czwartek, 17 kwietnia 2014

1.47


OCZAMI NATALII 
Tak, jak myśleliśmy mecz wygrali londyńczycy. Mecz skończył się wynikiem 6 : 2. Po meczu włączyliśmy muzykę i graliśmy w karty. Harry był zadowolony, bo po raz pierwszy mógł zabłysnąć podczas gry. Wygrał pięć z ośmiu rund. 
- Jaki piękny jest świat bez tej dziewczyny. - powiedział uśmiechając się szeroko. - W końcu wyszedłem na bossa ... 
- Módl się, aby to, co powiedziałeś nie opuściło naszego grona. Bo, gdy Alex się dowie, to zrobi z ciebie marmoladę z lokami. - zachichotał Louis, a Harry zrobił przerażoną minę. 
- Nie martw się Hazza, my nic jej nie powiemy. - zapewniła, go Paulina, po czym ponownie rozdała karty. 
Kiedy skończyliśmy grać postanowiliśmy opowiedzieć sobie śmieszne historie z dzieciństwa. 
- Gdy miałam z siedem lat bawiłem się z Gemmą i jej koleżankami w chowanego. Znalazłem wspaniałą kryjówkę, czyli w szafie naszych rodziców. Niestety, okazało się, że zrobiły ze mnie idiotę. Kiedy ja poszedłem się ukryć, one poleciały nad staw. Siedziałem tam pięć godzin, dopóki nie zachciało mi się siku. - powiedział, na co Paula i Lou roześmiali się. Ja nie chciałam wyjść na wredną i uśmiechnęłam się jedynie pod nosem. Potem przyszedł czas na Klaudię. 
- Podczas jednych z świąt Bożego Narodzenia pojechaliśmy z rodzicami i bratem do dziadków. Jak może wiecie albo i nie w kulturze polskiej jest zwyczaj stawiania na stole talerzyka dla zagubionego wędrowca. Siedzieliśmy już przy stole i jedliśmy kolację, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podniosłam się i pobiegłam otworzyć. 
W progu zobaczyłam wysokiego faceta z rudą brodę ubranego w szary sweter i czarne spodnie. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Jego górna czwórka była złota. 
- Cześć malutka, wpuścisz mnie ? - zapytał tubalnym głosem. Przestraszona pobiegłam do salonu i krzyknęłam na cały dom : 
- Jakiś biedak przyszedł do nas na wigilię ! Mam go pobić ? - zapytałam piskliwym głosem. Jak się chwilę później okazało był, to sąsiad, którego zaprosiła babcia. Trzy miesiące wcześniej zmarła jego żona i nie miał, z kim spędzać świąt. - chociaż końcówka historii była smutna wybuchnęliśmy śmiechem. Boże, ale z nas były durne dzieci. 
- Teraz ty Lou. - powiedziała. Tomlinson zamyślił się. 
- Jak byłem mały przez jakieś trzy lata miałem problemy z lunatykowaniem. Pewnego razu obudziłem się, a w kuchni spotkałem załamaną mamę. Wyglądała jakby ktoś zabił jej złotą rybkę. Powiedziała, że w nocy lunatykowałem, zszedłem na dół, porozwalałem wszystkie przyprawy, po czym poszedłem do naszych sąsiadów i obciąłem ich pudla na zero. Rano sąsiad znalazł mnie śpiącego w taczce. Tata przeniósł mnie do łóżka około 4.00. W łóżku spałem jedynie trzy godziny. - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Boże, mój brzuch. Kiedy ja zaczęłam opowiadać cała nasza czwórka miała łzy rozbawienia w oczach.  
- W wieku dwunastu lat zakochałam się w chłopaku dwa lata starszym ode mnie. Codziennie patrzyłam co robi, a potem chodziłam za, nim pod jego blok. Zachowywałam się psycholka. Jakiś miesiąc później miała do nas przyjechać daleka kuzynka taty, która mieszkała w Warszawie, ale niedawno przeprowadziła się w nasze okolice. O 17.00 słyszę dzwonek. Idę otworzyć, a tam jakaś blond-włosa kobieta i ... chłopak, który mi się podobał. Okazało się, że jest moim kuzynem i ciocia specjalnie zapisała go do mojej szkoły, aby złapał ze mną dobry kontakt. Chłopak, jednak trochę się wstydził i nie zamienił ze mną nawet zdania. - roześmiali się. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciągle mam przed oczami swoją głupią minę i widok Tomka przed naszymi drzwiami. Kiedy mu o tym opowiedziałam śmiał się razem ze mną. Gdy dowiedziałam się, że jest moim kuzynem, to dziwne uczucie zniknęło, jak wymazane gumką.
Teraz, gdy z, nim widuję czasami żartuję, że nadal się w, nim podkochuję i udaję, że się mu oświadczam. On albo się zgadza albo udaje, że moja propozycja go zaskoczyła. Czasami, także robi oburzoną minę i mówi ,, Jesteśmy rodziną Nati, to nie przystoi ''.
Mamy z tego kupę śmiechu. 

