poniedziałek, 1 lutego 2016

ZAWIESZAM

Zawieszam moje opowiadanie na czas nieokreślony. Na dzień dzisiejszy nie mam weny ani chęci pisania tego opowiadania. Na pewno do niego wrócę, ale na pewno nie przed wakacjami.
Pozdrawiam 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

2.1 cz 2.

OCZAMI ALEX
Kiedy weszłyśmy do hali odlotów dziewczyn jeszcze nie było, więc poszłyśmy z niebieskooką do lotniskowego bufetu bo nie jadła jeszcze śniadania. Kupiła sobie dwie kanapki z serem, a ja siedziałam przeglądając jakiś magazyn. 
Piętnaście minut później Klaudia napisała mi SMSa że już dojechały i żebyśmy stanęły przy wyjściu. Nad zapłaciła, po czym zaczęłyśmy poszukiwania naszych dziewczyn. Zobaczyłam je z daleka. Próbowały załadować swoje walizki na jeden wózek co dość słabo im wychodziło. Ruszyłyśmy im na pomoc. 
- A wy nieporadne jak zawsze - westchnęłam przytulając Darię. Pachniała kokosem. Ona uwielbia kosmetyki o tym zapachu. Czasami przesadza, ale dziś nie był ten dzień. 
- To te nasze bagaże. Nie wiem po co wzięłyśmy aż tyle rzeczy. W końcu to tylko tydzień, a nie miesiąc - burknęła Miler sapiąc i ścierając z czoła kropelki potu. Uśmiechnęłam się. 
- To trzeba było zrobić listę geniuszu - odparłam. Niewinnie się do mnie uśmiechnęła. 
- Długo na nas czekacie? - zapytała Paula. Miała na sobie miętową lekko rozkloszowaną spódniczkę do ud oraz białą bokserkę i kremowe baleriny. Na ramieniu wisiała jej ciemnozielona mała torebka z brązowym paskiem, a na dekolcie bluzki zaczepiła okulary przeciwsłoneczne. 
- Jakieś piętnaście minut - powiedziała Nadia. Ona natomiast ubrana była w jasnoróżową sukienkę ze skórzanym kołnierzykiem i paskiem wiązanym w talii oraz w czarne sandałki. Włosy związała w niechlujnego koka na czubku głowy.
Poszłyśmy na odprawę i musiałyśmy czekać jeszcze dwadzieścia minut na start samolotu. Ustawiłyśmy się jednak w kolejce, by wejść jako pierwsze i nie musieć się pchać. W końcu siedziałyśmy. Ja dosiadłam się do Darii, a Klaudia do Pauli, więc Nadunia siedziała sama. I nie była z tego powodu zadowolona, bo ,,nie wiadomo kto się do niej dosiądzie'' - cytat. Przez pewien czas wszyscy omijali to miejsce aż w końcu strasznie chudy i blady chłopak ubrany całkowicie na czarno nie patrząc na Brownie usiadł obok niej. Zagryzłam wargi, by nie zacząć się śmiać na widok jej lekko przerażonej miny. Ona jest genialna. 

Kiedy samolot ruszył dostałam od niej wiadomość.

do: Alex
od: Naducha
temat : wampir

,,Boję się go, wygląda jak wampir ...'' 

do: Naducha
od: Alex
temat : -
,,Przesadzasz. Ty zwykły chłopak''


do: Alex
od: Naducha
temat: wampir 

,,Jest blady, jak twój tyłek. I te okulary ...''

do: Naducha  
od: Alex
temat : moja przyjaciółka jest kretynką
,,Po pierwsze. Skąd wiesz, że mam blady tyłek? A po drugie, jest trzydzieści stopni kobieto. Okulary to normalka. Uspokój się''


do: Alex
od: Naducha
temat: dupa blada
,,Ekstra, ale jeśli myśli że będę jego Bellą to się grubo myli''


Parsknęłam i schowałam telefon do kieszeni szortów. Ta dziewczyna zaskakuje mnie z każdym dniem.
Lot minął dość szybko i bezboleśnie. Książka, którą kupiłam na lotnisku dość mocno mnie wciągnęła. Choć nigdy o niej nie słyszałam. To chyba przez to, że nie przepadam za obyczajówkami. Stanowczo wolą fantastykę i horrory jednak ta książka na serio mnie zaciekawiła. 
Dwie godziny później byłyśmy już na miejscu. Wciągnęłam w nozdrza londyńskie powietrze. Pachniało wilgocią i deszczem, ale było dość ciepło. Jednak nie aż tak, jak u nas w Polsce. 
- Znowu tutaj - westchnęła Klaudia. Z lekkim uśmiechem na nią spojrzałam. Ubrana była w spódniczkę do połowy ud z kwiatowym wzorem, sandałki i szarą koszulkę z kieszonką na piersi. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że wspomnienia sprzed dwóch lat wróciły. Zacisnęłam usta w wąską linię. Przez ten cały okres moja pamięć sprzed wypadku nie wróciła. Cały czas było tak samo. James mówiący nam o koncercie chłopaków, a potem budzę się w szpitalu. Z drugiej strony mnie aż tak nie zabolały słowa Stylesa. Przez utratę pamięci znałam ich jedynie tylko dwa tygodnie. Natomiast nie spodziewałam się po nich takich słów. Co my im zrobiłyśmy? To normalne, że musiałyśmy wrócić do domu. Przecież nie mogłyśmy tam zostać na zawsze. I właściwie po co? Tylko Paulina miała jakiś na serio ważny powód. A my? Chodziłam z Danem i zależało mi na Maliku, ale tego nie pamiętałam. Nadia jedynie dwa razy pocałowała się blondynem, a Klaudia i Liam byli jedynie na kilku randkach. To nie oznacza, że mamy rzucić szkołę i zamieszkać w Anglii. Powinni to zrozumieć, a oni zachowali się jak gówniarze. Chociaż, to my byłyśmy niepełnoletnie. 
- Będzie dobrze. Na pewno ich nie zobaczymy. W końcu mają trasę po Ameryce - powiedziałam biorąc ją pod ramię. Ruszyłyśmy do hali odlotów po swoje bagaże. Kiedy już je odebrałyśmy zamówiłyśmy taksówkę, która miała nas zawieźć do mieszkania wujka i cioci, gdzie miałyśmy zostać do soboty. Potem kierunek Bristol. Zapakowałyśmy się do samochodu, a pan kierowca ruszył. Było trochę ciasno, bo siedziałyśmy z tyłu w czwórkę - Paula władowała się do przodu, co za suka . Ja, Klaudia, Nadia, a Daria na moich kolanach bo jest najdrobniejsza. Jej pośladki gniotły mi uda, ale co poradzić.
Po dwunastu minutach pan z kręconymi siwymi włosami zaparkował przed kamienicą w której mieszka ciocia i wujek. Zapłaciłyśmy kierowcy i taszcząc walizki za sobą weszłyśmy na klatkę schodową. Pachniało cytrynowym odświeżaczem powietrze. Co było miłą odmianą, bo w polskich kamienicach zazwyczaj wali moczem i papierosami. O właśnie. Rzuciłam palenie. Już nie palę. Juhu. 

