OCZAMI PAULINY
Powiesiłam ostatnią z rzeczy na sznurku rozwieszonym pomiędzy dwoma słupkami, po czym otarłam pot z czoła i usiadłam na leżaku na przeciwko Patryka. Mój brat miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i czytał jeden ze swoich ulubionych komiksów. Westchnęłam i nałożyłam na głowę kapelusz z szerokim rondem. Pogoda jest bardzo ładna. Chyba nawet za ładna. Trzydzieści trzy stopnie w cieniu?! To trochę za dużo. Każdy topi się, jak masło. Nic się nie chce robić przy takim upale.
- Idź po coś do pica - mruknęłam wachlując się dłonią.
- Nóg nie masz? Sama idź - powiedział nie odrywając wzroku od czasopisma. Zmrużyłam oczy, po czym wstałam i zanim ruszyłam w stronę domu walnęłam go w głowę. Jęknął. Na moje usta wpłynął uśmiech i nucąc pod nosem weszłam do domu. Tam ... było o wiele gorzej niż na dworze. Dlatego chwyciłam jedynie z lodówki butelkę z sokiem ananasowym i ponownie wyszłam na zewnątrz przy okazji dolewając wody Donatowi. Ponownie opadłam na prze wygodny granatowy leżak ściągając top - pod spodem miałam górę od bordowego bikini.
- Kiedy przyjeżdżają dziewczyny? - spytał. Zerknęłam na ekran telefonu. Dochodziła 15.00.
- Daria kończy pracę o 16.00, więc pewnie około 17.00 powinny być - powiedziałam. Matury skończyły się nam tydzień temu i teraz mamy czas wolny, który skończy się dopiero w październiku, kiedy przyjdzie pora na studia. Po chwili do naszych uszu dotarł odgłos otwieranej bramy. Odchyliłam się do tyłu by zobaczyć sylwetkę naszego gościa. W naszą stronę szła szczupła blondynka ubrana na sportowo. Uśmiechnęłam się. Magda, to nasza siostra cioteczna. Nasze mamy są siostrami. Jest w wieku Patryka, ale nie chodzą do jednej szkoły.
- Madzia! - wstałam.
- Paulinka! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że omal nie wylądowałyśmy na trawie. Donat wyszedł z cienia i zaczął skakać wokoło brązowookiej.
- Kto cię przywiózł? - zapytałam kiedy przytulała szatyna.
- Mama. Jechała na pogaduchy do znajomej i przy okazji mnie wysadziła - usiadła na trawie, a nasz chart ułożył sobie łeb na jej kolanach. Uwielbia ją i zawsze poprawia mu się humor jak Madzia przyjeżdża. Sama nie wiem czemu - A dziewczyny, kiedy będą? - ziewnęła i pogłaskała psa.
- Za około dwie godziny - uśmiechnęłam się. Przez ten czas wraz z blondynką poszłyśmy na spacer i do sklepu na nasze dzisiejsze ognisko. Kiedy wróciłyśmy zajadając się lodami na patyku Patryk wychodził na rower z kumplami. My schowałyśmy wszystko do szafek i do lodówki, po czym ponownie zaległyśmy na leżakach.
Dziewczyny przyjechały równo o 17.00. Przed bramą zatrzymał się samochód należący do rodziców Oli. Cała czwórka wysiadła mając w rękach torby z żarciem oraz inne rzeczy takie jak ręczniki czy poduszki. Wszystkie zrobiłyśmy wspólnego przytulasa. Boże, jak ja uwielbiam te wariatki.
- Mam dość tej pracy - jęknęła Daria, kiedy byłyśmy już na naszym podwórku. Donat od razu do nich podleciał. Przyjrzałam się jej. Miała na sobie jeansowe szorty i bordową koszulkę na ramiączka.
- Chyba pana Michalskiego - parsknęła Lex.