- Masakra. Nie zależnie od pochodzenia, każdy człowiek jest dziwny. - powiedział Louis biorąc do ręki butelkę z piwem. Na marginesie, sami przywieźli. My nie trzymamy alkoholu w domu. Lubimy czasami się napić ( zwłaszcza ja i Paula ), ale to jedynie wtedy, kiedy gdzieś wychodzimy albo robimy większą imprezkę. Tak, to jesteśmy grzeczne. 
W tej samej chwili usłyszeliśmy głos Biebera w piosence ,,Boyfriend''. Mój telefon.
- Zaraz wracam. - pobiegłam na górę, aby odebrać. 
- Halo ? 
- Cześć Nat, tu Chuck. Chciałbym się zapytać, czy wpadłybyście z dziewczynami na turniej jazdy na desce. Matt i Adam, też biorą udział. 
- Jasne, bardzo chętnie wpadniemy. Kiedy ? - zapytałam. 
- Jutro o 11.00. 
- To do zoba .... Zaraz, a gdzie to jest ? 
- Regent Street, duży jaskrawoniebieski budynek. Nie da rady go przeoczyć. 
- Regent Street ? - zapytałam ze zdziwieniem. - Przecież, to ulica handlowa ...
- Skate Park postawili tam z pół roku temu na miejscu zburzonego Centrum Handlowego.
- Rozumiem. To do zobaczenia jutro. - rozłączyłam się i zbiegłam na dół.
OCZAMI KLAUDII 
Cieszyłam się, jak dziecko.
Po pierwsze przez to, że jeszcze nigdy nie byłam na podwójnej randce, a po drugie przez to iż znowu mogłam zobaczyć się z Liamem. 

Zerknęłam na niego kątem oka. Szedł obok mnie. Miał na sobie biały T-shirt, wąskie jeansy, brązową skórzaną kurtkę i tego samego koloru trampki. Jego brązowe włosy były w nieładzie, a szczękę pokrywał jednodniowy zarost.
Boże, czy tylko mnie jest tak gorąco ?

