środa, 27 sierpnia 2014

1.57


OCZAMI ALEX
Nie wiem, czy dobrze zrobiłyśmy, ale postanowiłyśmy pójść na ten durny casting. Siedziałyśmy na trybunach stadionu Wembley i czekałyśmy na swoją kolej.
W ,,jury'' siedziały trzy osoby. Producent filmu, scenarzystka oraz jeden z aktorów,czyli Dylan. Denerwowałam się. Jak cholera. Obgryzałam przez, to paznokcie. 

- Lex, przestań. - syknęła Klaudia. 
- Denerwuję się ...
- Zauważyłam. - prychnęła, po czym złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się pocieszające. Jak dobrze, że ją mam. Ją i pozostałą tr ... dwójkę. 
- PAULA KENNEDY! Zapraszamy, 
Siedząca przed nami szatynka zagryzła wargę i ruszyła w stronę jury.
Przywitała się i zaczęła rozmowę.
Po pięciu minutach musiała pokazać swój talent.
Postanowiłyśmy, że ona i Nadia zatańczą, Klaudia pokaże coś z gimnastyki (na zajęciach z wychowania fizycznego miała z tego szóstkę), a ja ... zaśpiewam. Boże.
Po tańcu musiała przeczytać wraz z Dylanem kawałek scenariusza na role. 

Po niej została poproszona Klaudia, następnie Nadia, a na końcu ja. 
- Dzień dobry, co możesz nam pokazać?
- Zaśpiewam piosenkę pt,,Hit the lights'' Seleny Gomez. 
- Proszę bardzo. 
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać. 
- To chłopak, któremu nie powiedziałaś "podobasz mi się",
to dziewczyna, której pozwoliłeś odejść.
To ten koleś, którego widziałaś tamtego dnia w pociągu,
ale spanikowałaś i odeszłaś.
To samolot, który chcesz złapać do Vegas,
to rzeczy, które obiecałeś sobie zrobić przed śmiercią.
To miasto miłości, które czeka na Ciebie,
ale jesteś zbyt wystraszony, by polecieć.
Uderz w światła,
Pozwól, by muzyka Cię poruszyła!
Zatrać się tej nocy, 
Ożyw się!
Daj się ponieść chwili, 
Strać kontrolę tej nocy! x2 ... i tak dalej. 
Kiedy skończyłam jury oraz ,,widownia'' zaczęli bić mi brawo. 
- Dziękuję. 
Następnie tak, jak reszta dziewczyn przeczytałam z Dylanem kawałek scenariusza. 
Pierwszy z dwóch odcinków zaczynają kręcić w poniedziałek, więc do soboty dadzą nam znać, czy się dostałyśmy. 
Dziewczyny poszły do domu, a ja ruszyłam w stronę parku, gdzie umówiłam się z Danem. Mój chłopak stał przy wejściu. Miał na sobie czarne adidasy, ciemne wąskie jeansy oraz kremową bluzkę z długim rękawem.
Na mój widok uśmiechnął się szeroko. 
- Hej kochanie. - dałam mu całusa i mocno go przytuliłam. Pachniał swoimi perfumami. 
- Hej. To, gdzie idziemy? - zapytał łapiąc mnie za rękę. 
- Spacer, a potem możemy pójdziemy do knajpki mojego wujka i cioci?
- Może być. 
Ruszyliśmy na ,,romantyczny'' spacer po Londynie opowiadając sobie, to co wydarzyło się u nas przez te parę dni. 
Uśmiechnęłam się. 
Przy, nim czuję się jakbym była na swoim miejscu. Pasujemy do siebie, jak pączek z dżemem albo masło orzechowe i banany. 
Cieszę się, że zgodziłam się z, nim być. Kocham go. Na serio. 
Czasami jedynie moja głupia podświadomość piszczy, że próbuję zatuszować związkiem z Danem uczucie do, kogoś innego. Wtedy mam ochotę krzyczeć. 
- Hej, coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną. 
- Nie, po prostu jestem zmęczona. - skłamałam. Uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło.
Po trzydziestu minutach weszliśmy w uliczkę, gdzie znajduje się knajpa mojego wujostwa. 
- Wiesz ... może, to nie za dobry pomysł abyśmy tam szli ...
- Nie mów, że boisz się mojej rodzinki? Daj spokój kochanie, nie zjedzą Cię. 
- Ale ...
- Żadnego, ale. Ja poznałam Twoją rodzinę. Moja jest w Polsce, ale Ci tutaj, to też moja rodzina i chcę żebyś ich poznał. Chodź. A po za tym przecież ich znasz. Kumplujesz się z Adamem i Mattem.
Zwiesił głowę w proteście. Objęłam jego szyję ramionami i przytuliłam się do niego. Poszliśmy w stronę wejścia. 
- Dzień dobry!
- Lexie! 
Ciocia na mój widok uśmiechnęła się szeroko. Z podniesioną brwią spojrzała na Dana, który wyglądał jakby miał się zaraz posikać ze strachu. Boże. I on śmie się nazywać facetem?
- Dan? 
- Dobry pani Kessler ...
- Ciociu? Dan i ja ... Chodzimy ze sobą. 
- Na prawdę? To cudownie! - krzyknęła i mocno nas uściskała. - Długo, to trwa?
- Prawie dwa tygodnie. - rzucił Dan z dumą. Oj. Aż mi się ciepło zrobiło. 
- Siadajcie. Należy się wam coś pysznego. - ruszyła w stronę kuchni. - Boże, jak ja kocham miłość. - mruknęła pod nosem. Zaśmialiśmy się. 
Usiedliśmy przy jednym ze stolików. 
Po pięciu minutach ciocia przyniosła nam ogromną kanapkę, którą musieliśmy zjeść wspólnie. 
A do tego dostaliśmy po szklance lemoniady brzoskwiniowej. 
Ja pierdolę. 
Nigdy się tak nie najadłam. 
-Chyba nie ruszę nic do jutrzejszej kolacji. - jęknęłam.
- Ja tak samo. - burknął Whitlock i złapał się za brzuch. 
Wzięłam głęboki wdech, a potem wydech. Boże. 
- Czuję się jakbym miała zaraz urodzić. 
- Niepokojące jest, to, że ja też. 
Zaśmialiśmy się. 
Pogadaliśmy jeszcze trochę z ciocią, po czym Dan odprowadził mnie do domu. Pocałował mnie mocno i ruszył w stronę studia, gdzie mają mieć niedługo próbę. 
Dziewczyny siedziały w salonie i oglądały ,,To tak leciało''* i wydurniały się śpiewając razem z uczestniczką. 
- Hejka mordy. - rzuciłam i poszłam do kuchni po sok. 
- Siema grubasie! - usłyszałam słodki głos Klaudii na co zachichotałam.
Chwyciłam butelką z sokiem oraz szklankę i poszłam do salonu. Wpakowałam się między Nadię, a Paulę. Klaudia siedziała na fotelu. 