- No jasne, że jego. Zboczeniec jeden - wzdrygnęła się blondynka. Uśmiechnęłam się. ,,Kolega'' panny Karolek bardzo lubi blondynki i nasza Darunia nie jest wyjątkiem.
- Gdzie Patryk? - zapytała Nadia głaskając zawzięcie psa. Nie wyglądał na niezadowolonego. Pieszczoch jeden.
- Poszedł z Damianem i Radkiem na rowery - powiedziałam i rozłożyłam dodatkowe cztery leżaki. Zasiadłyśmy i zaczęłyśmy gadać o ślubie Adama. Jestem w szoku, że się żeni ale jeśli kocha tą dziewczynę i wie, że jest ona tą jedyną to będziemy go wszystkie wspierać. Przez te trzy miesiące był dla każdej dla nas wsparciem i jest naszym przybranym kuzynem. Prawdziwym dla Alex, ale mniejsza o to. Rozumiecie o co chodzi.
Tylko byłyśmy zdziwione, że zaprosił Darię. Nigdy nie widział jej na żywo, jedynie parę razy na skype.
- Załatwili nam bilety na przelot w ramach podziękowania za przybycie, więc będziemy musiały zapłacić jedynie za te powrotne - powiedziała Ola i napiła się coli.
- A, kto z waszej rodziny się wybiera? - Klaudia zdjęła sukienkę i została w czarnym jednoczęściowym kostiumie kąpielowym.
- Chyba tylko ciocia Klara, wujek Robert i dzieciaki. Rodzicom nie dali wolnego, młody chodzi do szkoły, a dziadkowie mówią, że nie mają siły szwendać się po świecie.
- A rodzina Julii?
- Prawie wszyscy mieszkając za granicą, więc powinni się pojawić. Z Polski ma przyjechać jedynie jej tata z rodziną.
- To mało osób z waszej rodziny będzie na tym ślubie.
- Od strony wujka tylko jego brat z narzeczoną, którzy mieszkają w Irlandii - dodała brązowooka.
- Wiem coś o tym. My w końcu nie pojechaliśmy na komunię Tośki - powiedziała Nadia. Przez najbliższe dwie godziny siedziałyśmy gadając o wszystkim i grając w państwa/miasta. Miałyśmy przy tym masę śmiechu. Jak zwykle.
Około 20.00 wrócił Patryk z Damianem - brat Magdy, jest o rok starszy od nas - i zaczęli rozpalać ognisko. My z dziewczynami weszłyśmy do domu, by wszystko naszykować.
***
Było już ciemno, a ognisko pięknie się paliło wysyłając płomienie w stronę nieba. Siedzieliśmy wokół niego na leżakach i śpiewaliśmy wraz z radiem, co nie wychodziło za dobrze, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy. Na samym początku piekliśmy sobie kiełbasę na patyku, by następnie piec pianki. Niektórzy jedli je prosto z kijków, a inni - Alex i Nadia - jedli je z krakersami i czekoladą w formie kanapki. Oprócz tego popijaliśmy napoje procentowe.
Kiedy dochodziła 1.00 wszyscy byliśmy już lekko podchmieleni. Panowie zorganizowali konkurs bekania. I tylko Ola wzięła w, nim udział z nimi. To było tak obleśne, a zarazem tak śmieszne, że myślałam iż się zaraz posikam. Donat leżał niedaleko bojąc się podejść do ogniska jedynie od czasu do czasu podnosząc łeb w oczekiwaniu na przekąskę w formie kiełbasy.Pierwszy odpadł mój brat i Magda. Podnieśli się i poszli spać. Dwie godziny później zostałam już tylko ja i Ola. Leżaki schowałyśmy i rozłożyłyśmy się na grubym dwuosobowym materacu, a pies leżał koło nas na prawym boku i jedynie czasami merdał ogonem.
- Co u Jamesa? - zapytała otwierając paczkę z kwaśnymi żelkami, które ukryła przed Patrykiem.