Po chwili byłyśmy już na drugim piętrze, a Klaudia zadzwoniła do mieszkania dzwonkiem. Do naszych uszu dotarło szczekanie psa i męski głos. W progu stanął szczupły i średniego wzrostu chłopak z falowanymi brązowymi włosami i oczyma w podobnym kolorze. Najpierw zmarszczyłam brwi, by po chwili pisnąć i rzucić mu się na szyję. 
- Też się za tobą stęskniłem kochana kuzyneczko, ale zaraz mnie udusisz ... - wycharczał przytrzymując mnie ramieniem. 
- Kiedy przyjechałeś? - zapytałam odsuwając się. Złapałam między palce jego policzki. Parsknął. 
- Niedawno. Jakbym mógł nie pojawić się na ślubie własnego brata? - uśmiechnął się. 
- Moment ... brata? Adam ma brata? - Nadia wyglądała na zszokowaną. Pozostała trójka również. Niewinnie się uśmiechnęłam i chrząknęłam.
- To nie mówiłam wam? Musiało mi wylecieć z głowy. 
- Bez kłótni mi tu. Jestem Piotrek - chłopak wyciągnął rękę w ich stronę. Klaudia jako pierwsza ją uścisnęła i przedstawiła się. Potem zrobiła, to reszta - Młodszy brat tego typa co się żeni. 
- Czemu my nic nie wiedziałyśmy? - spytała się Nadia, kiedy weszliśmy już do środka. 
- Nie lubimy o nim rozmawiać, to czarna owca - szepnęłam konspiracyjnie, na co chłopak parsknął - Jakoś temat nie zszedł na jego temat - dodałam - Ale już go znacie, więc nie bijcie. Proszę - zasłoniłam twarz dłońmi. Roześmialiśmy się. Ciocia z wujkiem byli w pracy, więc to Piotrek pełnił rolę gospodarza. Przez te dwa dni miałyśmy nocować w pokoju gościnnym. Było to dość spore pomieszczenie z kremowymi ścianami i brązowym dywanem na podłodze. Po lewo od drzwi stało rozkładane łóżko, na którym mogły się zmieścić trzy osoby, a po prawo był stolik z telewizorem średniej wielkości szafa i rozkładany fotel. Obok łóżka był drugi. Przy oknie stał stolik i dwie pufy. 
- Macie szczęście, że sąsiad sprzedawał te dwa fotele. Tak to musiałybyście spać na podłodze - powiedział otwierając okno. 
- Dwie noce by się wytrzymało - mrugnęłam do niego. Kiedy w miarę się ogarnęłyśmy poszliśmy do salonu, a szatyn wypuścił z toalety pekińczyka. Teo ma roczek i jest przeuroczy. Parę razy widziałyśmy go na Skype, ale na żywo był jeszcze bardziej słodki. Oczywiście Nad miała na jego punkcie największą fazę. Jak widzi psa, to dostaje szału. Po godzinie siedzenia trochę się nam to znudziło, więc postanowiliśmy wziąć małego na spacer i przejść się do ,,Jokera''. 
Pogoda była prześliczna, masa ludzi szła po parku i po chodnikach. Ruch na ulicy również był spory. Przez cały spacer kilka wspomnień wróciło, ale starałam się je powstrzymywać. Dziewczyny miały gorzej. One pamiętały cały nasz wyjazd. 
W ,,Jokerze'' było jedynie parę osób. Ciocia stała za ladą i czytała gazetę. Na dźwięk dzwonka wiszącego nad drzwiami podniosła głowę i na nasz widok szeroko się uśmiechnęła. 
- Moje dziewczynki! - krzyknęła i ruszyła w naszą stronę. Wszystkie nas wyściskała i wycałowała. Nawet Darię, której jak do tej pory jeszcze nie poznała. 
- A mnie, to już nie przytulisz? 
- Widzieliśmy się trzy godziny temu. Daj spokój - prychnęła ciocia i pociągnęła nas za sobą zostawiając zdezorientowanego Piotrka samego, a właściwie z psem. Zaczęła nas o wszystko wypytywać mimo tego, że za każdym razem gdy gadałyśmy z Adamem i Mattem wszystko jej mówili. Potem przywitał się z nami wujek, który zajęty był ugniataniem ciasta na bułki. 
- Ale wyście się zmieniły - powiedział targając mi włosy. 
- E tam. Po prostu dorosłyśmy - uśmiechnęła się Klaudia. 
- No tak. A, ty to pewnie Daria? Jestem Leon Kessler - podał rękę nieśmiałej blondynce. 
- Dzień dobry - wymamrotała. Chwilę później wraz z dziewczynami i Piotrkiem siedzieliśmy przy jednym ze stolików zajadając się naleśnikami. Banany i masło orzechowe to najlepsze połączenie na świecie. Pychota. Kiedy Piotrek opowiadał nam, jak idzie mu na studiach - studiuje inżynierię w Dublinie - do Pauliny zadzwonił podekscytowany James by spytać się, kiedy się zobaczymy. Chociaż pewne było, że najbardziej zależało mu na naszej przyjaciółce. No, ale to nic dziwnego. Dochodziła 16.00, więc Paula powiedziała żeby przyszedł do ,,Jokera''. Widziałam, jak zielonooka z każdą sekundą jest coraz bardziej podekscytowana.
Aż w końcu brązowooki pojawił się w knajpie. Kenn poderwała się z miejsca i rzuciła mu na szyję. Spojrzałam na Nadię. Uśmiechnęła się. Po kilku minutach witania się w końcu podeszli do nas trzymając się za ręce. Wstałam. 

