siedzieliśmy wokół niego na leżakach i śpiewaliśmy wraz z radiem, co nie wychodziło za dobrze, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy. Na samym początku piekliśmy sobie kiełbasę na patyku, by następnie piec pianki. Niektórzy jedli je prosto z kijków, a inni - Alex i Nadia - jedli je z krakersami i czekoladą w formie kanapki. Oprócz tego popijaliśmy napoje procentowe. 
Kiedy dochodziła 1.00 wszyscy byliśmy już lekko podchmieleni. Panowie zorganizowali konkurs bekania. I tylko Ola wzięła w, nim udział z nimi. To było tak obleśne, a zarazem tak śmieszne, że myślałam iż się zaraz posikam. Donat leżał niedaleko bojąc się podejść do ogniska jedynie od czasu do czasu podnosząc łeb w oczekiwaniu na przekąskę w formie kiełbasy.Pierwszy odpadł mój brat i Magda. Podnieśli się i poszli spać. Dwie godziny później zostałam już tylko ja i Ola. Leżaki schowałyśmy i rozłożyłyśmy się na grubym dwuosobowym materacu, a pies leżał koło nas na prawym boku i jedynie czasami merdał ogonem. 
- Co u Jamesa? - zapytała otwierając paczkę z kwaśnymi żelkami, które ukryła przed Patrykiem. 
- Wszystko okej. Wczoraj gadaliśmy prawie cztery godziny przez skype. Nauczył się wielu słów po polsku, ale całych zdań nie umie złożyć - zaśmiałam się. Tylko ja utrzymuje kontakt ze swoją ,,miłością''. Z 1D od czasu naszego wylotu nie miałyśmy w ogóle kontaktu. Styles napisał nam jedynie SMS-a, że się na nas zawiedli i mają nadzieję, że już nigdy się nie zobaczymy. Zabolało, ale nie rozpaczałyśmy za długo. To była jedynie przygoda. Gordon był u mnie w ferie świąteczne na parę dni i dzięki temu wiem, że na prawdę mocno mi na nim zależy. 
- Kochasz go. To widać. Jak tylko usłyszysz jego imię od razu promieniejesz - powiedziała. Zagryzłam wargę i pokiwałam głową, na co szatynka mocno mnie przytuliła. 
- Chciałabym z, nim być ale nie wiem czy to wypali ...
- Już niedługo się zobaczycie. Porozmawiajcie o tym na spokojnie - uśmiechnęła się.
- A co z Pawłem? - zapytałam głaszcząc Donata.
- Lubię go, ale nie wiem czy to miłość ...
- Znacie się trzy miesiące ... 
- A ty i Jim? To to samo. Jedynie wy na serio się kochacie. A ja i Paweł? Hm ... nie wiem. To skomplikowane. 
- Ale zgodziłaś się być jego dziewczyną. 
- Zgodziłam i nie żałuje tego. Bardzo go lubię, mamy wiele wspólnego. Po prostu, to chyba nie miłość - szepnęła i wygodniej ułożyła się na materacu. 
Po śniadaniu, które miało miejsce o 11.30 udaliśmy się nad zalew, by trochę się ochłodzić. Zrzuciłam z siebie sukienkę zostając w bikini. Aleks wraz z Patrykiem wzięli rozpęd i wskoczyli do zalewu z pomostu. Parsknęłam widząc Klaudię przeciągającą wejście do wody. Nie rozumiem jej. Jest gorąco, jak w piekle, a ta boi się wejść do wody. Dziwne. 
- Daj spokój Kiki, nie marudź i wskakuj - powiedziała Ola łapiąc się pomostu. Szatynka zmarszczyła nos. 
- Mam złe doświadczenia z zalewami ... opowiadałam wam, jak byłam u dziadków i znaleziono w ich zalewie trupa? Ohyda. 
- Tutaj nie ma żadnych trupów kobieto - westchnęłam wchodząc po pas do wody. W końcu Damian przerzucił ją sobie przez ramię i wraz z nią wskoczył do wody. Wypłynęła na powierzchnię wycierając twarz, po czym zmrużyła oczy i lekko go podtopiła. Spędziliśmy tam prawie trzy godziny pływając i opalając się na pomoście. Z czasem parę innych osób przyszło nad zalew. W tym Sylwek, mój były chłopak. Chyba chciał podejść, ale kiedy zobaczył groźny wzrok brązowookiej odpuścił i wraz z kumplami poszli grać w siatkówkę. Uśmiechnęłam się do niej.
Owinięci w ręczniki wróciliśmy do domu, gdzie mama przygotowała dla nas chłodnik pomidorowy. 