- Wszystko okej. Wczoraj gadaliśmy prawie cztery godziny przez skype. Nauczył się wielu słów po polsku, ale całych zdań nie umie złożyć - zaśmiałam się. Tylko ja utrzymuje kontakt ze swoją ,,miłością''. Z 1D od czasu naszego wylotu nie miałyśmy w ogóle kontaktu. Styles napisał nam jedynie SMS-a, że się na nas zawiedli i mają nadzieję, że już nigdy się nie zobaczymy. Zabolało, ale nie rozpaczałyśmy za długo. To była jedynie przygoda. Gordon był u mnie w ferie świąteczne na parę dni i dzięki temu wiem, że na prawdę mocno mi na nim zależy.
- Kochasz go. To widać. Jak tylko usłyszysz jego imię od razu promieniejesz - powiedziała. Zagryzłam wargę i pokiwałam głową, na co szatynka mocno mnie przytuliła.
- Chciałabym z, nim być ale nie wiem czy to wypali ...
- Już niedługo się zobaczycie. Porozmawiajcie o tym na spokojnie - uśmiechnęła się.
- A co z Pawłem? - zapytałam głaszcząc Donata.
- Lubię go, ale nie wiem czy to miłość ...
- Znacie się trzy miesiące ...
- A ty i Jim? To to samo. Jedynie wy na serio się kochacie. A ja i Paweł? Hm ... nie wiem. To skomplikowane.
- Ale zgodziłaś się być jego dziewczyną.
- Zgodziłam i nie żałuje tego. Bardzo go lubię, mamy wiele wspólnego. Po prostu, to chyba nie miłość - szepnęła i wygodniej ułożyła się na materacu.
Po śniadaniu, które miało miejsce o 11.30 udaliśmy się nad zalew, by trochę się ochłodzić. Zrzuciłam z siebie sukienkę zostając w bikini. Aleks wraz z Patrykiem wzięli rozpęd i wskoczyli do zalewu z pomostu. Parsknęłam widząc Klaudię przeciągającą wejście do wody. Nie rozumiem jej. Jest gorąco, jak w piekle, a ta boi się wejść do wody. Dziwne.
- Daj spokój Kiki, nie marudź i wskakuj - powiedziała Ola łapiąc się pomostu. Szatynka zmarszczyła nos.
- Mam złe doświadczenia z zalewami ... opowiadałam wam, jak byłam u dziadków i znaleziono w ich zalewie trupa? Ohyda.
- Tutaj nie ma żadnych trupów kobieto - westchnęłam wchodząc po pas do wody. W końcu Damian przerzucił ją sobie przez ramię i wraz z nią wskoczył do wody. Wypłynęła na powierzchnię wycierając twarz, po czym zmrużyła oczy i lekko go podtopiła. Spędziliśmy tam prawie trzy godziny pływając i opalając się na pomoście. Z czasem parę innych osób przyszło nad zalew. W tym Sylwek, mój były chłopak. Chyba chciał podejść, ale kiedy zobaczył groźny wzrok brązowookiej odpuścił i wraz z kumplami poszli grać w siatkówkę. Uśmiechnęłam się do niej.
Owinięci w ręczniki wróciliśmy do domu, gdzie mama przygotowała dla nas chłodnik pomidorowy.
OCZAMI NARRATORA
Ola składała ciuchy mając w uszach słuchawki. Głos Bruno Marsa sprawiał, że nawet nudne obowiązki stawały się relaksujące. Nucąc wraz z nim zeszła ze strychu czując, jak pot spływa po każdej części jej ciała. I ludzie się dziwię, że uwielbia zimę.
Jest dzisiaj trzeci czerwca, więc dziewczęta już jutro lecą do Anglii, gdzie odbędzie się wesele i ślub kuzyna Oli. Dziewczyna powoli zaczynała się pakować, ponieważ o 11.00 mają samolot.
- Mama powiedziała, że twoja sukienka już wyschła - rzucił jej brat pojawiając się w kuchni.
