- Proszę odpiąć pasy. Właśnie wylądowaliśmy. - w głośnikach rozbrzmiał głos stewardessy. Uśmiechnęłam się i z rosnącym podekscytowaniem wyszłam na zewnątrz. Za mną wyszły dziewczyny. Z ogromnym uśmiechem rozglądałam się po lotnisku. Już tutaj było wspaniale a jeszcze tylu rzeczy nie widziałyśmy. Jak na londyńską pogodę było dość słonecznie. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. Podeszła do mnie Nadia, ponieważ Ola i Paulina odbierały bagaże. Objęła mnie ramieniem. Westchnęłam.
- I jak tam ? Cieszysz się ? - zapytała radosnym głosem. - I to nawet nie wiesz jak. Spełniło się moje największe marzenie. I bardzo się cieszę, że mogę je spełniać z wami. - po chwili podeszła do nas pozostała dwójka. Poklepały nas po ramionach i stanęły po lewej stronie Nadii. Spojrzałam na nie. Chociaż każda z nas była inna to właśnie to sprawiało, że czułyśmy się ze sobą wspaniale. Po tylu miesiącach przyjaźni bardzo się zżyłyśmy.
- To co dziewczęta ? Lecimy ku przygodzie ? - zapytała Ola. Pokiwałyśmy głowami, i dzierżąc w dłoniach walizki udałyśmy się w stronę przystanku autobusowego. Podziwiałyśmy widoki, co chwila robiąc zdjęcia albo piszcząc z zachwytu. Po dziesięciu minutach znalazłyśmy przystanek. Zerknęłam na swój różowy zegarek. Wskazywał 15.00. Według rozpiski ( która w zestawieniu z polską wyglądała bardzo ekstrawagancko i wyrafinowanie ) miałyśmy mieć autobus za niecałe pięć minut. Gdy już siedziałyśmy na krzesełkach w piętrowym czerwonym autobusie, nie mogłam powstrzymać słowotoku ( oczywiście po polsku ), reszta pasażerów pokazywała nas sobie palcem albo chichotała jak dziewczyny.
- Natalka ? Na pewno wszystko w porządku ? - spytała Paula.
- Tak. A czemu miałoby nie być ? Jesteśmy w Londynie, mieście deszczu, spełniania marzeń i co najważniejsze .... gdzieś nie daleko mieszkają chłopaki z One Direction. - wymruczałam na co Ola poczochrała mi włosy a Nadia z Pauliną wywróciły oczami i uśmiechnęły się. No dobra, miałam małego hopla na punkcie tego zespołu, ale jak można nie kochać tych słodziaków ? Dzięki nim nauczyłam się, że nie trzeba być kimś wielkim aby coś osiągnąć. Robiąc sobie zdjęcia i gadając o głupotach dojechałyśmy na miejsce. Po chwili stałyśmy przed naszym tymczasowym domem.
Był to uroczy jednopiętrowy domek w kolorze jasnego brązu, z ciemnym prawie czarnym dachem oraz białych drzwiach. Framugi okien były białe a klamki, tak samo jak w drzwiach złote. Przeszłyśmy przez furtkę i stojąc koło siebie złapałyśmy się za ręce. Moje niebieskie oczy zrobiły się mokre, i po chwili wypłynęły z nich łzy szczęścia. Ola wyciągnęła z torebki klucz i przekręciła zamek. Weszłyśmy do ogromnego korytarza po czym przeszłyśmy do holu, który był w barwach zieleni i bieli. Na końcu znajdowały się schody prowadzące na piętro.
- No to zabieramy się za zwiedzanie - stwierdziła Paula i swoje kroki skierowała do kuchni. - Wow, jak tu jasno. - mruknęła Nadia. Rzeczywiście. To pomieszczenie było urządzone w bieli, jedynie takie sprzęty jak lodówka, piekarnik czy stół odróżniały się kolorem. Potem przyszła kolej na salon. Było to pomieszczenie o morelowych ścianach, ciemnych meblach i ooogromnym telewizorze. Pod ścianą stała półka z książkami. Z bijącymi sercami weszłyśmy na piętro. Każda z nas wiedziała gdzie ma pokój bo tydzień przed wyjazdem widziałyśmy zdjęcia. Nacisnęłam klamkę i weszłam do swojego. Na liliowych ścianach wisiały obrazki. Meble miały kolor kawy z mlekiem. Pod oknem stało duże łóżko. Na panelowej podłodze leżał puchaty dywan. Z okna miałam widok na ulicę. Był prześliczny. Odłożyłam walizkę i z piskiem rzuciłam się na łóżko. Przymknęłam oczy. Tak, to najlepsze wakacje w moim życiu.
No to mamy drugi rozdział, nie ma w nim za dużo akcji, ale rozkręci się ona w kolejnych. Następny rozdział mam nadzieję ukaże się w piątek. Pozdrawiam Aleksandra <3