OCZAMI NARRATORA
Ola składała ciuchy mając w uszach słuchawki. Głos Bruno Marsa sprawiał, że nawet nudne obowiązki stawały się relaksujące. Nucąc wraz z nim zeszła ze strychu czując, jak pot spływa po każdej części jej ciała. I ludzie się dziwię, że uwielbia zimę.
Jest dzisiaj trzeci czerwca, więc dziewczęta już jutro lecą do Anglii, gdzie odbędzie się wesele i ślub kuzyna Oli. Dziewczyna powoli zaczynała się pakować, ponieważ o 11.00 mają samolot. 
- Mama powiedziała, że twoja sukienka już wyschła - rzucił jej brat pojawiając się w kuchni. 
- Okej - uśmiechnęła się. Mariusz niedługo skończy trzynaście lat, co sprawiało dziewczynie lekki ból. Dopiero był małym brzdącem latającym za nią krok w krok, a teraz stał przed nią nastolatek nie lubiący spędzać za dużo czasu z siostrą. 
- Szkoda, że my też nie lecimy. Dawno nie widziałem Adama ...
- A Skype? - potargała mu włosy, na co zmrużył oczy. 
- To się nie liczy - parsknął. 
- Nie moja wina, że masz szkołę - mrugnęła do niego, po czym wyjęła z zamrażalki pudełko lodów pistacjowych i poszła do salonu, by usiąść przed telewizorem. Pakowanie może poczekać. W końcu nie było nawet 17.00. 
Dopiero dwie godziny później położyła otwartą walizkę na swoim łóżku i zaczęła się pakować. Ciuchy, trochę kosmetyków, prezenty dla państwa młodych, laptop i inne potrzebne rzeczy. Kiedy skończyła na dworze zaczynało robić się ciemno. Położyła bagaż za łóżkiem, po czym wzięła kolejną szklankę mrożonej herbaty i poszła na dwór posiedzieć trochę z rodzinką. 
Następnego dnia wstała około 8.00 i jeszcze w piżamie zeszła do kuchni. Tam zastała swoją mamę myjącą naczynia. 
- Młody w szkole? - zapytała wstawiając wodę na kawę.
- Tak, przed chwilą go zawiozłam. 
- Było mu przykro, że nie mógł polecieć. 
- My też żałujemy, ale nie nasza wina, że nie chcieli nam dać urlopu. A Mariusz ma szkołę. Innym razem do nich polecimy. Ważne, że ty i dziewczyny lecicie - kobieta uśmiechnęła się. Dziewiętnastolatka zalała sobie kawę i zrobiła górę kanapek. Nie przepada za śniadaniami, ale dzisiaj musiało się to zmienić. Najpierw leciały do Londynu do rodziców Adama, by następnie wraz z nimi udać się do Bristolu, miasta rodzinnego panny Woźniak. I tam spędzą pięć dni po których wrócą do Polski. 
Po śniadaniu poleciała szybko się umyć i zawinięta w ręcznik poszła do pokoju po ciuchy. Czarne szorty z szelkami, kremowy top i sandałki na stopy. Rozczesała włosy i spięła grzywkę za uchem. Żałowała, że obcięła włosy ponieważ nie mogła ich teraz spiąć. Pomalowała usta bezbarwną waniliową pomadką i wraz z bagażami zeszła na dół. Jej tata czekał w korytarzu z kluczami w dłoniach. Uśmiechnęła się do niego. Zapakowali walizę do bagażnika, po czym dziewczyna mocno uściskała swoją mamę. 
- Do zobaczenia za tydzień - powiedziała i wsiadła do auta. Mieli podjechać jeszcze Nadię, a pozostała trójka przyjedzie razem. Po dwunastu minutach zatrzymali się przed domem niebieskookiej. Brownie siedziała na schodach, a jej walizka leżała obok. Lex wysiadła. 
- Hejka kretynko! - krzyknęła i podleciała, by ją uściskać. 
- Nie widziałyśmy się trzy dni - parsknęła. Ola wystawiła policzek, a tamta zamiast ją w niego cmoknąć to musnęła go nosem. Panna Cliver westchnęła. 
- Ze swoim chłopakiem też się będziesz całowała nosem? Jak Eskimosi? 
- Może - Nad uśmiechnęła się i zrobiła rozmarzoną minę, na co Ola wywróciła oczyma. Parę minut później cała trójka jechała w stronę lotniska. Całą drogę słuchali radia. O 10.05 byli na miejscu. Zapakowały swoje torby na jeden wózek, po czym pożegnały się z ojcem panny Cliver i weszły do hali odlotów. 

Cześć wszystkim
Mamy pierwszy rozdział, który miał się pojawić później ale postanowiłam podzielić go na dwie części.
Mam nadzieję, że się wam spodoba i do usłyszenia. 











środa, 9 grudnia 2015

PROLOG

OCZAMI NARRATORA 
W Polsce trwała późna wiosna. Ludzie cieszyli się z pięknej pogody i z tego, że już za niecałe dwa miesiące zaczną się wakacje, że będzie można odpocząć od szkoły i od pracy.
Niedługo miały również zacząć się matury. Trzecioklasiści skończyli już licea i odliczali dni do egzaminów dorosłości. Większość dopiero chwyciła za książki.
Tak samo było w wypadku naszych bohaterek. Klaudia wraz z Nadią siedziały na podwórku tej drugiej i wkuwały. Wokół nich leżały stosy podręczników i zeszytów. Miały również prowiant, by nie paść z głodu. 

- Ja mam dość - wyjęczała Brown odrzucając na bok książkę do matematyki i kładąc się wygodnie na plecach. Przez te dwa lata nie za wiele się zmieniła. Nabrała kobiecych kształtów których kiedyś jej brakowało, ale nie wypiękniała. Nie musiała, bo piękno ma w genach. Jej włosy nadal były w kolorze czekolady, ale od czasu pobytu w Londynie nie obcinała ich i sięgały jej już prawie połowy pleców. 
- A myślisz, że ja nie mam? - westchnęła Kiki - Wiem mniej niż godzinę temu - dodała i poprawiła okulary na swoim nosie. Natomiast panna Miler o wiele bardziej się zmieniła. Jej włosy nabrały objętości, oczy zmieniły barwę na bardziej zieloną, a piegi ozdabiające jej nos i policzki zniknęły. Nadal dobrze się uczyła, ale nie spędzała już całych dni w książkach. Obie dziewczyny wydoroślały. W końcu miały już dziewiętnaście lat. 
- Już 16.00. Daria z Olą miały być pół godziny temu - powiedziała niebieskooka zerkając na ekran telefonu. 
- Nie znasz Olci? Ona zawsze się spóźnia. A jeśli Dorka jest z nią to logiczne jest, że ona też nie będzie na czas - Klaudia wzruszyła ramionami i napiła się soku pomarańczowego. 
- Trochę dziwnie się czuje. Od zawsze to ja byłam tą od spóźniania się - parsknęła Brownie. Pies dziewczyny , Karmel biegał po betonie przez garażem od czasu do czasu przybiegając po odrobinę czułości. Pani Brown wyszła na taras z konewką i powiedziała że pod dom podjechał czarny samochód. Wstały z koca i poszły przed dom. Z samochodu wysiadły dwie dziewczyny. Niska blondynka ubrana w kolorową sukienkę miała w ręce foliową torebkę ze znanego supermarketu. Brązowooka szatynka zamknęła drzwi i okrążyła auto. 
- Jesteście w końcu - powiedziała Nadia i cmokając blondynkę w policzek odebrała od niej torbę. 
- Nie moja wina. To ta przez pół godziny nie umiała rozejść się z Pawłem - parsknęła Karolak i posłała Oli uroczy uśmiech. Panna Cliver wyszczerzyła zęby i wytknęła jej język. Nasza feministka też nie za wiele się zmieniła. Te same brązowe włosy - jednak obecnie sięgały jej one ledwo do ramion - oraz oczy w podobnym kolorze. Nie urosła, ani nie zmalała. Charakter został jej taki sam. Jedynie jej feminizm trochę się skurczył. Jeśli chodzi o Darię, to jest ona niską dziewczyną z falowanymi blond włosami i dużymi niebiesko-zielonymi oczyma. Ich przyjaźń powiększyła się po powrocie dziewczyn z Wielkiej Brytanii. Od tych dwóch lat są nierozłączne i w pewien sposób zajęła miejsce Natalii. Właśnie, a co z panną Owken? Nie jest z Nicholasem. Kiedy w grudniu 2013 roku dowiedziała się, że zaszła w ciążę mężczyzna zerwał z nią wszelki kontakt. Obecnie blondynka mieszka ze swoją mamą oraz bratem i wychowuje samotnie prawie roczną córeczkę Kingę. Dziewczyny ze sobą rozmawiają, ale już się nie przyjaźnią. Owken za dużo szkód narobiła swoim zachowaniem.
Rozmawiając wróciły na koc, a Ola spojrzała na nie z uśmiechem. 