- Okej - uśmiechnęła się. Mariusz niedługo skończy trzynaście lat, co sprawiało dziewczynie lekki ból. Dopiero był małym brzdącem latającym za nią krok w krok, a teraz stał przed nią nastolatek nie lubiący spędzać za dużo czasu z siostrą.
- Szkoda, że my też nie lecimy. Dawno nie widziałem Adama ...
- A Skype? - potargała mu włosy, na co zmrużył oczy.
- To się nie liczy - parsknął.
- Nie moja wina, że masz szkołę - mrugnęła do niego, po czym wyjęła z zamrażalki pudełko lodów pistacjowych i poszła do salonu, by usiąść przed telewizorem. Pakowanie może poczekać. W końcu nie było nawet 17.00.
Dopiero dwie godziny później położyła otwartą walizkę na swoim łóżku i zaczęła się pakować. Ciuchy, trochę kosmetyków, prezenty dla państwa młodych, laptop i inne potrzebne rzeczy. Kiedy skończyła na dworze zaczynało robić się ciemno. Położyła bagaż za łóżkiem, po czym wzięła kolejną szklankę mrożonej herbaty i poszła na dwór posiedzieć trochę z rodzinką.
Następnego dnia wstała około 8.00 i jeszcze w piżamie zeszła do kuchni. Tam zastała swoją mamę myjącą naczynia.
- Młody w szkole? - zapytała wstawiając wodę na kawę.
- Tak, przed chwilą go zawiozłam.
- Było mu przykro, że nie mógł polecieć.
- My też żałujemy, ale nie nasza wina, że nie chcieli nam dać urlopu. A Mariusz ma szkołę. Innym razem do nich polecimy. Ważne, że ty i dziewczyny lecicie - kobieta uśmiechnęła się. Dziewiętnastolatka zalała sobie kawę i zrobiła górę kanapek. Nie przepada za śniadaniami, ale dzisiaj musiało się to zmienić. Najpierw leciały do Londynu do rodziców Adama, by następnie wraz z nimi udać się do Bristolu, miasta rodzinnego panny Woźniak. I tam spędzą pięć dni po których wrócą do Polski.
Po śniadaniu poleciała szybko się umyć i zawinięta w ręcznik poszła do pokoju po ciuchy. Czarne szorty z szelkami, kremowy top i sandałki na stopy. Rozczesała włosy i spięła grzywkę za uchem. Żałowała, że obcięła włosy ponieważ nie mogła ich teraz spiąć. Pomalowała usta bezbarwną waniliową pomadką i wraz z bagażami zeszła na dół. Jej tata czekał w korytarzu z kluczami w dłoniach. Uśmiechnęła się do niego. Zapakowali walizę do bagażnika, po czym dziewczyna mocno uściskała swoją mamę.
- Do zobaczenia za tydzień - powiedziała i wsiadła do auta. Mieli podjechać jeszcze Nadię, a pozostała trójka przyjedzie razem. Po dwunastu minutach zatrzymali się przed domem niebieskookiej. Brownie siedziała na schodach, a jej walizka leżała obok. Lex wysiadła.
- Hejka kretynko! - krzyknęła i podleciała, by ją uściskać.
- Nie widziałyśmy się trzy dni - parsknęła. Ola wystawiła policzek, a tamta zamiast ją w niego cmoknąć to musnęła go nosem. Panna Cliver westchnęła.
- Ze swoim chłopakiem też się będziesz całowała nosem? Jak Eskimosi?
- Może - Nad uśmiechnęła się i zrobiła rozmarzoną minę, na co Ola wywróciła oczyma. Parę minut później cała trójka jechała w stronę lotniska. Całą drogę słuchali radia. O 10.05 byli na miejscu. Zapakowały swoje torby na jeden wózek, po czym pożegnały się z ojcem panny Cliver i weszły do hali odlotów.
Cześć wszystkim
Mamy pierwszy rozdział, który miał się pojawić później ale postanowiłam podzielić go na dwie części.
Mam nadzieję, że się wam spodoba i do usłyszenia.