- Możecie w końcu powiedzieć, gdzie idziemy ? - zapytałam kopiąc zabłąkany kamyk. 
- To niespodzianka. Bądź cierpliwa Kiki. - powiedział Payne na co przystanęłam zszokowana. Zmarszczyłam czoło. 
- Co się stało ? Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał podchodząc do mnie z zaniepokojoną miną. Nadia i Niall szli przed siebie nie zatrzymując się. 
- Kiki ? - wyszeptałam z lekkim uśmiechem. Zawstydzony zaczął pocierać kark. 
- Tak ... znaczy ... tak mi się skojarzyło ... jeżeli ci to przeszkadza ...
- Nie, nie przeszkadza. Nawet urocze. - powiedziałam drapiąc się po policzku. Uśmiechnął się czarująco, a mi zmiękły kolana. 
Ruszyliśmy przed siebie. Tamtą dwójkę dawno straciliśmy z oczu. Idąc gadaliśmy o wszystkim. W pewnym momencie zapytał się mnie o moje plany na przyszłość. 
- Jeszcze nie wiem co chcę zrobić po skończeniu szkoły. Na razie muszę zdać maturę. 
- A myślałaś o studiowaniu w kraju, czy za granicą ? - zapytał zaciekawiony przepuszczając jakąś starszą panią w przejściu. 
- Raczej w kraju, ale nigdy nie wiadomo co szykuje dla nas los. - odparłam. 
Po dwudziestu minutach dotarliśmy do stadionu Wembley. Otworzyłam szeroko oczy. Byłam w szoku. Kompletnym szoku.
- Widzę, że jesteś zdziwiona ? - pokiwałam jedynie głową. - Ale mam nadzieję, że pozytywnie ...
- Jasne, że pozytywnie. - szepnęłam. Nie jestem ogromną fanką piłki nożnej, ale nawet osoba, która nie chodzi przed telewizorem, za każdym razem, kiedy ktoś gra chciałby, chociaż stanąć obok Wembley. Weszliśmy ,,tajnym'' wejściem, którego strzegła dwójka groźnie wyglądających facetów. Jednak, kiedy zobaczyli Liama uśmiechnęli się i podali mu ręce.
Ruszyliśmy wąskim korytarzem aż znaleźliśmy się pod drzwiami z napisem POKÓJ GŁÓWNY. Payne zapukał i, kiedy otrzymał pozwolenie otworzył drzwi. 
Na jednej z kanap siedzieli nasi przyjaciele i rozmawiali z dwójką facetów. 
Pierwszy z nich miał z pięćdziesiąt parę lat, siwe włosy i lekko pulchną, ale na swój wiek wysportowaną sylwetką. Drugi z facetów miał z  metr osiemdziesiąt pięć, ciemną karnację i oczy, był obcięty niemal na zero. Zaraz ... przecież ja, ich ...
- Liam mój drogi, co tam długo ? Myśleliśmy, że się zgubiliście. Oh, czy to druga ze ślicznotek, które mieliśmy poznać ? 
- Tak. To Claudia. Claudia poznaj ... 
OCZAMI NARRATORA 
Rodzina Dana polubiła Alex. Matka traktowała ją, jak kolejnego członka rodziny, a ojciec, tak jak ona kocha piłkę nożną oraz skoki narciarskie. 
- Ten wasz Kamil Stoch jest fantastyczny. Na igrzyskach w Soczi pewnie pokaże klasę. 
- Mam taką nadzieję. - uśmiechnęła się. 
Rodzeństwo Daniela także zapałało do niej przyjaźnią. Rachel, tak jak ona jest fanką siatkówki i książek fantasy. Daisy namówiła ją na to, aby pomogła jej napisać opowiadanie o przyjaźni, a Jack swoimi słodkimi wielkimi oczyma sprawił, że przez dwie godziny siedziała z, nim w salonie i grała w chińczyka. 
Posiłek też był wspaniały. 
Na pierwsze danie podana została zupa krem z dyni i marchwi. Na drugie był łosoś z pieca na risotto pomidorowym.
Po kolacji usiedli w przestronnym salonie urządzonym w barwach zieleni i kremowej bieli. Meble były wykonane z ciemnego drewna. 
- To opowiesz nam coś o sobie ? Daniel powiedział jedynie, że pochodzisz z Polski i jesteś bardzo śliczna. - powiedział pan Thomas. 
- I nie mylił się. - dodała mama Daniela z ogromnym uśmiechem. Polka lekko się zawstydziła. 
- Nie ma co opowiadać. Jestem normalną nastolatką z zamiłowaniem do siatkówki i książek. Nie ma we mnie nic niezwykłego. 
- A właśnie, że jest. Dzięki tobie Dan jest szczęśliwy. - powiedziała pani domu posyłając dziewczynie ciepłe spojrzenie. Alex przygryzła wargę i podrapała się po policzku. Jakąś godzinę później, kiedy rodzina Whitlock opowiadała Oli o tym, jakim rozrabiakom był mały Daniel do mieszkania weszła szczupła średniego wzrostu dziewczyna o długich brązowych włosach i orzechowych oczach. Miała na sobie sukienkę na cienkich ramiączkach w kolorze kości słoniowej ze złotym ekspresem ciągnącym się wzdłuż pleców. Na nogach tkwiły złoto-srebrne szpilki. 
- O, kochanie jesteś już. - Kaya Whitlock podniosła się i podeszła do dziewczyny. Alex domyśliła się, że jest to Penny starsza siostra Dana. 
- Miałam nie przychodzić, ale ... nie chciałam zrobić ci przykrości. - jej głos był miły dla ucha, ale za ciepłem kryło się coś zimnego i złego. 
- Cześć Penn. - Dan wstał i ruszył w stronę siostry. 
- Dan. - skinęła na niego głową. Wyczuwało się między nimi napięcie. Atmosfera zrobiła się niesamowicie gęsta. Można, by było kroić ją nożem. Super. 
- Penny poznaj Alex moją przyjaciółkę ... - przy słowie przyjaciółka panna Whitlock parsknęła śmiechem. - Le, to Penny moja starsza siostra. 
- Miło Cię poznać. Dan dużo mi o tobie opowiadał. - skłamała Cliver. Tak na prawdę wiedziała tylko, że ma na imię Penny i, że lubi projektować ubrania. Nic więcej. 
- A ja nic o tobie nie słyszałam. Mój braciszek lubi mieć przede mną tajemnice. Co nie Dani ? - syknęła w stronę chłopaka szatynka. 
- Penns, to nie miejsce na nasze porachunki. Nie możesz przemilczeć paru spraw ? 
- Oczywiście, że mogę. Wydaję mi się, że twoja nowa koleżanka nie chciałaby usłyszeć paru ciekawych rzeczy na twój temat. 
- Dość. - tym razem odezwała się Rachel. - Jeżeli macie się kłócić, to chyba lepiej będzie, jeżeli sobie pójdziesz Penn. Widzimy się dwa razy na miesiąc, a ty i tak robisz wszystko, aby nasza rodzina się rozpadła. 
- Nasza rodzina rozpadła się już dawno. Kiedy, to nazwaliście mojego chłopaka darmozjadem i idiotą. To, że jesteśmy troszkę bogatsi od jego rodziny nie oznacza wcale, że jesteśmy lepsi. I mogę was zapewnić, że dopóki go nie zaakceptujecie, to moja noga w tym domu nie postanie. - Penny zanim wyszła zwróciła się do Alex. - A ty młoda uważaj. Należenie do tej rodziny nie jest żadnym zaszczytem. Jest katorgą. Mówię ci, to ponieważ wydajesz się sympatyczna ... - Dan i Alex spojrzeli na nią ze zdziwieniem. 
- Dobranoc wszystkim. - po wyjściu dziewczyny trwała niesamowita cisza. Przerwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Rachel podniosła się i poszła odebrać.
- To ... może podam ciasto. Kto mi pomoże ? - Jack  wraz z Daisy ruszyli za matką do kuchni. Pan Thomas, natomiast poszedł zapalić. 
Dan i Alex zostali sami, towarzyszyła, im cisza. 
- Nie chcę na ciebie naciskać, ale może powiesz mi o co chodzi ? - mruknęła szatynka siadając na kanapie. Nie sądziła, że będzie świadkiem kłótni rodzinnej. 
- Opowiem, ale nie teraz. - powiedział łapiąc ją za rękę i przykładającą ją do ust. Po zjedzeniu pysznego ciasta waniliowego z białą czekoladą i orzechami włoskimi Dan zabrał szatynkę na mały spacer po okolicy. 
Wioska Shimmer była ukryta w mroku. Jasność dawały jedynie uliczne latarnie oraz zapalone światła, w niektórych oknach. 
Chociaż, to miejsce jest oddalone od Londynu jedynie pół godziny, to całkiem się od niego różni. 
Szli obok siebie nie rozmawiając. Nie musieli rozmawiać. Wystarczyła, im swoja obecność. 
W pewnym momencie chłopak złapał ją za rękę. Nie wyrwała się. Jego dotyk był dla niej niesamowicie przyjemny. Czuła się, jak po zjedzeniu czekolady. Totalnie odprężona i szczęśliwa. 
- To powiesz mi ? - zapytała w pewnym momencie. Westchnął.
- Jasne ... To wszystko zaczęło się w tamte święta Bożego Narodzenia. Penny zaczęła studia ma Uniwersytecie w Dundee. Mieliśmy ją zobaczyć pierwszy raz od siedmiu miesięcy. Rodzice byli niesamowicie podekscytowani. I my też. Przyjechała, ale nie sama. Razem z nią przyjechał jej nowy chłopak. Leon. Rok starszy ... Okazało się, że jego rodzice oddali go do adopcji, ale nikt go nie zaadoptował i do osiemnastego roku życia mieszkał w bidulu. Zaraz po opuszczeniu placówki dorabiał jako kelner i korepetytor od biologii i chemii. Kupił sobie mały dom i zapisał się na studia. Weekendowe. Moim rodzicom się, to nie spodobało i zaczęli po, nim trochę jechać. Ja nie miałem o, nim takiego zdania, ale byłem głupi i poparłem ich. Rachel i Daisy też. Od tego czasu między nami nie jest tak samo, jak kiedyś. Mówiłem rodzicom, żeby go przeprosili, ale są za dumni. Niestety. 
- To nie fajnie. Biedna Penny, pewnie ma do was wielki żal. Wiesz, powinieneś przemówić rodzicom do rozumu. Bo inaczej możecie ją stracić. Wiem coś o tym. Rodzicom mojego kuzyna nie spodobała się jego dziewczyna. Zaczęli ją wyzywać od puszczalskich aż w końcu Piotrek odciął się od nich całkowicie. Nie gadają już trzy lata. On i Ania mieszkają w Belgii. Ja gadam z nimi często przez Skype i muszę uważać, aby nic nie wspomnieć o cioci i wujku, bo robi się nerwowy. Chyba nie chcesz, aby tak samo stało się z waszą rodziną. - Nie chcę. Pogadam z nimi. Nie można być ignorantami przez całe życie. - odparł ściskając jej rękę. Po godzinie wrócili pod dom Whitlocków. Postanowili wracać już do Londynu. Pożegnali się ze wszystkimi, wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę stolicy. 
OCZAMI NADII
Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Chłopaki zabrali nas na mecz Real Madryt kontra Chelsea Londyn, ale oprócz tego poznaliśmy trenera Carlo Ancelotti oraz jego asystenta Zinedine Zidane. Mało brakowało, a na ich widok bym zemdlała.
- Nie ma co się zachwycać kochaniutka. - powiedział Carlo. - Jesteśmy normalnymi facetami. - spojrzałam na niego z podniesioną brwią. - No dobra, nie do końca normalnymi, ale bez przesady. - zaśmialiśmy się wszyscy. 