- Cześć szwagier - również mocno go uściskałam. 
- Hej Lex, wydaje mi się czy zbrzydłaś? - parsknął za co oberwał w nerki - Ała - jęknął. 
- Masz szczęście, że cię kocham - zaśmiałam się i potargałam mu włosy z uśmiechem. 
- Super - burknął, po czym przywitał się z resztą. Postanowiliśmy przejść się na kręgle. Było nas akurat tyle by podzielić się na dwie grupy ... prawie. Dlatego też Jim zadzwonił po Briana. 
OCZAMI NADII 
Brian czekał na nas pod kręgielnią. Nie wiele się zmienił. Urósł chyba z dwa centymetry i zmienił fryzurę. Uściskał nas o mało nie łamiąc żeber Klaudii za co oberwał po głowie od Oli. Mówię wam. Ona z roku na rok robi się coraz bardziej agresywna.
Wypożyczyliśmy buty i podzieliliśmy się na cztery dwuosobowe drużyny. Lex była z Piotrkiem, Brian z Klaudią, ja z Darią, a ostatnią parą byli państwo Gordonowie. 

Pierwsza była szatynka.
Chwyciła kulę, wzięła rozbieg i rzuciła. No i oczywiście zbiła wszystkie, jak to ona. Przybiła piątkę z szeroko uśmiechniętym Kesslerem. Nadal byłam w szoku, że Adam ma brata. Dziwne, że przez trzy lata naszej przyjaźni ani razu o tym nie wspomniała. Choć ona o nas zapewne też nie wie jeszcze wszystkiego. 
Po dwóch rundach nadal prowadził zespół rodzinny. Ja z Darią chyba byłyśmy najgorsze, ale pomińmy. Po dwóch godzinach udaliśmy się wspólnie na pizzę. Fajnie było znowu zobaczyć tą dwójkę. Może i Londyn przywoływał niechciane wspomnienia, ale fajnie być tu ponownie. 



To część druga dlatego rozdział nie jest za długi. Po za tym jakoś nie mogę się ponownie wbić w tą historię.
Mam nadzieję że niedługo się to zmieni
Na razie 


























środa, 23 grudnia 2015

2.1 cz 1.

OCZAMI PAULINY
Powiesiłam ostatnią z rzeczy na sznurku rozwieszonym pomiędzy dwoma słupkami, po czym otarłam pot z czoła i usiadłam na leżaku na przeciwko Patryka. Mój brat miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i czytał jeden ze swoich ulubionych komiksów. Westchnęłam i nałożyłam na głowę kapelusz z szerokim rondem. Pogoda jest bardzo ładna. Chyba nawet za ładna. Trzydzieści trzy stopnie w cieniu?! To trochę za dużo. Każdy topi się, jak masło. Nic się nie chce robić przy takim upale. 
- Idź po coś do pica - mruknęłam wachlując się dłonią. 
- Nóg nie masz? Sama idź - powiedział nie odrywając wzroku od czasopisma. Zmrużyłam oczy, po czym wstałam i zanim ruszyłam w stronę domu walnęłam go w głowę. Jęknął. Na moje usta wpłynął uśmiech i nucąc pod nosem weszłam do domu. Tam ... było o wiele gorzej niż na dworze. Dlatego chwyciłam jedynie z lodówki butelkę z sokiem ananasowym i ponownie wyszłam na zewnątrz przy okazji dolewając wody Donatowi. Ponownie opadłam na prze wygodny granatowy leżak ściągając top - pod spodem miałam górę od bordowego bikini.  
- Kiedy przyjeżdżają dziewczyny? - spytał. Zerknęłam na ekran telefonu. Dochodziła 15.00. 
- Daria kończy pracę o 16.00, więc pewnie około 17.00 powinny być - powiedziałam. Matury skończyły się nam tydzień temu i teraz mamy czas wolny, który skończy się dopiero w październiku, kiedy przyjdzie pora na studia. Po chwili do naszych uszu dotarł odgłos otwieranej bramy. Odchyliłam się do tyłu by zobaczyć sylwetkę naszego gościa. W naszą stronę szła szczupła blondynka ubrana na sportowo. Uśmiechnęłam się. Magda, to nasza siostra cioteczna. Nasze mamy są siostrami. Jest w wieku Patryka, ale nie chodzą do jednej szkoły.  
- Madzia! - wstałam.
- Paulinka! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że omal nie wylądowałyśmy na trawie. Donat wyszedł z cienia i zaczął skakać wokoło brązowookiej. 
- Kto cię przywiózł? - zapytałam kiedy przytulała szatyna. 
- Mama. Jechała na pogaduchy do znajomej i przy okazji mnie wysadziła - usiadła na trawie, a nasz chart ułożył sobie łeb na jej kolanach. Uwielbia ją i zawsze poprawia mu się humor jak Madzia przyjeżdża. Sama nie wiem czemu - A dziewczyny, kiedy będą? - ziewnęła i pogłaskała psa. 
- Za około dwie godziny - uśmiechnęłam się. Przez ten czas wraz z blondynką poszłyśmy na spacer i do sklepu na nasze dzisiejsze ognisko. Kiedy wróciłyśmy zajadając się lodami na patyku Patryk wychodził na rower z kumplami. My schowałyśmy wszystko do szafek i do lodówki, po czym ponownie zaległyśmy na leżakach.
Dziewczyny przyjechały równo o 17.00. Przed bramą zatrzymał się samochód należący do rodziców Oli. Cała czwórka wysiadła mając w rękach torby z żarciem oraz inne rzeczy takie jak ręczniki czy poduszki. Wszystkie zrobiłyśmy wspólnego przytulasa. Boże, jak ja uwielbiam te wariatki.