Powiesiłam ostatnią z rzeczy na sznurku rozwieszonym pomiędzy dwoma słupkami, po czym otarłam pot z czoła i usiadłam na leżaku na przeciwko Patryka. Mój brat miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i czytał jeden ze swoich ulubionych komiksów. Westchnęłam i nałożyłam na głowę kapelusz z szerokim rondem. Pogoda jest bardzo ładna. Chyba nawet za ładna. Trzydzieści trzy stopnie w cieniu?! To trochę za dużo. Każdy topi się, jak masło. Nic się nie chce robić przy takim upale.
- Idź po coś do pica - mruknęłam wachlując się dłonią.
- Nóg nie masz? Sama idź - powiedział nie odrywając wzroku od czasopisma. Zmrużyłam oczy, po czym wstałam i zanim ruszyłam w stronę domu walnęłam go w głowę. Jęknął. Na moje usta wpłynął uśmiech i nucąc pod nosem weszłam do domu. Tam ... było o wiele gorzej niż na dworze. Dlatego chwyciłam jedynie z lodówki butelkę z sokiem ananasowym i ponownie wyszłam na zewnątrz przy okazji dolewając wody Donatowi. Ponownie opadłam na prze wygodny granatowy leżak ściągając top - pod spodem miałam górę od bordowego bikini.
- Kiedy przyjeżdżają dziewczyny? - spytał. Zerknęłam na ekran telefonu. Dochodziła 15.00.
- Daria kończy pracę o 16.00, więc pewnie około 17.00 powinny być - powiedziałam. Matury skończyły się nam tydzień temu i teraz mamy czas wolny, który skończy się dopiero w październiku, kiedy przyjdzie pora na studia. Po chwili do naszych uszu dotarł odgłos otwieranej bramy. Odchyliłam się do tyłu by zobaczyć sylwetkę naszego gościa. W naszą stronę szła szczupła blondynka ubrana na sportowo. Uśmiechnęłam się. Magda, to nasza siostra cioteczna. Nasze mamy są siostrami. Jest w wieku Patryka, ale nie chodzą do jednej szkoły.
- Madzia! - wstałam.
- Paulinka! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że omal nie wylądowałyśmy na trawie. Donat wyszedł z cienia i zaczął skakać wokoło brązowookiej.
- Kto cię przywiózł? - zapytałam kiedy przytulała szatyna.
- Mama. Jechała na pogaduchy do znajomej i przy okazji mnie wysadziła - usiadła na trawie, a nasz chart ułożył sobie łeb na jej kolanach. Uwielbia ją i zawsze poprawia mu się humor jak Madzia przyjeżdża. Sama nie wiem czemu - A dziewczyny, kiedy będą? - ziewnęła i pogłaskała psa.
- Za około dwie godziny - uśmiechnęłam się. Przez ten czas wraz z blondynką poszłyśmy na spacer i do sklepu na nasze dzisiejsze ognisko. Kiedy wróciłyśmy zajadając się lodami na patyku Patryk wychodził na rower z kumplami. My schowałyśmy wszystko do szafek i do lodówki, po czym ponownie zaległyśmy na leżakach.
Dziewczyny przyjechały równo o 17.00. Przed bramą zatrzymał się samochód należący do rodziców Oli. Cała czwórka wysiadła mając w rękach torby z żarciem oraz inne rzeczy takie jak ręczniki czy poduszki. Wszystkie zrobiłyśmy wspólnego przytulasa. Boże, jak ja uwielbiam te wariatki.
- Mam dość tej pracy - jęknęła Daria, kiedy byłyśmy już na naszym podwórku. Donat od razu do nich podleciał. Przyjrzałam się jej. Miała na sobie jeansowe szorty i bordową koszulkę na ramiączka.
- Chyba pana Michalskiego - parsknęła Lex.
- No jasne, że jego. Zboczeniec jeden - wzdrygnęła się blondynka. Uśmiechnęłam się. ,,Kolega'' panny Karolek bardzo lubi blondynki i nasza Darunia nie jest wyjątkiem.