Kiedy przyszła Klaudia i Payne udaliśmy się na trybuny, które były jeszcze całkowicie puste. Aż musiałam zrobić zdjęcie. 
Po zajęciu miejsc Niall poleciał kupić coś do jedzenia. 
- Jesteście niesamowici. Skąd znacie trenera Realu ? - zapytałam Liama. 
- Mamy u niego dług wdzięczności. Jego córka Katia jest naszą wielką fanką i jakieś pół roku zagraliśmy na jej szesnastych urodzinach. - wyjaśnił nasz brązowooki pan odpowiedzialny.
- Te wasze znajomości. - westchnęła Klaudia na co Payne zaśmiał się lekko. Po dwudziestu minutach zaczęło napływać ludzi, a kiedy równo o 20.00 obie drużyny wyszły na boisko trybuny były całe zapełnione. 
Wszyscy wstali i zaczęli bić brawa swoim drużynom. Cała dwudziestkadwójka ukłoniła się i ustawiła na swoich miejscach. W Realu bronił Iker Casillas, a u londyńczyków Petr Cech, czyli sławny czołgista.
Po chwili mecz się zaczął. Obie drużyny szły łeb w łeb aż w dziesiątej minucie Gary Cahill strzelił pierwszego gola dla Chelsea. Wow. Muszę powiedzieć coś ważnego. Chociaż moim piłkarskim mężem jest Sergi Roberto z Barcelony ... Gary to niezłe ciacho. 