- Mam dość tej pracy - jęknęła Daria, kiedy byłyśmy już na naszym podwórku. Donat od razu do nich podleciał. Przyjrzałam się jej. Miała na sobie jeansowe szorty i bordową koszulkę na ramiączka. 
- Chyba pana Michalskiego - parsknęła Lex.
- No jasne, że jego. Zboczeniec jeden - wzdrygnęła się blondynka. Uśmiechnęłam się. ,,Kolega'' panny Karolek bardzo lubi blondynki i nasza Darunia nie jest wyjątkiem. 
- Gdzie Patryk? - zapytała Nadia głaskając zawzięcie psa. Nie wyglądał na niezadowolonego. Pieszczoch jeden. 
- Poszedł z Damianem i Radkiem na rowery - powiedziałam i rozłożyłam dodatkowe cztery leżaki. Zasiadłyśmy i zaczęłyśmy gadać o ślubie Adama. Jestem w szoku, że się żeni ale jeśli kocha tą dziewczynę i wie, że jest ona tą jedyną to będziemy go wszystkie wspierać. Przez te trzy miesiące był dla każdej dla nas wsparciem i jest naszym przybranym kuzynem. Prawdziwym dla Alex, ale mniejsza o to. Rozumiecie o co chodzi.
Tylko byłyśmy zdziwione, że zaprosił Darię. Nigdy nie widział jej na żywo, jedynie parę razy na skype.

- Załatwili nam bilety na przelot w ramach podziękowania za przybycie, więc będziemy musiały zapłacić jedynie za te powrotne - powiedziała Ola i napiła się coli. 
- A, kto z waszej rodziny się wybiera? - Klaudia zdjęła sukienkę i została w czarnym jednoczęściowym kostiumie kąpielowym. 
- Chyba tylko ciocia Klara, wujek Robert i dzieciaki. Rodzicom nie dali wolnego, młody chodzi do szkoły, a dziadkowie mówią, że nie mają siły szwendać się po świecie. 
- A rodzina Julii? 
- Prawie wszyscy mieszkając za granicą, więc powinni się pojawić. Z Polski ma przyjechać jedynie jej tata z rodziną. 
- To mało osób z waszej rodziny będzie na tym ślubie.
- Od strony wujka tylko jego brat z narzeczoną, którzy mieszkają w Irlandii - dodała brązowooka. 
- Wiem coś o tym. My w końcu nie pojechaliśmy na komunię Tośki - powiedziała Nadia. Przez najbliższe dwie godziny siedziałyśmy gadając o wszystkim i grając w państwa/miasta. Miałyśmy przy tym masę śmiechu. Jak zwykle.
Około 20.00 wrócił Patryk z Damianem - brat Magdy, jest o rok starszy od nas - i zaczęli rozpalać ognisko. My z dziewczynami weszłyśmy do domu, by wszystko naszykować. 