- Gdzie Patryk? - zapytała Nadia głaskając zawzięcie psa. Nie wyglądał na niezadowolonego. Pieszczoch jeden.
- Poszedł z Damianem i Radkiem na rowery - powiedziałam i rozłożyłam dodatkowe cztery leżaki. Zasiadłyśmy i zaczęłyśmy gadać o ślubie Adama. Jestem w szoku, że się żeni ale jeśli kocha tą dziewczynę i wie, że jest ona tą jedyną to będziemy go wszystkie wspierać. Przez te trzy miesiące był dla każdej dla nas wsparciem i jest naszym przybranym kuzynem. Prawdziwym dla Alex, ale mniejsza o to. Rozumiecie o co chodzi.
Tylko byłyśmy zdziwione, że zaprosił Darię. Nigdy nie widział jej na żywo, jedynie parę razy na skype.
- Załatwili nam bilety na przelot w ramach podziękowania za przybycie, więc będziemy musiały zapłacić jedynie za te powrotne - powiedziała Ola i napiła się coli.
- A, kto z waszej rodziny się wybiera? - Klaudia zdjęła sukienkę i została w czarnym jednoczęściowym kostiumie kąpielowym.
- Chyba tylko ciocia Klara, wujek Robert i dzieciaki. Rodzicom nie dali wolnego, młody chodzi do szkoły, a dziadkowie mówią, że nie mają siły szwendać się po świecie.
- A rodzina Julii?
- Prawie wszyscy mieszkając za granicą, więc powinni się pojawić. Z Polski ma przyjechać jedynie jej tata z rodziną.
- To mało osób z waszej rodziny będzie na tym ślubie.
- Od strony wujka tylko jego brat z narzeczoną, którzy mieszkają w Irlandii - dodała brązowooka.
- Wiem coś o tym. My w końcu nie pojechaliśmy na komunię Tośki - powiedziała Nadia. Przez najbliższe dwie godziny siedziałyśmy gadając o wszystkim i grając w państwa/miasta. Miałyśmy przy tym masę śmiechu. Jak zwykle.
Około 20.00 wrócił Patryk z Damianem - brat Magdy, jest o rok starszy od nas - i zaczęli rozpalać ognisko. My z dziewczynami weszłyśmy do domu, by wszystko naszykować.
***
Było już ciemno, a ognisko pięknie się paliło wysyłając płomienie w stronę nieba. Siedzieliśmy wokół niego na leżakach i śpiewaliśmy wraz z radiem, co nie wychodziło za dobrze, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy. Na samym początku piekliśmy sobie kiełbasę na patyku, by następnie piec pianki. Niektórzy jedli je prosto z kijków, a inni - Alex i Nadia - jedli je z krakersami i czekoladą w formie kanapki. Oprócz tego popijaliśmy napoje procentowe.
Kiedy dochodziła 1.00 wszyscy byliśmy już lekko podchmieleni. Panowie zorganizowali konkurs bekania. I tylko Ola wzięła w, nim udział z nimi. To było tak obleśne, a zarazem tak śmieszne, że myślałam iż się zaraz posikam. Donat leżał niedaleko bojąc się podejść do ogniska jedynie od czasu do czasu podnosząc łeb w oczekiwaniu na przekąskę w formie kiełbasy.Pierwszy odpadł mój brat i Magda. Podnieśli się i poszli spać. Dwie godziny później zostałam już tylko ja i Ola. Leżaki schowałyśmy i rozłożyłyśmy się na grubym dwuosobowym materacu, a pies leżał koło nas na prawym boku i jedynie czasami merdał ogonem.
- Co u Jamesa? - zapytała otwierając paczkę z kwaśnymi żelkami, które ukryła przed Patrykiem.
