OCZAMI ALEX
Nie wiem, czy dobrze zrobiłyśmy, ale postanowiłyśmy pójść na ten durny casting. Siedziałyśmy na trybunach stadionu Wembley i czekałyśmy na swoją kolej.
W ,,jury'' siedziały trzy osoby. Producent filmu, scenarzystka oraz jeden z aktorów,czyli Dylan. Denerwowałam się. Jak cholera. Obgryzałam przez, to paznokcie.
- Lex, przestań. - syknęła Klaudia.
- Denerwuję się ...
- Zauważyłam. - prychnęła, po czym złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się pocieszające. Jak dobrze, że ją mam. Ją i pozostałą tr ... dwójkę.
- PAULA KENNEDY! Zapraszamy,
Siedząca przed nami szatynka zagryzła wargę i ruszyła w stronę jury.
Przywitała się i zaczęła rozmowę.
Po pięciu minutach musiała pokazać swój talent.
Postanowiłyśmy, że ona i Nadia zatańczą, Klaudia pokaże coś z gimnastyki (na zajęciach z wychowania fizycznego miała z tego szóstkę), a ja ... zaśpiewam. Boże.
Po tańcu musiała przeczytać wraz z Dylanem kawałek scenariusza na role.
Po niej została poproszona Klaudia, następnie Nadia, a na końcu ja.
- Dzień dobry, co możesz nam pokazać?
- Zaśpiewam piosenkę pt,,Hit the lights'' Seleny Gomez.
- Proszę bardzo.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać.
- To chłopak, któremu nie powiedziałaś "podobasz mi się",
to dziewczyna, której pozwoliłeś odejść.
To ten koleś, którego widziałaś tamtego dnia w pociągu,
ale spanikowałaś i odeszłaś.
To samolot, który chcesz złapać do Vegas,
to rzeczy, które obiecałeś sobie zrobić przed śmiercią.
To miasto miłości, które czeka na Ciebie,
ale jesteś zbyt wystraszony, by polecieć.
Uderz w światła,
Pozwól, by muzyka Cię poruszyła!
Zatrać się tej nocy,
Ożyw się!
Daj się ponieść chwili,
Strać kontrolę tej nocy! x2 ... i tak dalej.
Kiedy skończyłam jury oraz ,,widownia'' zaczęli bić mi brawo.
- Dziękuję.
Następnie tak, jak reszta dziewczyn przeczytałam z Dylanem kawałek scenariusza.
Pierwszy z dwóch odcinków zaczynają kręcić w poniedziałek, więc do soboty dadzą nam znać, czy się dostałyśmy.
Dziewczyny poszły do domu, a ja ruszyłam w stronę parku, gdzie umówiłam się z Danem. Mój chłopak stał przy wejściu. Miał na sobie czarne adidasy, ciemne wąskie jeansy oraz kremową bluzkę z długim rękawem.
Na mój widok uśmiechnął się szeroko.
- Hej kochanie. - dałam mu całusa i mocno go przytuliłam. Pachniał swoimi perfumami.
- Hej. To, gdzie idziemy? - zapytał łapiąc mnie za rękę.
- Spacer, a potem możemy pójdziemy do knajpki mojego wujka i cioci?
- Może być.
Ruszyliśmy na ,,romantyczny'' spacer po Londynie opowiadając sobie, to co wydarzyło się u nas przez te parę dni.
Uśmiechnęłam się.
Przy, nim czuję się jakbym była na swoim miejscu. Pasujemy do siebie, jak pączek z dżemem albo masło orzechowe i banany.
Cieszę się, że zgodziłam się z, nim być. Kocham go. Na serio.
Czasami jedynie moja głupia podświadomość piszczy, że próbuję zatuszować związkiem z Danem uczucie do, kogoś innego. Wtedy mam ochotę krzyczeć.
- Hej, coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną.
- Nie, po prostu jestem zmęczona. - skłamałam. Uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło.
Po trzydziestu minutach weszliśmy w uliczkę, gdzie znajduje się knajpa mojego wujostwa.
- Wiesz ... może, to nie za dobry pomysł abyśmy tam szli ...