                                            ***
Było już ciemno, a ognisko pięknie się paliło wysyłając płomienie w stronę nieba. Siedzieliśmy wokół niego na leżakach i śpiewaliśmy wraz z radiem, co nie wychodziło za dobrze, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy. Na samym początku piekliśmy sobie kiełbasę na patyku, by następnie piec pianki. Niektórzy jedli je prosto z kijków, a inni - Alex i Nadia - jedli je z krakersami i czekoladą w formie kanapki. Oprócz tego popijaliśmy napoje procentowe. 
Kiedy dochodziła 1.00 wszyscy byliśmy już lekko podchmieleni. Panowie zorganizowali konkurs bekania. I tylko Ola wzięła w, nim udział z nimi. To było tak obleśne, a zarazem tak śmieszne, że myślałam iż się zaraz posikam. Donat leżał niedaleko bojąc się podejść do ogniska jedynie od czasu do czasu podnosząc łeb w oczekiwaniu na przekąskę w formie kiełbasy.Pierwszy odpadł mój brat i Magda. Podnieśli się i poszli spać. Dwie godziny później zostałam już tylko ja i Ola. Leżaki schowałyśmy i rozłożyłyśmy się na grubym dwuosobowym materacu, a pies leżał koło nas na prawym boku i jedynie czasami merdał ogonem. 
- Co u Jamesa? - zapytała otwierając paczkę z kwaśnymi żelkami, które ukryła przed Patrykiem. 
- Wszystko okej. Wczoraj gadaliśmy prawie cztery godziny przez skype. Nauczył się wielu słów po polsku, ale całych zdań nie umie złożyć - zaśmiałam się. Tylko ja utrzymuje kontakt ze swoją ,,miłością''. Z 1D od czasu naszego wylotu nie miałyśmy w ogóle kontaktu. Styles napisał nam jedynie SMS-a, że się na nas zawiedli i mają nadzieję, że już nigdy się nie zobaczymy. Zabolało, ale nie rozpaczałyśmy za długo. To była jedynie przygoda. Gordon był u mnie w ferie świąteczne na parę dni i dzięki temu wiem, że na prawdę mocno mi na nim zależy. 
- Kochasz go. To widać. Jak tylko usłyszysz jego imię od razu promieniejesz - powiedziała. Zagryzłam wargę i pokiwałam głową, na co szatynka mocno mnie przytuliła. 
- Chciałabym z, nim być ale nie wiem czy to wypali ...
- Już niedługo się zobaczycie. Porozmawiajcie o tym na spokojnie - uśmiechnęła się.
- A co z Pawłem? - zapytałam głaszcząc Donata.
- Lubię go, ale nie wiem czy to miłość ...
- Znacie się trzy miesiące ... 
- A ty i Jim? To to samo. Jedynie wy na serio się kochacie. A ja i Paweł? Hm ... nie wiem. To skomplikowane. 
- Ale zgodziłaś się być jego dziewczyną. 
- Zgodziłam i nie żałuje tego. Bardzo go lubię, mamy wiele wspólnego. Po prostu, to chyba nie miłość - szepnęła i wygodniej ułożyła się na materacu. 
Po śniadaniu, które miało miejsce o 11.30 udaliśmy się nad zalew, by trochę się ochłodzić. Zrzuciłam z siebie sukienkę zostając w bikini. Aleks wraz z Patrykiem wzięli rozpęd i wskoczyli do zalewu z pomostu. Parsknęłam widząc Klaudię przeciągającą wejście do wody. Nie rozumiem jej. Jest gorąco, jak w piekle, a ta boi się wejść do wody. Dziwne. 
- Daj spokój Kiki, nie marudź i wskakuj - powiedziała Ola łapiąc się pomostu. Szatynka zmarszczyła nos. 
- Mam złe doświadczenia z zalewami ... opowiadałam wam, jak byłam u dziadków i znaleziono w ich zalewie trupa? Ohyda. 
- Tutaj nie ma żadnych trupów kobieto - westchnęłam wchodząc po pas do wody. W końcu Damian przerzucił ją sobie przez ramię i wraz z nią wskoczył do wody. Wypłynęła na powierzchnię wycierając twarz, po czym zmrużyła oczy i lekko go podtopiła. Spędziliśmy tam prawie trzy godziny pływając i opalając się na pomoście. Z czasem parę innych osób przyszło nad zalew. W tym Sylwek, mój były chłopak. Chyba chciał podejść, ale kiedy zobaczył groźny wzrok brązowookiej odpuścił i wraz z kumplami poszli grać w siatkówkę. Uśmiechnęłam się do niej.
Owinięci w ręczniki wróciliśmy do domu, gdzie mama przygotowała dla nas chłodnik pomidorowy. 

OCZAMI NARRATORA
Ola składała ciuchy mając w uszach słuchawki. Głos Bruno Marsa sprawiał, że nawet nudne obowiązki stawały się relaksujące. Nucąc wraz z nim zeszła ze strychu czując, jak pot spływa po każdej części jej ciała. I ludzie się dziwię, że uwielbia zimę.
Jest dzisiaj trzeci czerwca, więc dziewczęta już jutro lecą do Anglii, gdzie odbędzie się wesele i ślub kuzyna Oli. Dziewczyna powoli zaczynała się pakować, ponieważ o 11.00 mają samolot. 
- Mama powiedziała, że twoja sukienka już wyschła - rzucił jej brat pojawiając się w kuchni. 
- Okej - uśmiechnęła się. Mariusz niedługo skończy trzynaście lat, co sprawiało dziewczynie lekki ból. Dopiero był małym brzdącem latającym za nią krok w krok, a teraz stał przed nią nastolatek nie lubiący spędzać za dużo czasu z siostrą. 
- Szkoda, że my też nie lecimy. Dawno nie widziałem Adama ...
- A Skype? - potargała mu włosy, na co zmrużył oczy. 
- To się nie liczy - parsknął. 
- Nie moja wina, że masz szkołę - mrugnęła do niego, po czym wyjęła z zamrażalki pudełko lodów pistacjowych i poszła do salonu, by usiąść przed telewizorem. Pakowanie może poczekać. W końcu nie było nawet 17.00. 
Dopiero dwie godziny później położyła otwartą walizkę na swoim łóżku i zaczęła się pakować. Ciuchy, trochę kosmetyków, prezenty dla państwa młodych, laptop i inne potrzebne rzeczy. Kiedy skończyła na dworze zaczynało robić się ciemno. Położyła bagaż za łóżkiem, po czym wzięła kolejną szklankę mrożonej herbaty i poszła na dwór posiedzieć trochę z rodzinką. 
Następnego dnia wstała około 8.00 i jeszcze w piżamie zeszła do kuchni. Tam zastała swoją mamę myjącą naczynia. 
- Młody w szkole? - zapytała wstawiając wodę na kawę.
- Tak, przed chwilą go zawiozłam. 
- Było mu przykro, że nie mógł polecieć. 
- My też żałujemy, ale nie nasza wina, że nie chcieli nam dać urlopu. A Mariusz ma szkołę. Innym razem do nich polecimy. Ważne, że ty i dziewczyny lecicie - kobieta uśmiechnęła się. Dziewiętnastolatka zalała sobie kawę i zrobiła górę kanapek. Nie przepada za śniadaniami, ale dzisiaj musiało się to zmienić. Najpierw leciały do Londynu do rodziców Adama, by następnie wraz z nimi udać się do Bristolu, miasta rodzinnego panny Woźniak. I tam spędzą pięć dni po których wrócą do Polski. 
Po śniadaniu poleciała szybko się umyć i zawinięta w ręcznik poszła do pokoju po ciuchy. Czarne szorty z szelkami, kremowy top i sandałki na stopy. Rozczesała włosy i spięła grzywkę za uchem. Żałowała, że obcięła włosy ponieważ nie mogła ich teraz spiąć. Pomalowała usta bezbarwną waniliową pomadką i wraz z bagażami zeszła na dół. Jej tata czekał w korytarzu z kluczami w dłoniach. Uśmiechnęła się do niego. Zapakowali walizę do bagażnika, po czym dziewczyna mocno uściskała swoją mamę. 
- Do zobaczenia za tydzień - powiedziała i wsiadła do auta. Mieli podjechać jeszcze Nadię, a pozostała trójka przyjedzie razem. Po dwunastu minutach zatrzymali się przed domem niebieskookiej. Brownie siedziała na schodach, a jej walizka leżała obok. Lex wysiadła. 
- Hejka kretynko! - krzyknęła i podleciała, by ją uściskać. 
- Nie widziałyśmy się trzy dni - parsknęła. Ola wystawiła policzek, a tamta zamiast ją w niego cmoknąć to musnęła go nosem. Panna Cliver westchnęła. 
- Ze swoim chłopakiem też się będziesz całowała nosem? Jak Eskimosi? 
- Może - Nad uśmiechnęła się i zrobiła rozmarzoną minę, na co Ola wywróciła oczyma. Parę minut później cała trójka jechała w stronę lotniska. Całą drogę słuchali radia. O 10.05 byli na miejscu. Zapakowały swoje torby na jeden wózek, po czym pożegnały się z ojcem panny Cliver i weszły do hali odlotów. 