- Wszystko okej. Wczoraj gadaliśmy prawie cztery godziny przez skype. Nauczył się wielu słów po polsku, ale całych zdań nie umie złożyć - zaśmiałam się. Tylko ja utrzymuje kontakt ze swoją ,,miłością''. Z 1D od czasu naszego wylotu nie miałyśmy w ogóle kontaktu. Styles napisał nam jedynie SMS-a, że się na nas zawiedli i mają nadzieję, że już nigdy się nie zobaczymy. Zabolało, ale nie rozpaczałyśmy za długo. To była jedynie przygoda. Gordon był u mnie w ferie świąteczne na parę dni i dzięki temu wiem, że na prawdę mocno mi na nim zależy.
- Kochasz go. To widać. Jak tylko usłyszysz jego imię od razu promieniejesz - powiedziała. Zagryzłam wargę i pokiwałam głową, na co szatynka mocno mnie przytuliła.
- Chciałabym z, nim być ale nie wiem czy to wypali ...
- Już niedługo się zobaczycie. Porozmawiajcie o tym na spokojnie - uśmiechnęła się.
- A co z Pawłem? - zapytałam głaszcząc Donata.
- Lubię go, ale nie wiem czy to miłość ...
- Znacie się trzy miesiące ...
- A ty i Jim? To to samo. Jedynie wy na serio się kochacie. A ja i Paweł? Hm ... nie wiem. To skomplikowane.
- Ale zgodziłaś się być jego dziewczyną.
- Zgodziłam i nie żałuje tego. Bardzo go lubię, mamy wiele wspólnego. Po prostu, to chyba nie miłość - szepnęła i wygodniej ułożyła się na materacu.
Po śniadaniu, które miało miejsce o 11.30 udaliśmy się nad zalew, by trochę się ochłodzić. Zrzuciłam z siebie sukienkę zostając w bikini. Aleks wraz z Patrykiem wzięli rozpęd i wskoczyli do zalewu z pomostu. Parsknęłam widząc Klaudię przeciągającą wejście do wody. Nie rozumiem jej. Jest gorąco, jak w piekle, a ta boi się wejść do wody. Dziwne.
- Daj spokój Kiki, nie marudź i wskakuj - powiedziała Ola łapiąc się pomostu. Szatynka zmarszczyła nos.
- Mam złe doświadczenia z zalewami ... opowiadałam wam, jak byłam u dziadków i znaleziono w ich zalewie trupa? Ohyda.
- Tutaj nie ma żadnych trupów kobieto - westchnęłam wchodząc po pas do wody. W końcu Damian przerzucił ją sobie przez ramię i wraz z nią wskoczył do wody. Wypłynęła na powierzchnię wycierając twarz, po czym zmrużyła oczy i lekko go podtopiła. Spędziliśmy tam prawie trzy godziny pływając i opalając się na pomoście. Z czasem parę innych osób przyszło nad zalew. W tym Sylwek, mój były chłopak. Chyba chciał podejść, ale kiedy zobaczył groźny wzrok brązowookiej odpuścił i wraz z kumplami poszli grać w siatkówkę. Uśmiechnęłam się do niej.
Owinięci w ręczniki wróciliśmy do domu, gdzie mama przygotowała dla nas chłodnik pomidorowy.
OCZAMI NARRATORA
Ola składała ciuchy mając w uszach słuchawki. Głos Bruno Marsa sprawiał, że nawet nudne obowiązki stawały się relaksujące. Nucąc wraz z nim zeszła ze strychu czując, jak pot spływa po każdej części jej ciała. I ludzie się dziwię, że uwielbia zimę.
Jest dzisiaj trzeci czerwca, więc dziewczęta już jutro lecą do Anglii, gdzie odbędzie się wesele i ślub kuzyna Oli. Dziewczyna powoli zaczynała się pakować, ponieważ o 11.00 mają samolot.
- Mama powiedziała, że twoja sukienka już wyschła - rzucił jej brat pojawiając się w kuchni.