- Nie mów, że boisz się mojej rodzinki? Daj spokój kochanie, nie zjedzą Cię.
- Ale ...
- Żadnego, ale. Ja poznałam Twoją rodzinę. Moja jest w Polsce, ale Ci tutaj, to też moja rodzina i chcę żebyś ich poznał. Chodź. A po za tym przecież ich znasz. Kumplujesz się z Adamem i Mattem.
Zwiesił głowę w proteście. Objęłam jego szyję ramionami i przytuliłam się do niego. Poszliśmy w stronę wejścia.
- Dzień dobry!
- Lexie!
Ciocia na mój widok uśmiechnęła się szeroko. Z podniesioną brwią spojrzała na Dana, który wyglądał jakby miał się zaraz posikać ze strachu. Boże. I on śmie się nazywać facetem?
- Dan?
- Dobry pani Kessler ...
- Ciociu? Dan i ja ... Chodzimy ze sobą.
- Na prawdę? To cudownie! - krzyknęła i mocno nas uściskała. - Długo, to trwa?
- Prawie dwa tygodnie. - rzucił Dan z dumą. Oj. Aż mi się ciepło zrobiło.
- Siadajcie. Należy się wam coś pysznego. - ruszyła w stronę kuchni. - Boże, jak ja kocham miłość. - mruknęła pod nosem. Zaśmialiśmy się.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików.
Po pięciu minutach ciocia przyniosła nam ogromną kanapkę, którą musieliśmy zjeść wspólnie.
A do tego dostaliśmy po szklance lemoniady brzoskwiniowej.
Ja pierdolę.
Nigdy się tak nie najadłam.
-Chyba nie ruszę nic do jutrzejszej kolacji. - jęknęłam.
- Ja tak samo. - burknął Whitlock i złapał się za brzuch.
Wzięłam głęboki wdech, a potem wydech. Boże.
- Czuję się jakbym miała zaraz urodzić.
- Niepokojące jest, to, że ja też.
Zaśmialiśmy się.
Pogadaliśmy jeszcze trochę z ciocią, po czym Dan odprowadził mnie do domu. Pocałował mnie mocno i ruszył w stronę studia, gdzie mają mieć niedługo próbę.
Dziewczyny siedziały w salonie i oglądały ,,To tak leciało''* i wydurniały się śpiewając razem z uczestniczką.
- Hejka mordy. - rzuciłam i poszłam do kuchni po sok.
- Siema grubasie! - usłyszałam słodki głos Klaudii na co zachichotałam.
Chwyciłam butelką z sokiem oraz szklankę i poszłam do salonu. Wpakowałam się między Nadię, a Paulę. Klaudia siedziała na fotelu.
- Co robiliście?
- Byliśmy na spacerze, a potem poszliśmy do ,,Jokera'' na kanapkę.
- Tak się zastanawiam ... Ciekawe, czy ten koleś na prawdę kocha Natalię, czy ma syndrom wieku średniego? - zapytała Klaudia.
Wzruszyłam ramionami. Na prawdę mało mnie, to obchodzi.
- Jestem pewna, że, to drugie. Normalny facet nie chciałby się związać z niepełnoletnią dziewczyną. - rzuciła Paula przełączając na inny kanał.
Pokiwałyśmy głowami. Ciekawe tylko, kiedy się na tym przejedzie.
- Bardzo bym chciała usłyszeć, że zaszła z, nim w ciążę. Albo, że ją zostawił.
- Nie tylko, ty. - mruknęłam.
- Okej, koniec gadania o tej idiotce. Pogadajmy o miłości.
- O miłości? - spojrzałyśmy na Nadię z podniesionymi brwiami.
- No co?
- Jakoś nie mam ochoty słuchać, jak Klaudynka obściskiwała się z Liamem. Jestem na, to za młoda. - wzdrygnęłam się.
- A, skąd wiesz, że całowałam się z Payne'm? - zapytała opanowana Miler. Westchnęłam. O mało co nie walnęłam dłonią w czoło.
- Kiedy wracaliście ze spacerku po koncercie w Luton trzymaliście się za ręce. Co jest pewne, że także się całowaliście. Mam nadzieję, że tylko całowaliście.
- Hehe ...