Cześć wszystkim
Mamy pierwszy rozdział, który miał się pojawić później ale postanowiłam podzielić go na dwie części.
Mam nadzieję, że się wam spodoba i do usłyszenia. 











środa, 9 grudnia 2015

PROLOG

OCZAMI NARRATORA 
W Polsce trwała późna wiosna. Ludzie cieszyli się z pięknej pogody i z tego, że już za niecałe dwa miesiące zaczną się wakacje, że będzie można odpocząć od szkoły i od pracy.
Niedługo miały również zacząć się matury. Trzecioklasiści skończyli już licea i odliczali dni do egzaminów dorosłości. Większość dopiero chwyciła za książki.
Tak samo było w wypadku naszych bohaterek. Klaudia wraz z Nadią siedziały na podwórku tej drugiej i wkuwały. Wokół nich leżały stosy podręczników i zeszytów. Miały również prowiant, by nie paść z głodu. 

- Ja mam dość - wyjęczała Brown odrzucając na bok książkę do matematyki i kładąc się wygodnie na plecach. Przez te dwa lata nie za wiele się zmieniła. Nabrała kobiecych kształtów których kiedyś jej brakowało, ale nie wypiękniała. Nie musiała, bo piękno ma w genach. Jej włosy nadal były w kolorze czekolady, ale od czasu pobytu w Londynie nie obcinała ich i sięgały jej już prawie połowy pleców. 
- A myślisz, że ja nie mam? - westchnęła Kiki - Wiem mniej niż godzinę temu - dodała i poprawiła okulary na swoim nosie. Natomiast panna Miler o wiele bardziej się zmieniła. Jej włosy nabrały objętości, oczy zmieniły barwę na bardziej zieloną, a piegi ozdabiające jej nos i policzki zniknęły. Nadal dobrze się uczyła, ale nie spędzała już całych dni w książkach. Obie dziewczyny wydoroślały. W końcu miały już dziewiętnaście lat. 
- Już 16.00. Daria z Olą miały być pół godziny temu - powiedziała niebieskooka zerkając na ekran telefonu. 
- Nie znasz Olci? Ona zawsze się spóźnia. A jeśli Dorka jest z nią to logiczne jest, że ona też nie będzie na czas - Klaudia wzruszyła ramionami i napiła się soku pomarańczowego. 
- Trochę dziwnie się czuje. Od zawsze to ja byłam tą od spóźniania się - parsknęła Brownie. Pies dziewczyny , Karmel biegał po betonie przez garażem od czasu do czasu przybiegając po odrobinę czułości. Pani Brown wyszła na taras z konewką i powiedziała że pod dom podjechał czarny samochód. Wstały z koca i poszły przed dom. Z samochodu wysiadły dwie dziewczyny. Niska blondynka ubrana w kolorową sukienkę miała w ręce foliową torebkę ze znanego supermarketu. Brązowooka szatynka zamknęła drzwi i okrążyła auto. 
- Jesteście w końcu - powiedziała Nadia i cmokając blondynkę w policzek odebrała od niej torbę. 
- Nie moja wina. To ta przez pół godziny nie umiała rozejść się z Pawłem - parsknęła Karolak i posłała Oli uroczy uśmiech. Panna Cliver wyszczerzyła zęby i wytknęła jej język. Nasza feministka też nie za wiele się zmieniła. Te same brązowe włosy - jednak obecnie sięgały jej one ledwo do ramion - oraz oczy w podobnym kolorze. Nie urosła, ani nie zmalała. Charakter został jej taki sam. Jedynie jej feminizm trochę się skurczył. Jeśli chodzi o Darię, to jest ona niską dziewczyną z falowanymi blond włosami i dużymi niebiesko-zielonymi oczyma. Ich przyjaźń powiększyła się po powrocie dziewczyn z Wielkiej Brytanii. Od tych dwóch lat są nierozłączne i w pewien sposób zajęła miejsce Natalii. Właśnie, a co z panną Owken? Nie jest z Nicholasem. Kiedy w grudniu 2013 roku dowiedziała się, że zaszła w ciążę mężczyzna zerwał z nią wszelki kontakt. Obecnie blondynka mieszka ze swoją mamą oraz bratem i wychowuje samotnie prawie roczną córeczkę Kingę. Dziewczyny ze sobą rozmawiają, ale już się nie przyjaźnią. Owken za dużo szkód narobiła swoim zachowaniem.
Rozmawiając wróciły na koc, a Ola spojrzała na nie z uśmiechem. 