- Okej - uśmiechnęła się. Mariusz niedługo skończy trzynaście lat, co sprawiało dziewczynie lekki ból. Dopiero był małym brzdącem latającym za nią krok w krok, a teraz stał przed nią nastolatek nie lubiący spędzać za dużo czasu z siostrą.
- Szkoda, że my też nie lecimy. Dawno nie widziałem Adama ...
- A Skype? - potargała mu włosy, na co zmrużył oczy.
- To się nie liczy - parsknął.
- Nie moja wina, że masz szkołę - mrugnęła do niego, po czym wyjęła z zamrażalki pudełko lodów pistacjowych i poszła do salonu, by usiąść przed telewizorem. Pakowanie może poczekać. W końcu nie było nawet 17.00.
Dopiero dwie godziny później położyła otwartą walizkę na swoim łóżku i zaczęła się pakować. Ciuchy, trochę kosmetyków, prezenty dla państwa młodych, laptop i inne potrzebne rzeczy. Kiedy skończyła na dworze zaczynało robić się ciemno. Położyła bagaż za łóżkiem, po czym wzięła kolejną szklankę mrożonej herbaty i poszła na dwór posiedzieć trochę z rodzinką.
Następnego dnia wstała około 8.00 i jeszcze w piżamie zeszła do kuchni. Tam zastała swoją mamę myjącą naczynia.
- Młody w szkole? - zapytała wstawiając wodę na kawę.
- Tak, przed chwilą go zawiozłam.
- Było mu przykro, że nie mógł polecieć.
- My też żałujemy, ale nie nasza wina, że nie chcieli nam dać urlopu. A Mariusz ma szkołę. Innym razem do nich polecimy. Ważne, że ty i dziewczyny lecicie - kobieta uśmiechnęła się. Dziewiętnastolatka zalała sobie kawę i zrobiła górę kanapek. Nie przepada za śniadaniami, ale dzisiaj musiało się to zmienić. Najpierw leciały do Londynu do rodziców Adama, by następnie wraz z nimi udać się do Bristolu, miasta rodzinnego panny Woźniak. I tam spędzą pięć dni po których wrócą do Polski.
Po śniadaniu poleciała szybko się umyć i zawinięta w ręcznik poszła do pokoju po ciuchy. Czarne szorty z szelkami, kremowy top i sandałki na stopy. Rozczesała włosy i spięła grzywkę za uchem. Żałowała, że obcięła włosy ponieważ nie mogła ich teraz spiąć. Pomalowała usta bezbarwną waniliową pomadką i wraz z bagażami zeszła na dół. Jej tata czekał w korytarzu z kluczami w dłoniach. Uśmiechnęła się do niego. Zapakowali walizę do bagażnika, po czym dziewczyna mocno uściskała swoją mamę.
- Do zobaczenia za tydzień - powiedziała i wsiadła do auta. Mieli podjechać jeszcze Nadię, a pozostała trójka przyjedzie razem. Po dwunastu minutach zatrzymali się przed domem niebieskookiej. Brownie siedziała na schodach, a jej walizka leżała obok. Lex wysiadła.
- Hejka kretynko! - krzyknęła i podleciała, by ją uściskać.
- Nie widziałyśmy się trzy dni - parsknęła. Ola wystawiła policzek, a tamta zamiast ją w niego cmoknąć to musnęła go nosem. Panna Cliver westchnęła.
- Ze swoim chłopakiem też się będziesz całowała nosem? Jak Eskimosi?
- Może - Nad uśmiechnęła się i zrobiła rozmarzoną minę, na co Ola wywróciła oczyma. Parę minut później cała trójka jechała w stronę lotniska. Całą drogę słuchali radia. O 10.05 byli na miejscu. Zapakowały swoje torby na jeden wózek, po czym pożegnały się z ojcem panny Cliver i weszły do hali odlotów.
Cześć wszystkim
Mamy pierwszy rozdział, który miał się pojawić później ale postanowiłam podzielić go na dwie części.
Mam nadzieję, że się wam spodoba i do usłyszenia.