- Mam dla was szokującą nowinę - powiedziała biorąc na kolana Karmel. Suczka zadowolona z uwagi jaką na siebie ściągnęła leżała spokojnie i czekała na czułości. 
- Jednak masz mózg? - Nadia wyszczerzyła zęby. 
- Tak. Zabrałam twój - Cliver odbiła piłeczkę. Zaśmiały się - Nie o to chodzi - westchnęła, po czym otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej pięć białych kopert - Pamiętacie, że Adaś od półtora roku spotyka się z tą dziewczyną, którą zatrudnili jego rodzice w ,,Jokerze''? 
- No tak. A co? - zainteresowała się Klaudia zdejmując okulary i przecierając oczy.  
- Poszłam dzisiaj na pocztę żeby wysłać paczkę dla Baśki, a pani powiedziała, że ma dla mnie pewną przesyłkę. W środku było pięć kopert. 
- Pokaż - Klaudia chwyciła tą ze swoim imieniem i wyciągnęła z niej zaproszenie. Otworzyła i zaczęła czytać. 

          JULIA JOANNA WOŹNIAK ORAZ ADAM KESSLER
                                  ZAPRASZAJĄ

                                KLAUDIĘ MILER
                          NA CEREMONIĘ ZAŚLUBIN
                    KTÓRA ODBĘDZIE SIĘ 06.06.2015 r. 

                               MIEJSCE: BRISTOL
                                GODZINA: 16.00
                                                               ORAZ NA PRZYJĘCIE WESELNE 
                       MIEJSCE: restauracja ,,BIRCH''

          ,,Miłość, która jest go­towa na­wet od­dać życie, nie zginie''

Dziewczyna wpatrywała się w kartkę z szeroko otwartymi oczyma. Nadia i Daria wzięły swoje koperty. 
- Adam się żeni?! - wykrzyknęła. 



Hejka kochani.
Mamy prolog drugiej części. Cieszę się że wróciłam ale nie wiem jak będzie z czytelnikami. Mam nadzieję że ktoś to będzie czytał. I proszę, jeśli możecie to piszcie komentarze. Wystarczy nawet jedno słowo.
Dzięki i do usłyszenia za dwa tygodnie. 











czwartek, 3 grudnia 2015

BOHATEROWIE II

ALEKSANDRA ,,ALEX'' CLIVER
,,Mam cię dość. Jesteś dla mnie nikim''

NADIA ,,NAD'' BROWN
,,Lubię cię, ale nie możemy być razem''

KLAUDIA ,,KIKI'' MILER 
,,Życie, to jedno wielkie gówno''

PAULINA ,,PAULA'' KENNEDY
,,Lepiej mieć burdel w pokoju niż pokój w burdelu kolego''

DARIA ,,DORCIA'' KAROLAK
,,On ma trochę nie ten tego w głowie, co nie?''

JULIA ,,JULKA'' WOŹNIAK
,,Jesteście nieźle zakręcone. Już was lubię''

POPPY LORENS 
,,Stęskniłam się za wami wariatki''

BONNIE ,,BON-BON'' WALTERS
,,Myślę, że się polubimy''

NIALL ,,NIALLER'' HORAN
,,Czemu ja? Przecież byłem grzeczny''

ZAYN ..ZAY'' MALIK
,,Należysz do mnie. Tylko do mnie''

HARRY ,,HAZZA'' STYLES
,,Lubię psychopatki, ale ona przegina''

LIAM ,,DADDY'' PAYNE
,,Czekałem na ten moment od czterech lat''

LOUIS ..LOU'' TOMLINSON
,,Gołąbki? ... Jak możecie jeść Keviny?!?''

JAMES ..JIM'' GORDON
,,Kocham cię. I już nie wypuszczę''

ADAM ,,ADAŚ'' KESSLER
,,Coś mi tu śmierdzi. I nie są to twoje skarpetki Lex''

MATT .,MATTIE'' STANLEY
,,Niby nie ma ideałów, a jednak jestem''

PIOTREK KESSLER
,,Czasami mam wrażenie że jestem głupi''

DANIEL ,,DAN'' WHITLOCK
,,Byłaś moją pierwszą miłością. Nigdy o tym nie zapomnę''

BRIAN ,,IAN'' FELDMAN
,,Spóźniłem się? No cholera jasna''

WIKTOR ,,WICIU'' KUBUS
,,Spoko laski, damy radę. W końcu jesteśmy rodziną''

JOSH ,,JJ'' DEVINE
,,Mógłbym zabić za naleśniki z dżemem''

SANDY ..SAN'' BEALES
,,To przygoda mojego życia''



To najważniejsi bohaterowie drugiej części.
Jeśli pojawi się ktoś nowy dodam go
Do usłyszenia za trzy tygodnie 


środa, 2 grudnia 2015

INFORMACJA

Cześć.
Pojawiam się tu po dwóch miesiącach by poinformować was, że pojawi się druga część. Mało kto komentował poprzednią część ale mam nadzieję że ktoś wróci tu by przeczytać dalszy ciąg moich wypocin.
Bohaterowie pojawią się za jakiś czas a pod koniec miesiąca dodam prolog.
Także do usłyszenia :) 

środa, 7 października 2015

EPILOG



OCZAMI NARRATORA
Dziewczyny leciały już prawie dwie godziny. Do lądowaniu na lotnisku im. Władysława Reymonta w Łodzi zostało z pół godziny.
Klaudia przysypiała oparta o ramię Pauliny, która słuchała muzyki na swoim telefonie. W jej uszach tkwiły słuchawki. Nuciła pod nosem piosenkę, która właśnie wydobywała się z owych słuchawek.
Siedzące przed nimi dziewczyny również nie spały. Nadia przeglądała Instagram na swoim telefonie, a Ola czytała książkę. Z uwagą przesuwała wzrokiem po kolejnych linijkach. Czytała ,,Inferno'' Dana Browna. Przez te dwie godziny pochłonęła prawie połowę powieści. 