Przez kolejne piętnaście minut obie drużyny miały wiele sytuacji bramkowych, ale nie wykorzystanych. Szkoda. Dopiero w trzydziestej minucie Real się spiął i strzelił pierwszego gola. Zaskoczeniem było, że osobą za to odpowiedzialną nie był nikt z wielkiej trójki, czyli Ronaldo, Benzema ani Bale, a Sergio Ramos. 
Do końca pierwszej połowy nic się nie zadziało. Na przerwie czas oczekiwania umilił nam zespół taneczny Batman. Zajmujący się hip-hopem i popem. Nieźli byli. 
Dwadzieścia minut później rozpoczęła się druga połowa. Dwie minuty po gwizdku gola strzelił Fernando Torres, czyli kolejny z rzędu mąż Oli. Chelsea prowadziła 2 : 1. Wiem, że powinnam kibicować Realowi, w końcu jesteśmy ich ,,gośćmi'', ale nie mogłam tego zrobić, ponieważ jest największym przeciwnikiem Barcelony. A nie można zdradzać swojej rodziny. Biłam, więc prawo, z każdym golem obu drużyn, ale w myślach kibicowałam anglikom. 
Dziesięć minut później był karny dla Realu. Przystąpił do niego Bale i strzelił. Znowu remis. Powalony Luiz*. 
W pewnym momencie pan pojebany Karim Benzema sfaulował i to bardzo mocno Johna Mikela. Czarnoskórego musieli wynosić na noszach, więc Benzema dostał czerwoną kartkę. Tak, dobrze chujowi. Nie oceniajcie. Po prostu nie lubię dziada po pewnym incydencie**. Nic osobistego, po prostu ... nie lubię dziada. 
Mecz skończył się remisem. Kiedy wszyscy opuścili trybuny nasza czwórka wróciła do środka, gdzie mieliśmy poznać całą drużynę Realu. Jaka szkoda. 


* David Luiz ; obrońca Chelsea.
** Benzema i Franck Ribery są zamieszeni w aferę seksualną z udziałem niepełnoletniej dziewczyny. Jeżeli was, to zainteresuje, to sprawdźcie sobie w Google.



Hej, w końcu jestem. 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. 
Od dzisiaj jest wolne :) Hurrrra !!!!!!
Życzę wszystkich wesołych i przede wszystkim ciepłych świąt, kolorowego jajka i mokrego śmigusa-dyngusa. 
Pozdrawiam, Aleks <3
PS. jak zawsze możecie zadawać pytania :)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz