Zawieszam moje opowiadanie na czas nieokreślony. Na dzień dzisiejszy nie mam weny ani chęci pisania tego opowiadania. Na pewno do niego wrócę, ale na pewno nie przed wakacjami. Pozdrawiam
OCZAMI ALEX Kiedy weszłyśmy do hali odlotów dziewczyn jeszcze nie było, więc poszłyśmy z niebieskooką do lotniskowego bufetu bo nie jadła jeszcze śniadania. Kupiła sobie dwie kanapki z serem, a ja siedziałam przeglądając jakiś magazyn. Piętnaście minut później Klaudia napisała mi SMSa że już dojechały i żebyśmy stanęły przy wyjściu. Nad zapłaciła, po czym zaczęłyśmy poszukiwania naszych dziewczyn. Zobaczyłam je z daleka. Próbowały załadować swoje walizki na jeden wózek co dość słabo im wychodziło. Ruszyłyśmy im na pomoc. - A wy nieporadne jak zawsze - westchnęłam przytulając Darię. Pachniała kokosem. Ona uwielbia kosmetyki o tym zapachu. Czasami przesadza, ale dziś nie był ten dzień. - To te nasze bagaże. Nie wiem po co wzięłyśmy aż tyle rzeczy. W końcu to tylko tydzień, a nie miesiąc - burknęła Miler sapiąc i ścierając z czoła kropelki potu. Uśmiechnęłam się. - To trzeba było zrobić listę geniuszu - odparłam. Niewinnie się do mnie uśmiechnęła. - Długo na nas czekacie? - zapytała Paula. Miała na sobie miętową lekko rozkloszowaną spódniczkę do ud oraz białą bokserkę i kremowe baleriny. Na ramieniu wisiała jej ciemnozielona mała torebka z brązowym paskiem, a na dekolcie bluzki zaczepiła okulary przeciwsłoneczne. - Jakieś piętnaście minut - powiedziała Nadia. Ona natomiast ubrana była w jasnoróżową sukienkę ze skórzanym kołnierzykiem i paskiem wiązanym w talii oraz w czarne sandałki. Włosy związała w niechlujnego koka na czubku głowy. Poszłyśmy na odprawę i musiałyśmy czekać jeszcze dwadzieścia minut na start samolotu. Ustawiłyśmy się jednak w kolejce, by wejść jako pierwsze i nie musieć się pchać. W końcu siedziałyśmy. Ja dosiadłam się do Darii, a Klaudia do Pauli, więc Nadunia siedziała sama. I nie była z tego powodu zadowolona, bo ,,nie wiadomo kto się do niej dosiądzie'' - cytat. Przez pewien czas wszyscy omijali to miejsce aż w końcu strasznie chudy i blady chłopak ubrany całkowicie na czarno nie patrząc na Brownie usiadł obok niej. Zagryzłam wargi, by nie zacząć się śmiać na widok jej lekko przerażonej miny. Ona jest genialna. Kiedy samolot ruszył dostałam od niej wiadomość. do: Alex od: Naducha temat : wampir ,,Boję się go, wygląda jak wampir ...'' do: Naducha od: Alex temat : - ,,Przesadzasz. Ty zwykły chłopak'' do: Alex od: Naducha temat: wampir ,,Jest blady, jak twój tyłek. I te okulary ...'' do: Naducha od: Alex temat : moja przyjaciółka jest kretynką ,,Po pierwsze. Skąd wiesz, że mam blady tyłek? A po drugie, jest trzydzieści stopni kobieto. Okulary to normalka. Uspokój się'' do: Alex od: Naducha temat: dupa blada ,,Ekstra, ale jeśli myśli że będę jego Bellą to się grubo myli'' Parsknęłam i schowałam telefon do kieszeni szortów. Ta dziewczyna zaskakuje mnie z każdym dniem. Lot minął dość szybko i bezboleśnie. Książka, którą kupiłam na lotnisku dość mocno mnie wciągnęła. Choć nigdy o niej nie słyszałam. To chyba przez to, że nie przepadam za obyczajówkami. Stanowczo wolą fantastykę i horrory jednak ta książka na serio mnie zaciekawiła. Dwie godziny później byłyśmy już na miejscu. Wciągnęłam w nozdrza londyńskie powietrze. Pachniało wilgocią i deszczem, ale było dość ciepło. Jednak nie aż tak, jak u nas w Polsce. - Znowu tutaj - westchnęła Klaudia. Z lekkim uśmiechem na nią spojrzałam. Ubrana była w spódniczkę do połowy ud z kwiatowym wzorem, sandałki i szarą koszulkę z kieszonką na piersi. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że wspomnienia sprzed dwóch lat wróciły. Zacisnęłam usta w wąską linię. Przez ten cały okres moja pamięć sprzed wypadku nie wróciła. Cały czas było tak samo. James mówiący nam o koncercie chłopaków, a potem budzę się w szpitalu. Z drugiej strony mnie aż tak nie zabolały słowa Stylesa. Przez utratę pamięci znałam ich jedynie tylko dwa tygodnie. Natomiast nie spodziewałam się po nich takich słów. Co my im zrobiłyśmy? To normalne, że musiałyśmy wrócić do domu. Przecież nie mogłyśmy tam zostać na zawsze. I właściwie po co? Tylko Paulina miała jakiś na serio ważny powód. A my? Chodziłam z Danem i zależało mi na Maliku, ale tego nie pamiętałam. Nadia jedynie dwa razy pocałowała się blondynem, a Klaudia i Liam byli jedynie na kilku randkach. To nie oznacza, że mamy rzucić szkołę i zamieszkać w Anglii. Powinni to zrozumieć, a oni zachowali się jak gówniarze. Chociaż, to my byłyśmy niepełnoletnie. - Będzie dobrze. Na pewno ich nie zobaczymy. W końcu mają trasę po Ameryce - powiedziałam biorąc ją pod ramię. Ruszyłyśmy do hali odlotów po swoje bagaże. Kiedy już je odebrałyśmy zamówiłyśmy taksówkę, która miała nas zawieźć do mieszkania wujka i cioci, gdzie miałyśmy zostać do soboty. Potem kierunek Bristol. Zapakowałyśmy się do samochodu, a pan kierowca ruszył. Było trochę ciasno, bo siedziałyśmy z tyłu w czwórkę - Paula władowała się do przodu, co za suka . Ja, Klaudia, Nadia, a Daria na moich kolanach bo jest najdrobniejsza. Jej pośladki gniotły mi uda, ale co poradzić. Po dwunastu minutach pan z kręconymi siwymi włosami zaparkował przed kamienicą w której mieszka ciocia i wujek. Zapłaciłyśmy kierowcy i taszcząc walizki za sobą weszłyśmy na klatkę schodową. Pachniało cytrynowym odświeżaczem powietrze. Co było miłą odmianą, bo w polskich kamienicach zazwyczaj wali moczem i papierosami. O właśnie. Rzuciłam palenie. Już nie palę. Juhu. Po chwili byłyśmy już na drugim piętrze, a Klaudia zadzwoniła do mieszkania dzwonkiem. Do naszych uszu dotarło szczekanie psa i męski głos. W progu stanął szczupły i średniego wzrostu chłopak z falowanymi brązowymi włosami i oczyma w podobnym kolorze. Najpierw zmarszczyłam brwi, by po chwili pisnąć i rzucić mu się na szyję. - Też się za tobą stęskniłem kochana kuzyneczko, ale zaraz mnie udusisz ... - wycharczał przytrzymując mnie ramieniem. - Kiedy przyjechałeś? - zapytałam odsuwając się. Złapałam między palce jego policzki. Parsknął. - Niedawno. Jakbym mógł nie pojawić się na ślubie własnego brata? - uśmiechnął się. - Moment ... brata? Adam ma brata? - Nadia wyglądała na zszokowaną. Pozostała trójka również. Niewinnie się uśmiechnęłam i chrząknęłam. - To nie mówiłam wam? Musiało mi wylecieć z głowy. - Bez kłótni mi tu. Jestem Piotrek - chłopak wyciągnął rękę w ich stronę. Klaudia jako pierwsza ją uścisnęła i przedstawiła się. Potem zrobiła, to reszta - Młodszy brat tego typa co się żeni. - Czemu my nic nie wiedziałyśmy? - spytała się Nadia, kiedy weszliśmy już do środka. - Nie lubimy o nim rozmawiać, to czarna owca - szepnęłam konspiracyjnie, na co chłopak parsknął - Jakoś temat nie zszedł na jego temat - dodałam - Ale już go znacie, więc nie bijcie. Proszę - zasłoniłam twarz dłońmi. Roześmialiśmy się. Ciocia z wujkiem byli w pracy, więc to Piotrek pełnił rolę gospodarza. Przez te dwa dni miałyśmy nocować w pokoju gościnnym. Było to dość spore pomieszczenie z kremowymi ścianami i brązowym dywanem na podłodze. Po lewo od drzwi stało rozkładane łóżko, na którym mogły się zmieścić trzy osoby, a po prawo był stolik z telewizorem średniej wielkości szafa i rozkładany fotel. Obok łóżka był drugi. Przy oknie stał stolik i dwie pufy. - Macie szczęście, że sąsiad sprzedawał te dwa fotele. Tak to musiałybyście spać na podłodze - powiedział otwierając okno. - Dwie noce by się wytrzymało - mrugnęłam do niego. Kiedy w miarę się ogarnęłyśmy poszliśmy do salonu, a szatyn wypuścił z toalety pekińczyka. Teo ma roczek i jest przeuroczy. Parę razy widziałyśmy go na Skype, ale na żywo był jeszcze bardziej