Nagle jej telefon zaczął wibrować co oznaczało, że dostała SMSa. Wyciągnęła komórkę z kieszeni dresów i odblokowała ekran. 
,,Siema Lex. Słuchaj, dzisiaj wieczorem gramy ostatni koncert przed powrotem na Trasę. Może wpadniecie? O 19.00 w The O2 Arena. Harry''. 
- Cholera - szepnęła pod nosem. 
- O co chodzi? - Nadia patrzyła na nią ze zmarszczonym czołem. 
- Harry do mnie napisał. 
- I? - niebieskooka przełknęła ślinę. Lex westchnęła i podała jej telefon. Niebieskooka wzięła go do ręki i zaczęła czytać - Ulala. I co? 
- Trzeba mu odpisać. I tak głupio zrobiłyśmy, że się nie pożegnałyśmy. Oni zawsze pisali nam, że lecą do innego kraju na koncert ...
- To jest trochę inna sytuacja - Brown cicho się zaśmiała. Brązowooka westchnęła i zaczęła pisać SMSa z odpowiedzią. 
,,Słuchaj Harry ... nie damy rady''. 
,,A umówiłyście się z kimś? Nie ma sprawy. Możecie wziąć ich ze sobą''.
,,To nie, to ... Harry, my ... nie ma nas w Londynie''. 
,,Oh ... czyli jesteście w innym mieście? Trudno :)''. 
,,Nie, Harry. My ... miałyśmy dwie godziny temu samolot do Polski. Niedługo będziemy lądowały na lotnisku. Przepraszam, że nic wam nie powiedziałyśmy. Po prostu chciałyśmy, by mniej bolało. I tak poryczałyśmy się żegnając się z resztą. Przepraszam''. 
,,Chyba sobie jaja robisz. Jak mogłyście się z nami nie pożegnać?!?!''. 
,,Nie utrudniaj. Pojutrze zaczyna nam się szkoła. Musiałyśmy wracać. Po za tym jakie jest prawdopodobieństwo, że jeszcze kiedyś się zobaczymy? Małe. Więc lepiej, że się nie pożegnaliśmy. Pozdrów resztę. Udanej Trasy''. 
Wysłała go i wyłączyła całkowicie telefon. Nadia położyła jej rękę na ramieniu i uśmiechając się lekko wróciła do przeglądania Instagrama. Lex westchnęła i znowu zaczęła czytać. W tym samym czasie Paula słuchała najnowszej piosenki Taylor Swift, a Klaudia nadal spała.
Mniej więcej pół godziny później samolot wylądował. Dziewczyny wyszły jako jedne z ostatnich. Swoje bagaże podręczne zarzuciły na ramiona i ruszyły w stronę terminala. 
Dochodziła 16.30. 
Stanęły na palcach, by wypatrzeć kogoś znajomego. 
- Dziewczynki! - do ich uszu dotarł czyjś krzyk. Spojrzały w tamtą stronę. Jakieś siedem metrów dalej stała grupka osób. Trzy kobiety, dwóch mężczyzn i chłopiec. Siedemnastolatki ruszyły w tamtą stronę biegiem z uśmiechami na ustach. Klaudia porwała w ramiona chłopca, który mocno się w nią wtulił. Szybko go odstawiła, bo był już za duży na trzymanie na rękach. Potem przytuliła niską kobietę bardzo do niej podobną. Widać były jej zapuchnięte oczy i sine worki pod nimi. 
- W końcu! - krzyknęła szczupła i dość wysoka kobieta z kręconymi blond włosami i przytuliła Nadię. Brownie parsknęła, ale również ją przytuliła. Jeden z mężczyzn, o krótkich brązowych włosach objął ją ramieniem i cmoknął w czoło. Paulina stała obok siwego mężczyzny, a Ola przytulała ostatnią z kobiet. Odrobinę od siebie niższą z farbowanymi na ciemny blond włosami i czekoladowymi oczyma, które po niej odziedziczyła. 
- Jak lot? - spytała pani Cliver biorąc w dłonie twarz swojej córki. 
- Szybko i bezboleśnie - słabo uśmiechnęła się Nad. Jej mama cały czas ją przytulała, przez co dziewczyna co chwilę wywracała oczyma. 
- Szkoda, że Natalia nie została z wami do końca. 
- Ta, szkoda - powiedziała Klaudia i pokiwała głową. Ich rodzice myślą, że dziewczyna strasznie tęskniła za rodzicami i dlatego wróciła miesiąc przed nimi. Nie chciały im zdradzać szczegółów. 
- No dobrze. Idziemy. Mamy dla was niespodziankę - powiedziała mama Oli i cmoknęła ją w czoło. 
- Uuu, a co to za niespodzianka? - jej córka wyszczerzyła zęby. 
- Zobaczycie, jak będziemy na miejscu. Chodźcie - odparła. Dziewczyny odebrały swoje walizki i ruszyły za swoimi rodzinkami w stronę wyjścia z szerokimi uśmiechami na twarzach.
Niby fajnie było w Londynie. Przeżyły wspaniałą przygodę, ale z drugiej strony dobrze jest być w domu. Będą wspominały tamte chwile do końca swojego życia. Nie żałowały ani jednego dnia. Ani jednej decyzji. W końcu wspomnienia, to darmowe, wieczne bezcenne skarby, które podążają za nami całe życie. I trzeba mocno przykleić je do swojego serca, by nie odleciały z powiewem nowego i czystego wiatru.


 
                                            


                                  KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ 



I mamy koniec.
Bardzo dziękuję tym którzy byli ze mną i z tym opowiadaniem przez te dwa i pół roku. Każde wyświetlenie było miodem na moje serce. Nawet jeśli czytaliście je nie komentując, to i tak jesteście dla mnie wielcy. Bo je czytaliście. Dziękuje i mam nadzieję do usłyszenia w drugiej części.
Buziaki :* :* 
















wtorek, 22 września 2015

1.70 cz 2.