- Co robiliście?
- Byliśmy na spacerze, a potem poszliśmy do ,,Jokera'' na kanapkę. 
- Tak się zastanawiam ... Ciekawe, czy ten koleś na prawdę kocha Natalię, czy ma syndrom wieku średniego? - zapytała Klaudia.
Wzruszyłam ramionami. Na prawdę mało mnie, to obchodzi. 
- Jestem pewna, że, to drugie. Normalny facet nie chciałby się związać z niepełnoletnią dziewczyną. - rzuciła Paula przełączając na inny kanał. 
Pokiwałyśmy głowami. Ciekawe tylko, kiedy się na tym przejedzie. 
- Bardzo bym chciała usłyszeć, że zaszła z, nim w ciążę. Albo, że ją zostawił. 
- Nie tylko, ty. - mruknęłam. 
- Okej, koniec gadania o tej idiotce. Pogadajmy o miłości. 
- O miłości? - spojrzałyśmy na Nadię z podniesionymi brwiami. 
- No co? 
- Jakoś nie mam ochoty słuchać, jak Klaudynka obściskiwała się z Liamem. Jestem na, to za młoda. - wzdrygnęłam się. 
- A, skąd wiesz, że całowałam się z Payne'm? - zapytała opanowana Miler. Westchnęłam. O mało co nie walnęłam dłonią w czoło.
- Kiedy wracaliście ze spacerku po koncercie w Luton trzymaliście się za ręce. Co jest pewne, że także się całowaliście. Mam nadzieję, że tylko całowaliście. 
- Hehe ...
- Czy ja Ci wypominam, że całujesz się z Danem? Nie. Więc cicho. 
- Przecież nie jestem zła. Cieszę się. Pasujecie do siebie, kochanie. 
- Super. 
Resztę dnia spędziłyśmy przed telewizorem i ... grałyśmy w chowanego. Na prawdę się nam nudzi. Boże, jakie my jesteśmy dziwne. Klaudia schowała się za krzakiem w ogrodzie i Nadia szukała ją dobre dwadzieścia minut.A Paulina? Eh. Ukryła się u naszej sąsiadki. 
Kiedy Naduśka ją szukała mi i Klaudii troszeczkę się przysnęło. 
W końcu Paula sama się znalazła. Nad o mało jej nie udusiła. 
- Puść ją! - siłą odciągnęłam ją od lekko przerażonej Kennedy. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby Nad była aż tak wkurzona. 
- Ja ... o mało ... nie ... zwariowałam!
- To chyba przez tą durną grę. Jesteśmy na nią za stare. - zachichotała Klaudia, a my do niej dołączyłyśmy.
Po tej durnej zabawie przebrałyśmy się w piżamy i do 2.00 oglądałyśmy telewizję.
W końcu zasnęłyśmy na podłodze przytulone do siebie. 

OCZAMI PAULINY 
Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze. 
Miałam na sobie obcisłe ciemne jeansy, czarne converse oraz białą koszulę.
Włosy rozczesałam i związałam w kucyk. 

Uśmiechnęłam się. 
Za godzinę miał po mnie przyjechać James. 
Podobno miał dla mnie jakąś niespodziankę. Zajebiście. 
Zeszłam na dół, gdzie były już dziewczyny. 
Nadia siedziała przy stole i zajadała kanapki z indykiem i pomidorem, Olcia robiła tosty, a Klaudia zalewała właśnie herbatę dla siebie i Nadii oraz kawę dla mnie i Oli. 
- Hejka. - wyciągnęłam z lodówki serek bananowy.
- O, której przyjeżdża Twój książę? - zapytała Klaudia. 
- O 12.00. Mam nadzieję, że, to nie będzie nic strasznego. - odparłam. 
Zalewałam płatki mlekiem, kiedy do drzwi naszego domu ktoś zapukał. Nad poszła otworzyć i po chwili wróciła do kuchni z moim chłopakiem.
- Cześć dziewczęta. - podszedł do mnie i dał mi całusa. - Hej śliczna.
- Hej kochanie. Gdzie mnie zabierasz?
- To niespodzianka. 
- Ale ...
- Wiem. Nie lubisz niespodzianek. - westchnął. 
- No właśnie. Nie lubię niespodzianek. Co w tym zdaniu jest dla Ciebie niezrozumiałe? 
- Że nie lubisz niespodzianek. - rzucił na co dziewczyny roześmiały się wesoło. 
- Właśnie. Nie lubię niespodzianek. 
- Oj tam. Będzie, okej. Zobaczysz. 
Dopiłam herbatę i zapakowałam się do samochodu. 
James odpalił i ruszył na zachód. Całą drogę słuchaliśmy radia i gadaliśmy o głupotach. 
Nie zwracałam uwagi, gdzie jedziemy aż nie zauważyłam tabliczki z napisem ,,Falmouth''.
- Jim ... gdzie my jedziemy do cholery?
- No ...
- James. - warknęłam. Westchnął. 
- Jedziemy na obiad do moich rodziców. - wymamrotał.
Nastała cisza. Byłam w szoku. 
Poznam jego rodzinę. Poznam jego rodzinę. O cholera. To się nie dzieje na prawdę. 
- Nie mogłeś mnie uprzedzić?! Ubrałabym się inaczej. 
- Wyglądasz pięknie. Jak zawsze ...
- Nie podlizuj się. I tak Ci się oberwie. - mruknęłam. Znowu cisza. 
Czułam, że loczek zrobił się spięty. Pięknie. To ja powinnam być spięta. Pięknie. 
- Okej, co powinnam o nich wiedzieć?
- Moja mama nazywa się Jenna. Pracuje w szpitalu jako kardiolog. Kocha książki. Najbardziej sensacyjne. Tata ma na imię Eric. Jest psychologiem sportowym. Uwielbia wszystko co włoskie. Mam dwie siostry. Obie są młodsze. Jules niedługo skończy szesnaście lat. W przyszłości chce zostać weterynarzem. Jak widzi bezpańskiego psa, to od razu chce go wziąć do domu. Ma dobre serduszko. Do zwierząt. Dla ludzi potrafi być wredna. Ale tylko jeżeli ten ktoś sobie zasłużył. Hannah jest dwa lata młodsza od Jules. Chodzi do szkoły plastycznej. Ma zamiar zostać artystką. Często mnie rysuje. I niepokoi mnie, to, że na większości jej rysunków przypominam Bilbo Bagginsa z Hobbita. - rzucił ze zmarszczonym czołem. Roześmiałam się radośnie. 
- Wspaniale ... Cholera. Nie mam dla nich żadnego prezentu ...
- Nie musisz im nic kupować. 
- Przestań. Mógłbyś się zatrzymać w jakimś sklepie?
- Pewnie. - westchnął, ale zatrzymał się przy jakimś sklepie wielobranżowym. 
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka.
W końcu mamie Jamesa kupiłam bukiet białych róż, które podobno uwielbia, a tacie butelkę czerwonego wina. Dziewczynom wzięłam po dużej czekoladzie. 

- Zadowolona?
- Bardzo, możemy jechać. 
Westchnął i ruszył. Zaśmiałam się pod nosem i dałam mu całusa po policzek. Uśmiechnął się. Po dwunastu minutach zaparkował przed małym, ale ładnym jednopiętrowym domem. Miał jasnożółte ściany oraz ciemny prawie czarny dach. Ogrodzony był siatką, a do środka prowadziła kamienna dróżka na, którą wchodziło się przez białą furtkę. 
James złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nieśmiało podążałam za, nim. Zapukał. 
- Już idę!
Po chwili w progu stanęła niska kobieta po czterdziestce z burzą kręconych brązowych włosów i szarymi oczyma. Ubrana była w wąskie jeansy i szarą tunikę. 
- James!
- Cześć mamuś. - przytulili się. Przygryzłam wargę. 
- Nie mówiłeś, że przyjedziesz ... Zaraz, kto, to? - jej wzrok skierował się na mnie. 
- Dzień dobry pani Gordon, miło mi panią poznać. Jestem Paula. 
- Witaj dziecko ... Jesteś ...
- Moją dziewczyną. - James objął mnie ramieniem. Zacisnęłam wargi. 
- Twoja dziewczyna? - Jenna Gordon wyglądała na zachwyconą. Odciągnęła mnie od loczka i mocno przytuliła. - Tak się cieszę. Bardzo mi miło Cię poznać moje dziecko.
- I wzajemnie pani Gordon. - rzuciłam. kiedy już mnie puściła. Weszliśmy do środka. Każde pomieszczenie aż emanowało rodzinnym ciepłem. Kobieta zaprowadziła nas do salonu. 
Na skórzanej kanapie siedziała dziewczyna. Miała około szesnastu lat. Oglądała jakiś serial dla nastolatek i zajadała chipsy. - Kochanie ...
Odwróciła się w naszą stronę. Miała proste brązowe włosy sięgające obojczyków oraz w podobnym kolorze oczy. 
- Jimmy! - poderwała się i przytuliła brata. 
- Hej Julie. Stęskniłaś się za mną?
- Trochę ... A, kto, to?
Spojrzała na mnie. Miała takie same oczy, jak mój chłopak. 
- Paula. Dziewczyna Twojego brata. 
- Dziewczyna? Ulala. Ładna jesteś. Nie tak, jak ta poprzednia. Masakra. 
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. 
- A, gdzie tata i Hann? - zapytał, kiedy usiedliśmy w jadalni przy stole. Jadalnia Gordonów utrzymana była w odcieniach beżu i zieleni. 
- Tata w pracy, a Hannah poszła na basen z koleżankami. Czego się napijecie?
- Poproszę herbatę. - odparłam. 
- A ja kawę. 
Pani Jenna poszła do kuchni, a my zaczęliśmy rozmowę z Jules. Była normalną szesnastolatką z miłością do zwierząt. Miała też urocze poczucie śmiechu.
Nie wiem, czego się bałam. 

Jego młodsza siostra oraz mama przyjęły mnie z otwartymi ramionami. Ciekawe, jak będzie z tatą i drugą siostrą.



Hej. 

W końcu jestem.
Ciekawe, czy ktoś zauważył moją nieobecność. 
Rozdział średni według mnie. 
Ale trudno. 
Zadawajcie pytania. Mnie i bohaterom.
Pozdrawiam i do usłyszenia :)
















środa, 6 sierpnia 2014

IMAGIN III

Oni sobie chyba żartują. 
Dlaczego akurat mnie, to spotyka ? Czemu ? 
Pakowałam walizkę na wyjazd do Londynu. Niby nic wielkiego, ale zawsze musi być haczyk. 
Cały ten tydzień, który mam spędzić wraz ze swoją młodszą siostrą u naszych dziadków będzie spędzał także znany zespół One Direction. 
Nicole ich uwielbia. A najbardziej Stylesa. 
Ja za nimi nie przepadam. Muzykę mają spoko, ale jakoś ich nie lubię. Nie wiem, czemu. Mój gust muzyczny ogranicza się do rocka i indie rocka. 
- Mamooo, muszę tam jechać? - jęknęłam. 
- Kochanie, dobrze wiesz, że babcia się za Tobą stęskniła. Philip też. Nie widziałyście ich rok. - odparła i cmoknęła mnie w czoło. Westchnęłam. 
Widywanie się z nimi jest dość ciężkie. 
Oni w Londynie, a my w Bostonie. 
Moja mama miała dwadzieścia lat, kiedy dziadek Kevin, czyli jej tata zmarł. Babcia Elizabeth poznała Phila osiem lat później. Ślub wzięli niedawno, z trzy lata temu. Tworzą wspaniałą parę. Wyglądają, jak zakochani nastolatkowie. 
- No dobrze, ale jak Nicole zmusi mnie do śledzenia One Direction, to będę mogła ją zatłuc? Albo, chociaż zamknąć w piwnicy? - zapytałam z prośbą. Mama roześmiała się radośnie, po czym potargała mi włosy i wyszła na korytarz. Westchnęłam i zabrałam się za dalsze pakowanie. Mimochodem zerknęłam na plakat wiszący nad moim biurkiem. The Horrors. Zespół, który wielbię od trzech lat. Jeszcze zobaczycie, że wyjdę za Farisa. 
Zapięłam walizkę i rzuciłam się na łóżko. Ja nie chcę !!!

                                                         ***
Siedziałyśmy już w samolocie. 
Do lądowania pozostała godzina. 
Siedziałam czytając książkę, natomiast Nicole przeglądała gazetę. 
- Cat?
- Hm? - mruknęłam i spojrzałam na Nicole. 
Tak bardzo się różnimy. I wyglądem i charakterem. Jedynie oczy mamy takie same, jasnobrązowe. Ja mam falowane rude włosy, a ona jest blondynką. Do tego wzrost. Ja wysportowana dzięki koszykówce dziewczyna mierząca metr siedemdziesiąt trzy. Ona smukła i szczupła miłośniczka zakupów o wzroście równym metr sześćdziesiąt. 
Chociaż między nami są dwa lata różnicy i często się kłócimy, to oddałabym za nią życie.
- Myślisz, że zobaczę One Direction ?
- Nie mam pojęcia Nic. Jeżeli będziesz chciała, to babcia na pewno pozwoli Ci iść i ich zobaczyć. Ale beze mnie. - mruknęłam. 
- Czemu, ty ich tak nie lubisz? - zapytała. 
- Nie wiem. Ale obiecuję, że nie będę na nich wrzucać przez cały wyjazd. 
- Chociaż, to. - westchnęła. Roześmiałyśmy się. 
O godzinie 13.00 wylądowałyśmy na lotnisku w Londynie.
Odebrałyśmy bagaże i wypatrywałyśmy Philipa, który miał po nas przyjechać. 
- Jest !!! - Nicole wskazała palcem na naszego ,,dziadka''.
Średniego wzrostu facet po sześćdziesiątce z siwawymi włosami patrzył się na nas z ogromnym uśmiechem. 
Ruszyłyśmy w jego stronę biegiem. 
Rzuciłyśmy się mu na szyję. Jak zawsze pachniał miętą i dymem z fajki. 
- Cześć dziewczynki, ale urosłyście. Panowie ustawiają się zapewne w kolejce. 
- Ta ... walą drzwiami i oknami. - prychnęłam. 
- Daj spokój Cat, a Matt? - zapytała. Spojrzałam na swoją siostrę z miną pt ,, To już wolałabym jednego z 1D''. Parsknęła śmiechem. 
Chwilę później siedzieliśmy w Fordzie Philipa. W środku pachnie odświeżaczem powietrza o zapachu lasu oraz perfumami babci. 
Po mniej więcej godzinie zatrzymaliśmy się przed ślicznym jednorodzinnym domkiem całkiem w stylu brytyjskim. Brązowa cegła, białe framugi oraz ... różowe drzwi, pomysł naszej crazy babci. W małym ogródku rosną pięknie pachnące kwiaty pasujące kolorem do drzwi. 
Uśmiechnęłam się.
Tyle wspomnień. 

Lola na kanapie 
Gdy byłyśmy mniejsze częściej tutaj przyjeżdżałyśmy. Nawet na całe wakacje. 
Weszliśmy do środka. 
Pociągnęłam nosem. Oho. Babcia piecze coś pysznego. 
Następną rzeczą, którą zarejestrowałam było szczekanie. 
- Lola! - podbiegła do nas suczka, którą babcia zaadoptowała pięć lat temu. Jest prześliczna i taka kochana. 
Zaczęła lizać nas po twarzach. Zaśmiałyśmy się. 
- Przyjechały ... 
- Babcia! 
Podbiegłyśmy do niskiej kobiety po sześćdziesiątce i mocno ją przytuliłyśmy. 
Pachniała tak, jak zawsze. Płynem do prania oraz różami. - Tak się za wami stęskniłam. - powiedziała i dała nam po całusie w czoło. 
- My za Tobą też. Mama bardzo was przeprasza, że nie mogli z tatą przyjechać, ale nie dostali wolnego w pracy. 
- Nic się nie stało. Ważne, że wy przyjechałyście. - powiedziała. Usiedliśmy w kuchni, gdzie babcia podała nam obiad. Kurczaka, sałatkę i ziemniaki. Zjedliśmy jeszcze ciasto owocowe, po czym wraz z Nicole poszłyśmy się rozpakować. Zawsze śpimy w tym samym pokoju. 
Zielone ściany. Białe meble. Z okna widać Tamizę oddaloną jakieś trzydzieści kilometrów.
Usiadłam na swoim łóżku i uśmiechnęłam się szeroko. 
Cieszę się, że tu przyjechałam. Bardzo się stęskniłam za tym miejscem. 
- I co wariatko? Nadal uważasz, że źle zrobiłaś iż tutaj przyjechałaś?
- Nie, już nie ... I nie mów na mnie wariatka, bo znajdę Stylesa i nagadam mu o Tobie parę rzeczy. - mruknęłam. Zachichotała i otworzyła walizkę. Po rozpakowaniu się poszłyśmy z Lolą na mały spacer po okolicy. Spotkałyśmy paru znajomych z, którymi spotykamy się, gdy tutaj przyjeżdżamy. 
- PATRZ CAT! PATRZ!
Spojrzałam tam, gdzie Nicole.
Na wielkim bilbordzie znajdowali się panowie z One Direction i wielki napis :
,,JUTRO O GODZINIE DWUDZIESTEJ CHŁOPAKI Z 1D DAJĄ KONCERT W KLUBIE BOOMER PRZY LONDON EYE. WSTĘP DZIESIĘĆ FUNTÓW. SERDECZNIE ZAPRASZAMY''. 

O nie. Tylko nie, to. Błagam. 
Przecież byłam grzeczna. Uczyłam się, nie biłam facetów, jadłam brukselkę. Dlaczego?!
- Cat ...
- Nawet o tym nie myśl Nic! Nigdzie z Tobą nie pójdę! 
- Ale ... babcia samej mnie nie puści! No, proszę! Zrobię wszystko co będziesz chciała, ale pojedź ze mną! Błagam! - z przerażeniem patrzyłam na klękającą przede mną blondynkę. Zagryzłam wargę i rozejrzałam się. Ludzie się na nas patrzyli. Jęknęłam. 
Moja godność pojechała na Kubę i nie ma zamiaru wracać przed Sylwestrem. 
- No dobra! Tylko już wstań. Ludzie się gapią. - syknęłam. Pisnęła i rzuciła mi się na szyję. Boże ... za jakie grzechy. Po powrocie do domu ja zasiadłam z babcią i Philem w salonie, a Nicole poszła na górę zadzwonić do swoich koleżaneczek, aby się pochwalić.Babcia się zgodziła, pozwoliła nam nawet pożyczyć samochód, jeżeli wrócimy przed północą. Ma, to, jak w banku. Godzina i uciekam. 

                                                         ***

- Jak wyglądam?
- Super. 
Nicole miała na sobie czarną spódniczkę z falbankami do ud, złoty top wiązany na szyi oraz szpilki w kolorze spódniczki. Swoje falowane blond włosy upięła w koka, a makijaż? Tusz do rzęs, puder, błyszczyk i bladozłoty cień do powiek. 
Ja natomiast założyłam obcisłe czarne rurki, swoje ukochane żółte martensy oraz biały top z napisem ,,Żyję dla czekolady''. 
Swoje dziwne rude włosy związałam w kitkę, a jeżeli chodzi o makijaż, to użyłam jedynie tuszu i błyszczyka malinowego. 
- Ty też ślicznie. Jesteś prześliczna Cat, na serio. - cmoknęła mnie w policzek i mocno przytuliła. - Dziękuję. 
- Nie ma za co. I, dzięki. Chodź zanim się rozmyślę. 
Wzięłyśmy torebki, pożegnałyśmy się z babcią i Philem, wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy w stronę Klubu Boomer. 
Na miejsce zajechałyśmy po trzydziestu minutach. Durne korki. 
Przez tłumy stojące przed Klubem musiałyśmy zaparkować kilometr dalej. Stanęłyśmy w kolejce, a ja zaczęłam się rozglądać. Ze zgrozą zauważyłam, że jestem tutaj chyba najstarsza. Przecież ja mam tylko dziewiętnaście lat! Co tu się dzieje ...
Zapłaciłyśmy dwadzieścia funtów i weszłyśmy do środka. 
Klub wyglądał, jakby przeniesiono go z lat siedemdziesiątych, kiedy królowało disco, rock progresywny i hard rock oraz narodziła się subkultura punków. Stanęłyśmy z Nicole przy ścianie bardzo blisko sceny. Tylko tam było wolne miejsce. Piętnaście później właściciel Klubu serdecznie nas przywitał i zaraz po, nim na scenę weszli panowie z One Direction. 
Na widok Stylesa Nic o mało co się nie posikała. Boże. 
Może wyglądał lepiej niż na stronach gazet, ale bez przesady. 
- Cześć wszystkim. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. - powiedział ... Niall? Chyba tak. Ten blondynek z Irlandii. 
- Zaczynamy! - krzyknął Styles. I się zaczęło. 
Oni śpiewają. Fanki piszczą, a niektóre nawet płakały. 
Ja zaraz zwariuję!
- Nic ? Idę się przewietrzyć ...
- Co ? Źle się czujesz?
- Trochę mi duszno. Zaraz wrócę. Jakby co dzwoń. 
- Pewnie. 
Zaczęłam się przeciskać w stronę wyjścia. 
Stanęłam przed budynkiem i zaciągnęłam się powietrzem. O wiele lepiej. 
Usiadłam na schodach i wyciągnęłam papierosy. Cienkie i miętowe. Jedyne, które toleruję. I, to tylko wtedy, gdy na prawdę muszę. 
Odpaliłam i zaciągnęłam się dymem. Przymknęłam oczy.
Pół godziny później miałam wracać do środka, ale zobaczyłam coś co mi, to uniemożliwiło. Po drugiej stronie ulicy stała dziewczynka mogła mieć z piętnaście lat. Ale, to nie, to sprawiło, że się przestraszyłam. Dwóch chłopaków chyba w moim wieku próbowali ... domyślcie się co. 
Postanowiłam działać. 
- Ej! Zostawicie ją! - ruszyłam w tamtą stronę. Dziewczynka była cała zapłakana. 
- Co laluniu, chcesz się dołączyć? - powiedział jeden z nich i oblizał wargi. 
- Pewnie ... - stanęłam przed, nim. Dotknął mojego policzka i wtedy odezwała się moja wojownicza natura. Ma pecha, że chodzę na lekcje samoobrony. Parę ruchów i leżał na ziemi. Jego kumpel patrzył na mnie z przerażeniem. - Też chcesz dostać?
Pokiwał przecząco głową, pomógł wstać koledze i obaj uciekli. Tchórze. 
- Wszystko, okej? - podeszłam do dziewczynki. Pokiwała główką i mocno mnie przytuliła.
- Dziękuję. - szepnęła. 
- Nie ma za co. A tak przy okazji, to skąd się tu wzięłaś? Późno jest. 
- Ja ... Chciałam iść na koncert 1D, ale oni mnie zaczepili ... Gdyby nie, ty ...
- Ej, nic się nie stało. Chodź. 
- Ale ... ja muszę wejść od drugiej strony. 
- Co? - spojrzałam na nią za zdziwieniem. 
- Bo ... jestem siostrzenicą Paula Higginsa, ochroniarza chłopaków. 
O ja pierdolę. To nieźle wdepnęłam.
Zagryzłam wargę i spojrzałam na jej smutne niebieskie oczy. 

- No dobra, a wiesz, jak wejść do środka od tyłu?
- Tak. 
- Super ... Chodź, odprowadzę Cię. 
Przeszłyśmy na drugą stronę ulicy i weszłyśmy na ,,podwórko'' za Klubem. Po lewej stronie były metalowe drzwi. 
- A, jak masz na imię? - zapytałam. 
- Molly. A, ty?
- Cat. 
Molly zapukała do drzwi, ale nikt nie odbierał, więc postanowiła zadzwonić do swojego wujka. Po minucie w drzwiach stanął postawny mężczyzna z brązowymi włosami, piwnymi oczyma i lekkim zaroście. 
- Molly, gdzie, ty ... Kto, to?
- Cat ... pomogła mi. 
- Pomogła? W, czym? - zdziwił się. Opowiedziała mu całą historię. Pan Higgins po wysłuchaniu opowieści objął Molly ramionami i mocno ją przytulił. Następnie podziękował mi serdecznie. 
- Nie ma za co. Nie mogłam patrzeć na coś takiego ...
- Paul? Z, kim rozmawiasz? 
No pięknie.
Na widok Stylesa stojącego za Paulem o mało co nie przeklęłam. 

- Molly ... Prawie została zgwałcona ...
- Co?! Który, to?! 
- Spokojnie Hazza, Cat mi pomogła. - niebieskooka mnie przytuliła. 
Zielone, jak agrest oczy Stylesa skierowały się na moją osobę. Uśmiechnął się ... chyba ... uroczo. Wywróciłam oczyma. 
- O, Cat? Urocze imię. 
- Dziękuję. Mama mi wybrała. 
Znowu się uśmiechnął. Boże, niedobrze mi. 
- Koncert się skończył ... może poszłabyś ze mną na kawę?
- Nie lubię kawy. - skłamałam. 
- To może herbata ?
- Sorki Styles, ale nie przepadam za Tobą. Więc ... podziękuję. Ja lecę. Cześć Molly. Do widzenia panie Higgins. 
- Do widzenia, i dziękuję jeszcze raz.
Uśmiechnęłam się i wróciłam pod Klub, aby zaczekać na Nicole. 

Przyszła po dziesięciu minutach, bo musiałam wziąć autografy od całej piątki. 
- Jestem taka szczęśliwa !!! Dziękuję Cat !
- Nie ma za co, ale już jedźmy. Mam ochotę na gorącą czekoladę. 
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do domu. 
Przebrałyśmy się w piżamy i zeszłyśmy na dół do babci i Phila. 
Nic opowiadała im o koncercie, a ja popijałam gorącą czekoladę. To o wiele lepsze od kawy z Harrym Stylesem. Zdecydowanie. 





Hej. 
Krótki ale trudno.
Mam zrobić drugą część czy tak, to zostawić ?
Podawajcie ulubione cytaty.
Pozdrawiam, Aleks <3