- Mam dla was szokującą nowinę - powiedziała biorąc na kolana Karmel. Suczka zadowolona z uwagi jaką na siebie ściągnęła leżała spokojnie i czekała na czułości. 
- Jednak masz mózg? - Nadia wyszczerzyła zęby. 
- Tak. Zabrałam twój - Cliver odbiła piłeczkę. Zaśmiały się - Nie o to chodzi - westchnęła, po czym otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej pięć białych kopert - Pamiętacie, że Adaś od półtora roku spotyka się z tą dziewczyną, którą zatrudnili jego rodzice w ,,Jokerze''? 
- No tak. A co? - zainteresowała się Klaudia zdejmując okulary i przecierając oczy.  
- Poszłam dzisiaj na pocztę żeby wysłać paczkę dla Baśki, a pani powiedziała, że ma dla mnie pewną przesyłkę. W środku było pięć kopert. 
- Pokaż - Klaudia chwyciła tą ze swoim imieniem i wyciągnęła z niej zaproszenie. Otworzyła i zaczęła czytać. 

          JULIA JOANNA WOŹNIAK ORAZ ADAM KESSLER
                                  ZAPRASZAJĄ

                                KLAUDIĘ MILER
                          NA CEREMONIĘ ZAŚLUBIN
                    KTÓRA ODBĘDZIE SIĘ 06.06.2015 r. 

                               MIEJSCE: BRISTOL
                                GODZINA: 16.00
                                                               ORAZ NA PRZYJĘCIE WESELNE 
                       MIEJSCE: restauracja ,,BIRCH''

          ,,Miłość, która jest go­towa na­wet od­dać życie, nie zginie''

Dziewczyna wpatrywała się w kartkę z szeroko otwartymi oczyma. Nadia i Daria wzięły swoje koperty. 
- Adam się żeni?! - wykrzyknęła. 



Hejka kochani.
Mamy prolog drugiej części. Cieszę się że wróciłam ale nie wiem jak będzie z czytelnikami. Mam nadzieję że ktoś to będzie czytał. I proszę, jeśli możecie to piszcie komentarze. Wystarczy nawet jedno słowo.
Dzięki i do usłyszenia za dwa tygodnie. 











czwartek, 3 grudnia 2015

BOHATEROWIE II

ALEKSANDRA ,,ALEX'' CLIVER
,,Mam cię dość. Jesteś dla mnie nikim''

NADIA ,,NAD'' BROWN
,,Lubię cię, ale nie możemy być razem''

KLAUDIA ,,KIKI'' MILER 
,,Życie, to jedno wielkie gówno''

PAULINA ,,PAULA'' KENNEDY
,,Lepiej mieć burdel w pokoju niż pokój w burdelu kolego''

DARIA ,,DORCIA'' KAROLAK
,,On ma trochę nie ten tego w głowie, co nie?''

JULIA ,,JULKA'' WOŹNIAK
,,Jesteście nieźle zakręcone. Już was lubię''

POPPY LORENS 
,,Stęskniłam się za wami wariatki''

BONNIE ,,BON-BON'' WALTERS
,,Myślę, że się polubimy''

NIALL ,,NIALLER'' HORAN
,,Czemu ja? Przecież byłem grzeczny''

ZAYN ..ZAY'' MALIK
,,Należysz do mnie. Tylko do mnie''

HARRY ,,HAZZA'' STYLES
,,Lubię psychopatki, ale ona przegina''

LIAM ,,DADDY'' PAYNE
,,Czekałem na ten moment od czterech lat''

LOUIS ..LOU'' TOMLINSON
,,Gołąbki? ... Jak możecie jeść Keviny?!?''

JAMES ..JIM'' GORDON
,,Kocham cię. I już nie wypuszczę''

ADAM ,,ADAŚ'' KESSLER
,,Coś mi tu śmierdzi. I nie są to twoje skarpetki Lex''

MATT .,MATTIE'' STANLEY
,,Niby nie ma ideałów, a jednak jestem''

PIOTREK KESSLER
,,Czasami mam wrażenie że jestem głupi''

DANIEL ,,DAN'' WHITLOCK
,,Byłaś moją pierwszą miłością. Nigdy o tym nie zapomnę''

BRIAN ,,IAN'' FELDMAN
,,Spóźniłem się? No cholera jasna''

WIKTOR ,,WICIU'' KUBUS
,,Spoko laski, damy radę. W końcu jesteśmy rodziną''

JOSH ,,JJ'' DEVINE
,,Mógłbym zabić za naleśniki z dżemem''

SANDY ..SAN'' BEALES
,,To przygoda mojego życia''



To najważniejsi bohaterowie drugiej części.
Jeśli pojawi się ktoś nowy dodam go
Do usłyszenia za trzy tygodnie 


środa, 2 grudnia 2015

INFORMACJA

Cześć.
Pojawiam się tu po dwóch miesiącach by poinformować was, że pojawi się druga część. Mało kto komentował poprzednią część ale mam nadzieję że ktoś wróci tu by przeczytać dalszy ciąg moich wypocin.
Bohaterowie pojawią się za jakiś czas a pod koniec miesiąca dodam prolog.
Także do usłyszenia :) 

środa, 7 października 2015

EPILOG



OCZAMI NARRATORA
Dziewczyny leciały już prawie dwie godziny. Do lądowaniu na lotnisku im. Władysława Reymonta w Łodzi zostało z pół godziny.
Klaudia przysypiała oparta o ramię Pauliny, która słuchała muzyki na swoim telefonie. W jej uszach tkwiły słuchawki. Nuciła pod nosem piosenkę, która właśnie wydobywała się z owych słuchawek.
Siedzące przed nimi dziewczyny również nie spały. Nadia przeglądała Instagram na swoim telefonie, a Ola czytała książkę. Z uwagą przesuwała wzrokiem po kolejnych linijkach. Czytała ,,Inferno'' Dana Browna. Przez te dwie godziny pochłonęła prawie połowę powieści. 