- Czy ja Ci wypominam, że całujesz się z Danem? Nie. Więc cicho.
- Przecież nie jestem zła. Cieszę się. Pasujecie do siebie, kochanie.
- Super.
Resztę dnia spędziłyśmy przed telewizorem i ... grałyśmy w chowanego. Na prawdę się nam nudzi. Boże, jakie my jesteśmy dziwne. Klaudia schowała się za krzakiem w ogrodzie i Nadia szukała ją dobre dwadzieścia minut.A Paulina? Eh. Ukryła się u naszej sąsiadki.
Kiedy Naduśka ją szukała mi i Klaudii troszeczkę się przysnęło.
W końcu Paula sama się znalazła. Nad o mało jej nie udusiła.
- Puść ją! - siłą odciągnęłam ją od lekko przerażonej Kennedy. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby Nad była aż tak wkurzona.
- Ja ... o mało ... nie ... zwariowałam!
- To chyba przez tą durną grę. Jesteśmy na nią za stare. - zachichotała Klaudia, a my do niej dołączyłyśmy.
Po tej durnej zabawie przebrałyśmy się w piżamy i do 2.00 oglądałyśmy telewizję.
W końcu zasnęłyśmy na podłodze przytulone do siebie.
OCZAMI PAULINY
Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze.
Miałam na sobie obcisłe ciemne jeansy, czarne converse oraz białą koszulę.
Włosy rozczesałam i związałam w kucyk.
Uśmiechnęłam się.
Za godzinę miał po mnie przyjechać James.
Podobno miał dla mnie jakąś niespodziankę. Zajebiście.
Zeszłam na dół, gdzie były już dziewczyny.
Nadia siedziała przy stole i zajadała kanapki z indykiem i pomidorem, Olcia robiła tosty, a Klaudia zalewała właśnie herbatę dla siebie i Nadii oraz kawę dla mnie i Oli.
- Hejka. - wyciągnęłam z lodówki serek bananowy.
- O, której przyjeżdża Twój książę? - zapytała Klaudia.
- O 12.00. Mam nadzieję, że, to nie będzie nic strasznego. - odparłam.
Zalewałam płatki mlekiem, kiedy do drzwi naszego domu ktoś zapukał. Nad poszła otworzyć i po chwili wróciła do kuchni z moim chłopakiem.
- Cześć dziewczęta. - podszedł do mnie i dał mi całusa. - Hej śliczna.
- Hej kochanie. Gdzie mnie zabierasz?
- To niespodzianka.
- Ale ...
- Wiem. Nie lubisz niespodzianek. - westchnął.
- No właśnie. Nie lubię niespodzianek. Co w tym zdaniu jest dla Ciebie niezrozumiałe?
- Że nie lubisz niespodzianek. - rzucił na co dziewczyny roześmiały się wesoło.
- Właśnie. Nie lubię niespodzianek.
- Oj tam. Będzie, okej. Zobaczysz.
Dopiłam herbatę i zapakowałam się do samochodu.
James odpalił i ruszył na zachód. Całą drogę słuchaliśmy radia i gadaliśmy o głupotach.
Nie zwracałam uwagi, gdzie jedziemy aż nie zauważyłam tabliczki z napisem ,,Falmouth''.
- Jim ... gdzie my jedziemy do cholery?
- No ...
- James. - warknęłam. Westchnął.
- Jedziemy na obiad do moich rodziców. - wymamrotał.
Nastała cisza. Byłam w szoku.
Poznam jego rodzinę. Poznam jego rodzinę. O cholera. To się nie dzieje na prawdę.
- Nie mogłeś mnie uprzedzić?! Ubrałabym się inaczej.
- Wyglądasz pięknie. Jak zawsze ...
- Nie podlizuj się. I tak Ci się oberwie. - mruknęłam. Znowu cisza.
Czułam, że loczek zrobił się spięty. Pięknie. To ja powinnam być spięta. Pięknie.
- Okej, co powinnam o nich wiedzieć?
- Moja mama nazywa się Jenna. Pracuje w szpitalu jako kardiolog. Kocha książki. Najbardziej sensacyjne. Tata ma na imię Eric. Jest psychologiem sportowym. Uwielbia wszystko co włoskie. Mam dwie siostry. Obie są młodsze. Jules niedługo skończy szesnaście lat. W przyszłości chce zostać weterynarzem. Jak widzi bezpańskiego psa, to od razu chce go wziąć do domu. Ma dobre serduszko. Do zwierząt. Dla ludzi potrafi być wredna. Ale tylko jeżeli ten ktoś sobie zasłużył. Hannah jest dwa lata młodsza od Jules. Chodzi do szkoły plastycznej. Ma zamiar zostać artystką. Często mnie rysuje. I niepokoi mnie, to, że na większości jej rysunków przypominam Bilbo Bagginsa z Hobbita. - rzucił ze zmarszczonym czołem. Roześmiałam się radośnie.
- Wspaniale ... Cholera. Nie mam dla nich żadnego prezentu ...
- Nie musisz im nic kupować.
- Przestań. Mógłbyś się zatrzymać w jakimś sklepie?
- Pewnie. - westchnął, ale zatrzymał się przy jakimś sklepie wielobranżowym.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka.
W końcu mamie Jamesa kupiłam bukiet białych róż, które podobno uwielbia, a tacie butelkę czerwonego wina. Dziewczynom wzięłam po dużej czekoladzie.
- Zadowolona?
- Bardzo, możemy jechać.
Westchnął i ruszył. Zaśmiałam się pod nosem i dałam mu całusa po policzek. Uśmiechnął się. Po dwunastu minutach zaparkował przed małym, ale ładnym jednopiętrowym domem. Miał jasnożółte ściany oraz ciemny prawie czarny dach. Ogrodzony był siatką, a do środka prowadziła kamienna dróżka na, którą wchodziło się przez białą furtkę.
James złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nieśmiało podążałam za, nim. Zapukał.
- Już idę!
Po chwili w progu stanęła niska kobieta po czterdziestce z burzą kręconych brązowych włosów i szarymi oczyma. Ubrana była w wąskie jeansy i szarą tunikę.
- James!
- Cześć mamuś. - przytulili się. Przygryzłam wargę.
- Nie mówiłeś, że przyjedziesz ... Zaraz, kto, to? - jej wzrok skierował się na mnie.
- Dzień dobry pani Gordon, miło mi panią poznać. Jestem Paula.
- Witaj dziecko ... Jesteś ...
- Moją dziewczyną. - James objął mnie ramieniem. Zacisnęłam wargi.
- Twoja dziewczyna? - Jenna Gordon wyglądała na zachwyconą. Odciągnęła mnie od loczka i mocno przytuliła. - Tak się cieszę. Bardzo mi miło Cię poznać moje dziecko.
- I wzajemnie pani Gordon. - rzuciłam. kiedy już mnie puściła. Weszliśmy do środka. Każde pomieszczenie aż emanowało rodzinnym ciepłem. Kobieta zaprowadziła nas do salonu.
Na skórzanej kanapie siedziała dziewczyna. Miała około szesnastu lat. Oglądała jakiś serial dla nastolatek i zajadała chipsy. - Kochanie ...
Odwróciła się w naszą stronę. Miała proste brązowe włosy sięgające obojczyków oraz w podobnym kolorze oczy.
- Jimmy! - poderwała się i przytuliła brata.
- Hej Julie. Stęskniłaś się za mną?
- Trochę ... A, kto, to?
Spojrzała na mnie. Miała takie same oczy, jak mój chłopak.
- Paula. Dziewczyna Twojego brata.
- Dziewczyna? Ulala. Ładna jesteś. Nie tak, jak ta poprzednia. Masakra.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- A, gdzie tata i Hann? - zapytał, kiedy usiedliśmy w jadalni przy stole. Jadalnia Gordonów utrzymana była w odcieniach beżu i zieleni.
- Tata w pracy, a Hannah poszła na basen z koleżankami. Czego się napijecie?
- Poproszę herbatę. - odparłam.
- A ja kawę.
Pani Jenna poszła do kuchni, a my zaczęliśmy rozmowę z Jules. Była normalną szesnastolatką z miłością do zwierząt. Miała też urocze poczucie śmiechu.
Nie wiem, czego się bałam.
Jego młodsza siostra oraz mama przyjęły mnie z otwartymi ramionami. Ciekawe, jak będzie z tatą i drugą siostrą.
Hej.
W końcu jestem.
Ciekawe, czy ktoś zauważył moją nieobecność.
Rozdział średni według mnie.
Ale trudno.
Zadawajcie pytania. Mnie i bohaterom.
Pozdrawiam i do usłyszenia :)
- To niespodzianka.
- Ale ...
- Wiem. Nie lubisz niespodzianek. - westchnął.
- No właśnie. Nie lubię niespodzianek. Co w tym zdaniu jest dla Ciebie niezrozumiałe?
- Że nie lubisz niespodzianek. - rzucił na co dziewczyny roześmiały się wesoło.
- Właśnie. Nie lubię niespodzianek.
- Oj tam. Będzie, okej. Zobaczysz.
Dopiłam herbatę i zapakowałam się do samochodu.
James odpalił i ruszył na zachód. Całą drogę słuchaliśmy radia i gadaliśmy o głupotach.
Nie zwracałam uwagi, gdzie jedziemy aż nie zauważyłam tabliczki z napisem ,,Falmouth''.
- Jim ... gdzie my jedziemy do cholery?
- No ...
- James. - warknęłam. Westchnął.
- Jedziemy na obiad do moich rodziców. - wymamrotał.
Nastała cisza. Byłam w szoku.
Poznam jego rodzinę. Poznam jego rodzinę. O cholera. To się nie dzieje na prawdę.
- Nie mogłeś mnie uprzedzić?! Ubrałabym się inaczej.
- Wyglądasz pięknie. Jak zawsze ...
- Nie podlizuj się. I tak Ci się oberwie. - mruknęłam. Znowu cisza.
Czułam, że loczek zrobił się spięty. Pięknie. To ja powinnam być spięta. Pięknie.
- Okej, co powinnam o nich wiedzieć?
- Moja mama nazywa się Jenna. Pracuje w szpitalu jako kardiolog. Kocha książki. Najbardziej sensacyjne. Tata ma na imię Eric. Jest psychologiem sportowym. Uwielbia wszystko co włoskie. Mam dwie siostry. Obie są młodsze. Jules niedługo skończy szesnaście lat. W przyszłości chce zostać weterynarzem. Jak widzi bezpańskiego psa, to od razu chce go wziąć do domu. Ma dobre serduszko. Do zwierząt. Dla ludzi potrafi być wredna. Ale tylko jeżeli ten ktoś sobie zasłużył. Hannah jest dwa lata młodsza od Jules. Chodzi do szkoły plastycznej. Ma zamiar zostać artystką. Często mnie rysuje. I niepokoi mnie, to, że na większości jej rysunków przypominam Bilbo Bagginsa z Hobbita. - rzucił ze zmarszczonym czołem. Roześmiałam się radośnie.
- Wspaniale ... Cholera. Nie mam dla nich żadnego prezentu ...
- Nie musisz im nic kupować.
- Przestań. Mógłbyś się zatrzymać w jakimś sklepie?
- Pewnie. - westchnął, ale zatrzymał się przy jakimś sklepie wielobranżowym.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka.
W końcu mamie Jamesa kupiłam bukiet białych róż, które podobno uwielbia, a tacie butelkę czerwonego wina. Dziewczynom wzięłam po dużej czekoladzie.
- Zadowolona?
- Bardzo, możemy jechać.
Westchnął i ruszył. Zaśmiałam się pod nosem i dałam mu całusa po policzek. Uśmiechnął się. Po dwunastu minutach zaparkował przed małym, ale ładnym jednopiętrowym domem. Miał jasnożółte ściany oraz ciemny prawie czarny dach. Ogrodzony był siatką, a do środka prowadziła kamienna dróżka na, którą wchodziło się przez białą furtkę.
James złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nieśmiało podążałam za, nim. Zapukał.
- Już idę!
Po chwili w progu stanęła niska kobieta po czterdziestce z burzą kręconych brązowych włosów i szarymi oczyma. Ubrana była w wąskie jeansy i szarą tunikę.
- James!
- Cześć mamuś. - przytulili się. Przygryzłam wargę.
- Nie mówiłeś, że przyjedziesz ... Zaraz, kto, to? - jej wzrok skierował się na mnie.
- Dzień dobry pani Gordon, miło mi panią poznać. Jestem Paula.
- Witaj dziecko ... Jesteś ...
- Moją dziewczyną. - James objął mnie ramieniem. Zacisnęłam wargi.
- Twoja dziewczyna? - Jenna Gordon wyglądała na zachwyconą. Odciągnęła mnie od loczka i mocno przytuliła. - Tak się cieszę. Bardzo mi miło Cię poznać moje dziecko.
- I wzajemnie pani Gordon. - rzuciłam. kiedy już mnie puściła. Weszliśmy do środka. Każde pomieszczenie aż emanowało rodzinnym ciepłem. Kobieta zaprowadziła nas do salonu.
Na skórzanej kanapie siedziała dziewczyna. Miała około szesnastu lat. Oglądała jakiś serial dla nastolatek i zajadała chipsy. - Kochanie ...
Odwróciła się w naszą stronę. Miała proste brązowe włosy sięgające obojczyków oraz w podobnym kolorze oczy.
- Jimmy! - poderwała się i przytuliła brata.
- Hej Julie. Stęskniłaś się za mną?
- Trochę ... A, kto, to?
Spojrzała na mnie. Miała takie same oczy, jak mój chłopak.
- Paula. Dziewczyna Twojego brata.
- Dziewczyna? Ulala. Ładna jesteś. Nie tak, jak ta poprzednia. Masakra.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- A, gdzie tata i Hann? - zapytał, kiedy usiedliśmy w jadalni przy stole. Jadalnia Gordonów utrzymana była w odcieniach beżu i zieleni.
- Tata w pracy, a Hannah poszła na basen z koleżankami. Czego się napijecie?
- Poproszę herbatę. - odparłam.
- A ja kawę.
Pani Jenna poszła do kuchni, a my zaczęliśmy rozmowę z Jules. Była normalną szesnastolatką z miłością do zwierząt. Miała też urocze poczucie śmiechu.
Nie wiem, czego się bałam.
Jego młodsza siostra oraz mama przyjęły mnie z otwartymi ramionami. Ciekawe, jak będzie z tatą i drugą siostrą.
Hej.
W końcu jestem.
Ciekawe, czy ktoś zauważył moją nieobecność.
Rozdział średni według mnie.
Ale trudno.
Zadawajcie pytania. Mnie i bohaterom.
Pozdrawiam i do usłyszenia :)
Heeej. To ja, ta zła...
OdpowiedzUsuńWiem, że zawalam po całej linii. Jest mi strasznie głupio :(
Nie będę się tłumaczyć, bo to i tak nie ma sensu.
Po prostu PRZEPRASZAM, po raz któryś z kolei...
Rozdział mi się podoba. Jest lekki, dzięki czemu szybko i miło mi się go czytało.
Jednak dziewczyny wybrały się na casting. No i bardzo dobrze, trzeba korzystać z życia póki można.
Dan i Alex chyba naprawdę się kochają. Ale mimo wszystko w sercu Alex miejsce zajmuje jeszcze jeden, bardzo przystojny chłopak. Bo miłości nie da się tak po prostu wyrzucić z serduszka...
Ale Dan się bał spotkania z wujostwem Lex. Rozumiem, gdyby to byli jej rodzice, ale to tylko ciocia i wujek. Bardzo mili i ciepli państwo.
Ale kanapkę zjedli. Ja o jedzeniu nie mogę myśleć, tak się najadłam na obiad, że do tej pory jestem pełna :\
Nie ma to jak zabawa w chowanego. Hihi :)
No no, James zabrał Paulinę do swoich rodziców.
Chyba bardzo kocha naszą dziewczynkę ;)
No i tak powinno być w związku no i pozazdrościć.
Jego rodzina wydaje się bardzo miła. Nie było się czego bać. Jak to mówią: 'Strach ma wielkie oczy"...
Idę przeczytać kolejny rozdział.
Jestem ciekawa co tam dalej napisałaś.