OCZAMI NARRATORA 
Po tej dziwnej scenie z Malikiem panna Cliver ruszyła na poszukiwania Whitlocka. W kuchni wpadła na Nialla robiącego sobie kanapki. 
- Cześć Lex - cmoknął ją w policzek. 
- Hej Horan. Wiesz, gdzie jest Dan? - spytała. Jej głos zadrżał co blondyn zauważył. Posłał jej pokrzepiający uśmiech, ale nic nie powiedział. Była mu za to cholernie wdzięczna. 
- W pokoju gościnnym. Pierwsze drzwi po prawo. 
- Dzięki - potargała mu włosy, po czym ze ściśniętym gardłem wdrapała się na piętro. Zatrzymała się przed odpowiednimi drzwiami i stała tam ładną minutę zanim zdecydowała się zapukać. Cisza. Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Whitlock siedział po turecku na łóżko i brzdąkał coś na gitarze. Siedemnastolatka zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Czekała aż, to on się pierwszy odezwie. Jednak ta chwila nie przychodziła. 
- Dan? 
- Hm? 
- Możemy pogadać? - zapytała. 
- Chyba po to tutaj przyszłaś - jego głos był zimny i bez emocji. Poczuła łzy w oczach. Już wolałaby żeby na nią nawrzeszczał. 
- Proszę. Nie zachowuj się tak ...
- Jak? - spojrzał na nią ze złością w oczach. Przełknęła ślinę. 
- Ja ... - wtedy poczuła łzy spływające jej po policzkach. 
- Nie, tylko nie płacz Lexie, proszę - dwie sekundy później znajdowała się w jego ramionach. Wtuliła się w niego mocno. Potrzebowała tego zanim ... 
- Przepraszam Dan. Nie chciałam skrzywdzić żadnego z was. Nienawidzę krzywdzić ludzi. A szczególnie tych, na których mi zależy. Zależy mi na tobie, wiesz o tym prawda? - szepnęła. Wzmocnił uścisk. 
- Wiem kochanie. Mi na tobie też zależy. I, dlatego jestem wściekły, że to koniec. Nie chcę żyć bez ciebie. Zakochałem się w tobie - powiedział, a jej pękło serce. Było jej tak cholernie źle. 
- To nie musi być koniec. Zostaniemy przyjaciółmi, a jeżeli będziemy wolni, gdy ponownie się zobaczymy i nasze uczucia będą takie same, to może będzie szansa na to iż byśmy byli razem. Teraz, to niemożliwe. Wy macie trasę, a my wracamy do szkoły. A związki na odległość nie są dla mnie ...
- Rozumiem Alex. Rozumiem. Mam nadzieję, że za parę lat dostaniemy szansę od losy na to byśmy mogli być razem.
- Ale nie zapomnisz o mnie? - szepnęła robiąc bezradną minę. Spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem na ustach i dotknął jej policzka dłonią. 

- Jak mógłbym o tobie zapomnieć wariatko? A jeżeli zapomnę, to niech mnie piorun strzeli - rzucił przykładając rękę do serca. Zaśmiała się - A mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę? - spytał, na co pokiwała głową z uśmiechem - Mogę ostatni raz cię pocałować?
- Pewnie - powiedziała. Złapał jej twarz w dłonie i wpił w jej usta. Przymknęli oczy i oddali się pocałunkowi. Dłonie siedemnastolatki znajdowały się na jego ramionach. Oderwali się od siebie po dwóch minutach. Cmoknął ją w czoło i jeszcze raz mocno przytulił. Westchnęła i objęła go w pasie. Postali tak chwilę, po czym rozmawiając na weselsze tematy zeszli na dół. Liam z Lou siedzieli w salonie i przeglądali coś na laptopie. Natomiast Hazza i Niall byli w kuchni.
Dziewczyna zauważyła Malika na balkonie i postanowiła iść z, nim pogadać. Potargała włosy chłopakom i zamykając drzwi usiadła na krzesełku. Mulat stał paląc papierosa. 

- Zayn? 
- Czego? 
- Super. Zachowuj się dalej, jak dziecko to na pewno wszyscy będą brali cię na poważnie. Brawo panie Malik. 
- Odczep się Cliver. Mam cię już dość. Jedź już stąd w końcu i daj mi święty spokój - warknął nadal na nią nie patrząc. Poczuła złość. 
- Wiesz co? Pierdol się - wstała i złapała za klamkę - Życzę ci szczęścia z Perrie. Pasujecie do siebie, jak dwie ... - nie dokończyła, znowu. Odwrócił ją w swoją stroną i ze złością wpił w jej usta. Ola już chciała oddać pocałunek, ale oparła się i odepchnęła go od siebie - Już nigdy więcej mnie nie pocałujesz. Nigdy - warknęła i wróciła do środka. Pożegnała się z chłopakami i jak najszybciej opuściła ich dom. 
OCZAMI NADII 
Kiedy Olcia pojechała pogadać z Danem o ich związaku my postanowiłyśmy przeleżeć resztę dnia przed telewizorem.
Kupiłyśmy chipsy i popcorn oraz dwie butle coli, po czym zajęłyśmy miejsca na kanapie. Na sam początek poleciała pierwsza część Percy'ego Jacksona. Uwielbiam Logana Lermana. Mogłabym go porwać, zamknąć w piwnicy i całymi dniami po prostu się na niego gapić. Psychopata ze mnie.
Film już się kończył, gdy nasza droga przyjaciółka wróciła do domu. Wpadła do salonu z furią wypisaną na twarzy. Oho. 

- Co się stało? - spytała Paula zatrzymując film. 
- Co za ... skurwysyn ... tego się nie da opisać! - krzyknęła. 
- Dan? 
- Co? Nie. Malik do cholery - warknęła. Spojrzałam na Klaudię. 
- Co zrobił? - westchnęła siadając na oparciu fotela i kładąc rękę na ramieniu Oli. Cliver od razu się rozluźniła. 
- Otworzył mi drzwi. Najpierw powiedział, że nie jest dla mnie ważny, a ja odpowiedziałam żeby się odwalił, bo dobrze wie co do niego czuje. Przycisnął mnie do ściany i powiedział ,,najchętniej bym cię pocałował albo jeszcze chętniej przełożył przez kolano i sprał na kwaśne jabłko, jesteś taka powalona kretynko, a i tak nie umiem o tobie zapomnieć'' ...
- To było gorące - mruknęła Klaudia. Musiałam się z nią zgodzić. 
- Nie pocałowaliśmy się. Dobrze, że umiem się mu oprzeć. Odsunął się, a ja poszłam pogadać z Danem. Po rozmowie z, nim poszłam na balkon, by wyjaśnić sobie wszystko z Malikiem, ale on miał wszystko w dupie. Rzuciłam, że zachowuje się, jak dziecko, a on na to żebym się odczepiła, że ma mnie dość i żebym już wyjechała i dała mu spokój. Ja na, to żeby się pierdolił. Nie zdążyłam wyjść z balkonu, bo mnie pocałował. Agresywnie. Oderwałam się i powiedziałam, że już nigdy mnie nie pocałuje. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam stamtąd - dokończyła, a między nami nastała cisza. Siedziałam ze zmarszczonymi brwiami. Nie sądziłam, że Zayn może tak się odezwać do Oli. Ale ten ,,desperacki'' pocałunek pokazał, że na prawdę tak nie myśli.
Miler objęła ją ramieniem i zapytała o rozmowę z Danem. Nie zdążyła się odezwać, bo po mieszkaniu rozbrzmiał głos Britney Spears śpiewającej ,,Toxic''. Telefon Klaudii. Podniosła go ze stolika i nie patrząc na ekran odebrała. 

- Halo? - z każdą sekundą jej twarz robiła się bladsza. Oczy się się zaszkliły, a po trzech minutach odsunęła telefon od ucha. Wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem. 
- Klaudia? Co się dzieje? 
- Mój dziadek ... mój dziadek nie żyje ... - powiedziała, po czym się rozpłakała. Ola od razu poderwała się z fotela i mocno ją przytuliła.
Cholera. Przełknęłam ślinę i doczepiłam się do nich. Paula zrobiła, to samo. Stałyśmy tak piętnaście minut i dałyśmy się zielonookiej wypłakać. Kiedy nie miała już na, to siły i lekko się uspokoiła powiedziała, że dostał zawału i nie udało się go uratować. Rodzice czekali dwa dni aż do niej zadzwonili. Bali się, jak zareaguje, bo miała z dziadkiem wspaniały kontakt. Resztę dnia i pół nocy spędziłyśmy siedząc na kanapie i robiąc wszystko żeby Klaudia nie myślała o tym wszystkim. 

Kiedy rano wstałyśmy dochodziła 12.00. Czadowo. Nieprzebrane siedziałyśmy w kuchni zajadając się jajecznicą ze szczypiorkiem, gdy do domu wpadł cyrk. Czyli James, Brian i Wiktor. Fajnie, że mój kuzyn zakumplował się z chłopakami. Będzie miał tutaj, kogoś znajomego, kiedy my wyjedziemy. 
- Siemanko dziewczęta! - krzyknął Feldman wskakując na blat. Jim pierwsze co zrobił, to pocałował Paulinę. Awww. 
- Cześć - mruknęłam ziewając. 
- Co wy takie niewyjściowe ? - zapytał mój kuzyn nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego. Pomińmy, to iż się nie zapytał czy może. 
- Późno poszłyśmy spać. 
- Co, pornole się oglądało? - Wiktor łobuzersko się uśmiechnął. Walnęłam dłonią w twarz. Boże. I my niby jesteśmy rodziną? Dobry żart. 
- Mamy siebie. Nie potrzebujemy pornoli - odparła Lex. Pokręciłam zażenowana głową, a blondyn znowu głupio się uśmiechnął. 
- Ulala. Szkoda, że tego nie widziałem ...
- Znajdź sobie dziewczynę Wikuś - powiedziałam wstając od stołu. 
- Nie potrzebuję dziewczyny ...
- To chłopaka - dorzuciła Klaudia, na co Kubus zmrużył oczy, a cała reszta roześmiała się wesoło. Brian przybił z zielonooką piątkę. 
- Okej. Skończmy ten temat. Po co przyszliście? - spytała Paula. 
- Jutro wyjeżdżacie, więc chcemy się wami nacieszyć - powiedział Gordon obejmując dziewczynę ramieniem i dając jej całusa w policzek. 
- Nawet nam nie przypominajcie ...
- A ja chętnie wrócę do Polski. Mam dość niektórych osób - powiedziała Ola wrzucając talerz do zlewu. Odchrząknęłam. 
- Oho czyżby rozmowa z panem basistą się nie udała? 
- Nie chodzi o Dana. Tylko o tego palanta Malika - odparła Paulina wtulając się mocniej w swojego chłopaka. Wiktor się spiął. 
- Zrobił ci coś Lexie? - zapytał groźnym głosem. No tak. Kiedy mi albo dziewczynom coś się dzieje od razu zamienia się w samca alfę. 
- Nie. Tylko wymienili swoje poglądy ...
- Mało brakowało, a bym mu przypierdoliła. Nienawidzę, gdy ktoś jest takim powalonym człowiekiem. Mówi mi, że mu na mnie zależy. a potem mówi żebym spierdalała do Polski i dała mu święty spokój ... 
- Na prawdę tak ci powiedział? - James wyglądał na zszokowanego. 
- No nie powiedział żebym spierdalała tylko żebym już sobie pojechała ...
- A potem ją pocałował - dorzuciłam. Panowie zmarszczyli brwi. 
- Popierdolony człowiek. Pasujecie do siebie - rzucił Wiktor uśmiechając się, przez co oberwał od Aleksandry drewnianą łyżką po głowie. Złapał się za, to miejsce i syknął - Ała. Za co? 
- Za miłość do ojczyzny pajacu - mruknęła. Kiedy zjadłyśmy panowie kazali nam się przebrać, bo mieli dla nas całodniowe niespodzianki. Poleciałam na górę i otworzyłam szafę w celu wybrania ciuchów. Zdecydowałam się na czarne rajstopy, spódniczkę w kwiatki z falbankami sięgającą ud oraz białą koszulkę z rękawem 3/4, a na stopy wcisnęłam czarne baleriny. Na wierzch zarzuciłam jeansową kurtkę. Rozczesałam i rozpuściłam włosy. I byłam gotowa. Zeszłam na dół, gdzie była już Ola z Pauliną. Ta pierwsza miała na sobie czarne rurki, flanelową koszulę w zielono-czerwoną kratę i swoje ukochane czarno-białe roshe run, które kupiła dość niedawno. Olcia ma dziesięć par butów, z czego siedem jest sportowych. Oprócz tego sandałki, baleriny i japonki. Szpilek nie ma żadnych.
Paulinka ubrała się w szare rajstopy, luźną granatową sukienkę z rękawem 3/4 sięgającą trochę za uda oraz skórzaną kamizelkę i czarne tenisówki. 

- A, gdzie Klaudia? - spytałam ziewając cicho. 
- Wróciła się na górę, bo zapomniała telefonu. 
- Już! - po schodach zbiegła panna Miler i stanęła obok mnie. Miała na sobie jeansowe rurki z przetarciami, czarną bokserkę i szaro-bordowy rozpinany sweter, a na nogach czarne baleriny. 
- To idziemy - powiedział Brian otwierając przed nami drzwi.
Paula przekręciła w nich klucz i mogliśmy iść. Spacerkiem udaliśmy się do centrum. Naszym pierwszym przystankiem było kino. Poszliśmy na jakąś nową komedię. Całkiem fajnie się ją oglądało. No i były nachosy, które uwielbiam i jem za każdym razem gdy jestem w kinie. Po dwugodzinnym seansie udaliśmy się na obchód sklepów. Każdy kupił sobie parę rzeczy, po czym udaliśmy się na kręgle. Tam spędziliśmy prawie trzy godziny. Ostatnią atrakcją była dość wczesna kolacja oraz spacer po Londynie. Ostatni. 

- Będę ryczeć - wymamrotałam. 
- Daj spokój Nad. Trzeba być twardym - powiedziała Kiki obejmując mnie ramieniem. Słabo się uśmiechnęłam. Po chwili dotarliśmy do trochę dzikszej części Londynu. Po jednej stronię ciągnęła się Tamiza, a po drugiej była łąka i las. Alex zerwała dmuchawca rosnącego na brzegu, a po kilku minutach spaceru wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę i podpaliła go. 
- Tak się czuje - powiedziała - Jakby ktoś mnie podpalił i całe moje ja zniknęło - dodała. Pewnie chodziło jej o śpiączkę. Wiktor potargał jej włosy i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Nie martw się młoda. Przypomnisz sobie wszystko ...
- Nie wiem, czy tego chce - wymamrotała i ruszyła przed siebie. Bidulka. Po godzinie spaceru panowie odprowadzili nas do domu, bo musiałyśmy się spakować i ogarnąć dom. Mamy samolot o 14.30 i musimy zdążyć. Jak Boga kocham zaraz się poryczę. Ja nie chcę wracać. Nie chcę iść do szkoły. Nie chcę matematyki z tą kretynką.  Jedynie tęsknota za rodzinką i Reno nie pozwala mi na zestrzelenie naszego samolotu z kuszy. James z Pauliną stali przed domem prawie pół godziny i cały czas się przytulali od czasu do czasu dając sobie po buziaku. Nie chciałam na, to patrzeć bo bałam się, że zaraz się rozpłaczę, więc pognałam do pokoju aby zacząć pakowanie. Położyłam walizkę na środku łóżka i zaczęłam wkładać do niej ciuchy. Upchnęłam do niej laptopa, prezenty które kupiłam rodzince oraz misia, którego dostałam od Nialla. Dwie godziny później wszystko miałam spakowane. Zostawiłam tylko piżamę i ciuchy na jutro. No i telefon oraz portfel. Walizkę oraz torbę podręczną postawiłam przy szafce, w której trzymałam bieliznę oraz te cieńsze koszulki. Rozejrzałam się po pokoju, po czym westchnęłam i zeszłam na dół. 
OCZAMI PAULINY 
Po przyjściu ze spaceru nie umiałam rozstać się z Jamesem, dlatego przez czterdzieści minut staliśmy przed domem i przytulaliśmy się. Starałam się nie rozpłakać. Nie chciałam płakać. W końcu pocałowaliśmy się ostatni raz i Gordon ruszył w stronę samochodu. Pociągnęłam nosem i weszłam do domu. Dziewczyn nie było na dole, więc pewnie się pakowały. Postanowiłam zrobić, to samo. Półtorej godziny później skończyłam i zeszłam na dół. Moje przyjaciółki siedziały w kuchni i robiły kolację. 
- Musimy dojeść jedzenie - powiedziała Nadia wyciągając z wody sześć parówek. Ola smażyła naleśniki, a Klaudia robiła kanapki. Na stole postawiły mleko, sok pomarańczowy i colę. 
- I tak nie zjemy wszystkiego - powiedziała Ola.
- Więc musimy zmarnować, jak najmniej - odpowiedziałam wstawiając wodę na kawę. Potrzebowałam kawy. 
- Trzeba posprzątać. 
- Wstaniemy wcześniej po prostu. Teraz mi się nie chce - Nadia chwyciła talerz z trzema parówkami i usiadła przy stole. Nalała sobie ketchupu i zaczęła jeść. Westchnęłam i zalałam kawę. Dodałam łyżeczkę cukru i usiadłam obok niej. 
- Pojutrze o 11.00 jest pogrzeb dziadka. Pójdziecie ze mną? - spytała Klaudia patrząc na nas z bólem i prośbą w oczach. 
- No jasne. Nie zostawimy cię - Ola objęła ją ramieniem i soczyście cmoknęła w usta. Zielonooka odsunęła się od niej ze zdegustowaniem, a ja i Nadia roześmiałyśmy się wesoło. Brązowooka poruszała sugestywnie brwiami i zagryzała wargę. 
- Zaczynam się ciebie bać. 
- No co? Na Sylwestrze sama chciałaś się ze mną całować. 
- Bo byłam po procentach - tym razem Klaudia wyszczerzyła zęby. Olka zmrużyła oczy i wycelowała w nią palec wskazujący. 
- Czyli źle całuje? To chcesz powiedzieć? 
- Tego nie powiedziałam ... po prostu ... 
- Te usta należą do pana Payne - zarechotała Brownie. Parsknęłam. Klaudia soczyście się zarumieniła. 
- Oj tam. Ja myślę, że Liaś chętnie by się ze mną podzielił. 
- On, to nie Styles - zaśmiałam się.  Jakiś czas po wyjściu Oli ze szpitala Styles po wypiciu paru piw zaproponował Klaudii i Alex potrójny pocałunek. Zjadłyśmy kolację, po czym zasiadłyśmy przed telewizorem z kubkami pełnymi gorącej czekolady z bitą śmietaną. Oglądałyśmy ,,I wciąż ją kocham'' na podstawie książki Sparksa. Ola i Nadia mają chrapkę na Tatuma. Nie wiem czym tak się jarają. Mi on wcale się nie podoba.
Poszłyśmy spać około północy. Kiedy wstałam zegarek wskazywał 7.30. Podniosłam się i ściągnęłam z pościeli poszewki. Wrzuciłam je do pralki, po czym chwyciłam płyn oraz ściereczkę i zaczęłam ścierać kurze. Godzinę później wszystkie już nie spałyśmy i ogarniałyśmy bałagan. Poszewki z poduszek i kołder oraz prześcieradła wybrałyśmy i powiesiłyśmy na sznurkach na strychu. Powinny wyschnąć zanim pojedziemy na lotnisko. Po za tym za dwa dni wraca Jenny z Marcusem.
O 11.00 wszystko było wysprzątane i błyszczące. Usiadłyśmy wypompowane w kuchni i zjadłyśmy szybkie śniadanie, czyli płatki z mlekiem i kanapki, po czym poszłyśmy do pokoi się przebrać. Na biurku ułożyłam wczoraj ciuchy na dzisiaj żeby nie musieć ich wygrzebywać z walizki. Na bordową bieliznę wciągnęłam obcisłe jeansowe rurki i sweterek w szaro-granatowe paski z podwijanymi rękawami. Założyłam skarpetki oraz adidasy. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyk. Narzuciłam na siebie również swoją czarną parkę z kapturem, bo za oknem padało. 