Nagle jej telefon zaczął wibrować co oznaczało, że dostała SMSa. Wyciągnęła komórkę z kieszeni dresów i odblokowała ekran. 
,,Siema Lex. Słuchaj, dzisiaj wieczorem gramy ostatni koncert przed powrotem na Trasę. Może wpadniecie? O 19.00 w The O2 Arena. Harry''. 
- Cholera - szepnęła pod nosem. 
- O co chodzi? - Nadia patrzyła na nią ze zmarszczonym czołem. 
- Harry do mnie napisał. 
- I? - niebieskooka przełknęła ślinę. Lex westchnęła i podała jej telefon. Niebieskooka wzięła go do ręki i zaczęła czytać - Ulala. I co? 
- Trzeba mu odpisać. I tak głupio zrobiłyśmy, że się nie pożegnałyśmy. Oni zawsze pisali nam, że lecą do innego kraju na koncert ...
- To jest trochę inna sytuacja - Brown cicho się zaśmiała. Brązowooka westchnęła i zaczęła pisać SMSa z odpowiedzią. 
,,Słuchaj Harry ... nie damy rady''. 
,,A umówiłyście się z kimś? Nie ma sprawy. Możecie wziąć ich ze sobą''.
,,To nie, to ... Harry, my ... nie ma nas w Londynie''. 
,,Oh ... czyli jesteście w innym mieście? Trudno :)''. 
,,Nie, Harry. My ... miałyśmy dwie godziny temu samolot do Polski. Niedługo będziemy lądowały na lotnisku. Przepraszam, że nic wam nie powiedziałyśmy. Po prostu chciałyśmy, by mniej bolało. I tak poryczałyśmy się żegnając się z resztą. Przepraszam''. 
,,Chyba sobie jaja robisz. Jak mogłyście się z nami nie pożegnać?!?!''. 
,,Nie utrudniaj. Pojutrze zaczyna nam się szkoła. Musiałyśmy wracać. Po za tym jakie jest prawdopodobieństwo, że jeszcze kiedyś się zobaczymy? Małe. Więc lepiej, że się nie pożegnaliśmy. Pozdrów resztę. Udanej Trasy''. 
Wysłała go i wyłączyła całkowicie telefon. Nadia położyła jej rękę na ramieniu i uśmiechając się lekko wróciła do przeglądania Instagrama. Lex westchnęła i znowu zaczęła czytać. W tym samym czasie Paula słuchała najnowszej piosenki Taylor Swift, a Klaudia nadal spała.
Mniej więcej pół godziny później samolot wylądował. Dziewczyny wyszły jako jedne z ostatnich. Swoje bagaże podręczne zarzuciły na ramiona i ruszyły w stronę terminala. 
Dochodziła 16.30. 
Stanęły na palcach, by wypatrzeć kogoś znajomego. 
- Dziewczynki! - do ich uszu dotarł czyjś krzyk. Spojrzały w tamtą stronę. Jakieś siedem metrów dalej stała grupka osób. Trzy kobiety, dwóch mężczyzn i chłopiec. Siedemnastolatki ruszyły w tamtą stronę biegiem z uśmiechami na ustach. Klaudia porwała w ramiona chłopca, który mocno się w nią wtulił. Szybko go odstawiła, bo był już za duży na trzymanie na rękach. Potem przytuliła niską kobietę bardzo do niej podobną. Widać były jej zapuchnięte oczy i sine worki pod nimi. 
- W końcu! - krzyknęła szczupła i dość wysoka kobieta z kręconymi blond włosami i przytuliła Nadię. Brownie parsknęła, ale również ją przytuliła. Jeden z mężczyzn, o krótkich brązowych włosach objął ją ramieniem i cmoknął w czoło. Paulina stała obok siwego mężczyzny, a Ola przytulała ostatnią z kobiet. Odrobinę od siebie niższą z farbowanymi na ciemny blond włosami i czekoladowymi oczyma, które po niej odziedziczyła. 
- Jak lot? - spytała pani Cliver biorąc w dłonie twarz swojej córki. 
- Szybko i bezboleśnie - słabo uśmiechnęła się Nad. Jej mama cały czas ją przytulała, przez co dziewczyna co chwilę wywracała oczyma. 
- Szkoda, że Natalia nie została z wami do końca. 
- Ta, szkoda - powiedziała Klaudia i pokiwała głową. Ich rodzice myślą, że dziewczyna strasznie tęskniła za rodzicami i dlatego wróciła miesiąc przed nimi. Nie chciały im zdradzać szczegółów. 
- No dobrze. Idziemy. Mamy dla was niespodziankę - powiedziała mama Oli i cmoknęła ją w czoło. 
- Uuu, a co to za niespodzianka? - jej córka wyszczerzyła zęby. 
- Zobaczycie, jak będziemy na miejscu. Chodźcie - odparła. Dziewczyny odebrały swoje walizki i ruszyły za swoimi rodzinkami w stronę wyjścia z szerokimi uśmiechami na twarzach.
Niby fajnie było w Londynie. Przeżyły wspaniałą przygodę, ale z drugiej strony dobrze jest być w domu. Będą wspominały tamte chwile do końca swojego życia. Nie żałowały ani jednego dnia. Ani jednej decyzji. W końcu wspomnienia, to darmowe, wieczne bezcenne skarby, które podążają za nami całe życie. I trzeba mocno przykleić je do swojego serca, by nie odleciały z powiewem nowego i czystego wiatru.


 
                                            


                                  KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ 



I mamy koniec.
Bardzo dziękuję tym którzy byli ze mną i z tym opowiadaniem przez te dwa i pół roku. Każde wyświetlenie było miodem na moje serce. Nawet jeśli czytaliście je nie komentując, to i tak jesteście dla mnie wielcy. Bo je czytaliście. Dziękuje i mam nadzieję do usłyszenia w drugiej części.
Buziaki :* :*