słodki. Oczywiście Nad miała na jego punkcie największą fazę. Jak widzi psa, to dostaje szału. Po godzinie siedzenia trochę się nam to znudziło, więc postanowiliśmy wziąć małego na spacer i przejść się do ,,Jokera''. Pogoda była prześliczna, masa ludzi szła po parku i po chodnikach. Ruch na ulicy również był spory. Przez cały spacer kilka wspomnień wróciło, ale starałam się je powstrzymywać. Dziewczyny miały gorzej. One pamiętały cały nasz wyjazd. W ,,Jokerze'' było jedynie parę osób. Ciocia stała za ladą i czytała gazetę. Na dźwięk dzwonka wiszącego nad drzwiami podniosła głowę i na nasz widok szeroko się uśmiechnęła. - Moje dziewczynki! - krzyknęła i ruszyła w naszą stronę. Wszystkie nas wyściskała i wycałowała. Nawet Darię, której jak do tej pory jeszcze nie poznała. - A mnie, to już nie przytulisz? - Widzieliśmy się trzy godziny temu. Daj spokój - prychnęła ciocia i pociągnęła nas za sobą zostawiając zdezorientowanego Piotrka samego, a właściwie z psem. Zaczęła nas o wszystko wypytywać mimo tego, że za każdym razem gdy gadałyśmy z Adamem i Mattem wszystko jej mówili. Potem przywitał się z nami wujek, który zajęty był ugniataniem ciasta na bułki. - Ale wyście się zmieniły - powiedział targając mi włosy. - E tam. Po prostu dorosłyśmy - uśmiechnęła się Klaudia. - No tak. A, ty to pewnie Daria? Jestem Leon Kessler - podał rękę nieśmiałej blondynce. - Dzień dobry - wymamrotała. Chwilę później wraz z dziewczynami i Piotrkiem siedzieliśmy przy jednym ze stolików zajadając się naleśnikami. Banany i masło orzechowe to najlepsze połączenie na świecie. Pychota. Kiedy Piotrek opowiadał nam, jak idzie mu na studiach - studiuje inżynierię w Dublinie - do Pauliny zadzwonił podekscytowany James by spytać się, kiedy się zobaczymy. Chociaż pewne było, że najbardziej zależało mu na naszej przyjaciółce. No, ale to nic dziwnego. Dochodziła 16.00, więc Paula powiedziała żeby przyszedł do ,,Jokera''. Widziałam, jak zielonooka z każdą sekundą jest coraz bardziej podekscytowana. Aż w końcu brązowooki pojawił się w knajpie. Kenn poderwała się z miejsca i rzuciła mu na szyję. Spojrzałam na Nadię. Uśmiechnęła się. Po kilku minutach witania się w końcu podeszli do nas trzymając się za ręce. Wstałam. - Cześć szwagier - również mocno go uściskałam. - Hej Lex, wydaje mi się czy zbrzydłaś? - parsknął za co oberwał w nerki - Ała - jęknął. - Masz szczęście, że cię kocham - zaśmiałam się i potargałam mu włosy z uśmiechem. - Super - burknął, po czym przywitał się z resztą. Postanowiliśmy przejść się na kręgle. Było nas akurat tyle by podzielić się na dwie grupy ... prawie. Dlatego też Jim zadzwonił po Briana. OCZAMI NADII Brian czekał na nas pod kręgielnią. Nie wiele się zmienił. Urósł chyba z dwa centymetry i zmienił fryzurę. Uściskał nas o mało nie łamiąc żeber Klaudii za co oberwał po głowie od Oli. Mówię wam. Ona z roku na rok robi się coraz bardziej agresywna. Wypożyczyliśmy buty i podzieliliśmy się na cztery dwuosobowe drużyny. Lex była z Piotrkiem, Brian z Klaudią, ja z Darią, a ostatnią parą byli państwo Gordonowie. Pierwsza była szatynka.
Chwyciła kulę, wzięła rozbieg i rzuciła. No i oczywiście zbiła wszystkie, jak to ona. Przybiła piątkę z szeroko uśmiechniętym Kesslerem. Nadal byłam w szoku, że Adam ma brata. Dziwne, że przez trzy lata naszej przyjaźni ani razu o tym nie wspomniała. Choć ona o nas zapewne też nie wie jeszcze wszystkiego. Po dwóch rundach nadal prowadził zespół rodzinny. Ja z Darią chyba byłyśmy najgorsze, ale pomińmy. Po dwóch godzinach udaliśmy się wspólnie na pizzę. Fajnie było znowu zobaczyć tą dwójkę. Może i Londyn przywoływał niechciane wspomnienia, ale fajnie być tu ponownie. To część druga dlatego rozdział nie jest za długi. Po za tym jakoś nie mogę się ponownie wbić w tą historię. Mam nadzieję że niedługo się to zmieni Na razie