Z westchnięciem rozejrzałam się po pokoju i ciągnąc za sobą walizki zeszłam na dół. Na schodach siedziała Alex i opierała głowę o ścianę. Usiadłam obok niej i położyłam głowę na jej ramieniu. 
- Będzie dobrze słońce zobaczysz - powiedziałam. 
- To wszystko jest do dupy - mruknęła. 
- To była wspaniała przygoda, ale trzeba wracać do rzeczywistości. 
- Z jednej strony, to dobrze że wracamy. Może zregeneruję się trochę po tym wszystkim - odparła przecierając twarz ręką. Cmoknęłam ją w czoło i szeroko się uśmiechnęłam. Po chwili na dół zeszła pozostała dwójka. 
Stanęłyśmy w korytarzu i stałyśmy tam dobre pięć minut rozglądając się po miejscu, który przez trzy miesiące był naszym domem. Klaudia wtuliła się w Olę, a ona w Nadię. Objęłam je ramionami i przyciągnęłam do siebie. Jak dobrze, że je mam. Jestem wdzięczna losowi, że postawił je na mojej drodze. 
- Dobra. Chodźcie, bo taksówkarz nie będzie czekał na nas wieczność. 
- Właśnie - dodałam. Wzięłyśmy walizki i wyszłyśmy na zewnątrz. Na podjeździe stała taksówka. Ze środka wyszedł kierowca. Miał z pięćdziesiąt lat. Uśmiechnął się do nas i zaczął pakować nasze walizki do bagażnika. Spojrzałam na dom. Klaudia stanęła obok mnie i przekręciła klucz. Wyciągnęła go z zamka i podała Oli. 
- Dziewczęta? Możemy jechać - powiedział zamykając bagażnik. 
- Już - szepnęłam pod nosem. Wsiadłyśmy do środka. Ja, Nadia i Alex z tyłu, a Klaudynka z przodu. Pan odpalił silnik i ruszyliśmy. Alex z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywała się w okno. Zauważyłam tam ... szczęście? Ale i też znużenie i złość. Dziwne. 
Po piętnastu minutach znaleźliśmy się pod lotniskiem. Zapłaciłyśmy kierowcy, po czym ciągnąc za sobą walizki weszłyśmy do środka. Spojrzałam na zegar wiszący nad naszymi głowami. 14.00. Jeszcze pół godziny. Cholera.
Nagle z daleka zobaczyłam znajomą grupkę ludzi. James, Brian, Adam, Matt i Wiktor stali jakieś sześć metrów dalej trzymając w dłoniach kartki. Litery składały się w napis ,,We love you''. Kochamy was. Uśmiechnęłam się szeroko i podbiegłam do Gordona mocno go całując.

Przytrzymał mnie ramieniem, a chłopaki zaczęli gwizdać. 
- Jesteście powaleni - parsknęła Ola wtulając się w Adama i targając przy okazji włosy Matta. 
- I za to nas kochacie - rzucił Wiktor obejmując mnie ramieniem. 
- A my kochamy was - powiedział Brian łaskocząc pannę Miler. 
- A panowie z One Direction nie przyjechali się z wami pożegnać? Są za sławni? - parsknął Kubus. 
- Nie wiedzą, że właśnie teraz wylatujemy - powiedziała Ola. Odchrząknęła, gdy chłopaki spojrzeli na nas z dziwnymi minami. 
- Że co? 
- Nie chciałyśmy się z nimi żegnać ... mniej będzie bolało ... 
- Ale się na was wkurwią - rzucił Matt. 
- Mówi się trudno - mruknęła Lex wiążąc włosy w kucyk. 
- Dobra. Chyba czas ... się pożegnać - szepnęła Nad zaciskając usta w cienką linię. Wszyscy zamilkliśmy. Zrobiliśmy jednego wielkiego przytulasa, po czym pocałowałam lekko Jamesa i odeszłam żeby się przy, nim nie rozpłakać. Machając im ruszyłyśmy w stronę hali odlotów. Podałyśmy pani swoje bilety i weszłyśmy do ,,tunelu'', który miał nas zaprowadzić do naszego samolotu. Po chwili znalazłyśmy się w jego wnętrzu. Zajęłyśmy swoje miejsca. Usiadłam z Klaudią, a Ola i z Nadią przed nami. Zapięłyśmy pasy. Oparłam głowę o oparcie i zacisnęłam oczy. Spod moich powiek wypłynęły łzy. Poczułam, jak dłoń szatynki zaciska się na mojej. 
- Będzie dobrze. Kochacie się. A miłość przetrwa wszystko. 
- Chciałabym żeby tak było. Cholernie mocno mi na nim zależy. 
- Obiecuję ci, że będziecie razem - powiedziała. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem cały czas mając zamknięte oczy. Po chwili usłyszałyśmy głos mówiący, że startujemy. Spojrzałam w okno. Zaczęliśmy wznosić się w powietrze, a po chwili były tylko chmury. 
- Żegnaj Londynie. Wracamy do domu - szepnęłam pod nosem. 





No i mamy ostatni rozdział.
Będzie jeszcze krótki Epilog i koniec.
Nadal nie wiem co będzie z drugą częścią.
Dam wam znać za miesiąc.
Dziękuje wszystkim którzy to czytali. Nawet tym anonimowym, którzy nigdy nie napisali komentarza.
Buziaki i może do usłyszenia.